Trudny czas norweskiej reprezentacji

  • 2019-08-12 17:15

Śmierć utalentowanej zawodniczki, choroba nowotworowa legendy zespołu i kontuzje gwiazd kadry narodowej. Drużyna mistrzów olimpijskich z Pjongczangu przechodzi skomplikowany okres, być może najbardziej dramatyczny w swojej bogatej historii, o czym opowiada dyrektor tamtejszej kadry - Clas Brede Braathen.

Bjoern Einar RomoerenBjoern Einar Romoeren
fot. Tadeusz Mieczyński
Clas Brede BraathenClas Brede Braathen
fot. Tadeusz Mieczyński

W grudniu środowisko norweskich skoków narciarskich zostało wstrząśnięte nagłą śmiercią niespełna 18-letniej Thei Sofie Kleven. Trzy dni przed lipcowym upadkiem Andersa Fannemela w Wiśle-Malince, wskutek którego 28-latek uszkodził więzadła krzyżowe i łąkotkę w kolanie, okazało się, iż Bjoern-Einar Romoeren walczy z rakiem. Wcześniej rzadka choroba dotknęła Daniela-Andre Tandego (zespół Stevensa-Johnsona - przyp. red.), który po uporaniu się z nią stracił szanse na występ na mistrzostwach świata z powodu kontuzji kolana doznanej w Lahti.

- Wszyscy jesteśmy świadomi potencjalnego zagrożenia i niebezpieczeństwa, jednak ludzka śmierć czy poważne choroby to coś, na co nie da się przygotować. W takich chwilach widać, że jesteśmy zgraną grupą, która wzajemnie troszczy się o siebie - mówi Clas Brede Braathen, dyrektor norweskich skoków. 

Krajowe media wyliczają serię zdarzeń, z którą w ostatnich miesiącach musiało zmierzyć się tamtejsze środowisko skoków narciarskich. Po grudniowej śmierci reprezentantki kraju, w czasie Świąt Bożego Narodzenia koniec kariery sportowej ogłosił Kenneth Gangnes, przez lata trapiony urazami kolan. W lutym przedwcześnie sezon zakończył Tande, a podczas tego samego weekendu bardzo groźnie wyglądający upadek zaliczył Andreas Stjernen, co przyspieszyło jego decyzję o rozstaniu się z nartami skokowymi. Latem Norwegowie dowiedzieli się o problemach Bjoerna-Einara Romoerena. Były rekordzista świata w długości skoku, a obecnie pracownik tamtejszego związku narciarskiego, wyjawił mediom informacje o walce z rakiem pleców, zdiagnozowanym jako mięsak Ewinga.

Braathen, w rozmowie z serwisem dagbladet.no, oddziela kontuzje sportowców od sytuacji zagrażających życiu czy śmierci. - Utrata kogoś, kto był częścią zespołu, jest nie do opisania. Nie ma słów, aby opisać emocje związane ze śmiercią Thei. Myślami jestem z jej rodziną.

- Bjoern radzi sobie z chorobą w sposób, który sprawia, iż jest nam nieco łatwiej. Nie narzeka na swoją sytuację i nigdy nie wyraża rozpaczy ani niczego, co przypominałoby depresyjne myśli. To świetny człowiek i współpracownik - kontynuuje działacz, zaznaczając uprzywilejowaną pozycję w takich przypadkach. - Otrzymujemy bardzo duże wsparcie z Norweskiego Komitetu Olimpijskiego. Kiedy dzieje się coś poważnego, mamy dostęp do najlepszych środków w każdej dziedzinie. Następnie od każdego zależy, jak z tego skorzysta. Dobrze jednak wiedzieć, że system działa w takich przypadkach. 

- Nie ma limitu pecha na tego typu sytuacje. Musimy być przygotowani na to, iż podobne rzeczy nadal będą działy się w przyszłości. Pomimo tych wszystkich zdarzeń, nadal jestesmy w stanie rywalizować na arenie międzynarodowej. To pokazuje siłę naszego środowiska, z czego ogromnie się cieszę - kończy Norweg.


Dominik Formela, źródło: dagbladet.no
oglądalność: (10741) komentarze: (6)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • dejw profesor

    Na tym forum można spotkać przeróżne dziwaczne teorie, no ale porównywanie obecnej sytuacji Norwegii do sytuacji sprzed ery Kojonkowskiego, czy Finów to już kandydaci na ścisłą czołówkę takiego zestawienia.

    Rozbieżności w wynikach kadrowiczów Stoeckla pomiędzy kolejnymi sezonami to nie jest nic nowego. Po każdym z ich trzech ostatnich zwycięstw w PN przychodził spory spadek poziomu, i jak dotąd w dwóch przypadkach bardzo szybko wracali do gry.
    Karierę zakończyli Stjernen i Gangnes (chociaż w tym przypadku trudno mówić o dużym osłabieniu) i jak zareagowali na to Norwegowie? Po raz pierwszy za czasów swojej kadencji Stoeckl ma w swojej kadrze aż ośmiu zawodników (przy okazji, druga najmłodsza kadra licząc światowe TOP6). W tym ma trzech wielkich kozaków (odnośnie Tande, to przecież on już dawno wyleczył chorobę i kiedy już wracał do bardzo wysokiej formy, to w Lahti przeskoczył skocznię, co zakończyło mu sezon), robiącego regularne postępy i bardzo harmonijnie rozwijającego się Graneruda, oraz dwa bardzo duże talenty, które mogą odpalić w każdej chwili, może już nawet w nadchodzącej zimie. Do czasu feralnego upadku Fannemela, to po raz pierwszy od wielu lat, nikt z NOR nie narzekał na urazy, czy problemy zdrowotne.
    Sam Stoeckl, gdyby czuł wypalenie z kadrą, to przecież nie podpisywałby w 2017 roku aż pięcioletniego kontraktu.
    A co do stwierdzenia o szerokim zapleczu, to cóż, trudno żeby go nie było, skoro pod względem ilościowym to są światowymi liderami, deklasującymi choćby Austriaków i Niemców.

  • Meier_Welle bywalec

    Czy wie ktoś może w jakim składzie Norwegowie pojawią się w Zakopanem?

  • Luk profesor
    @Luk

    Później jednak coś się wypaliło a wyniki były coraz gorsze. Na ratunek przyszedł Austriak, Alexander Stoeckl. I faktycznie, Norwegowie znowu zaczęli odnosić sukcesy. Ale od zeszłego sezonu skaczą oni coraz gorzej. Czyżby kolejne "wypalenie"? Przyszłość mają nieciekawą, kontuzja Fannemela, koniec kariery Stjernena, Tande zmaga się z ciężką chorobą...

  • Luk profesor

    Norwegowie są w podobnej sytuacji jak za czasów, zanim trenerem został Mika Kojonkoski (1998-2002). Wtedy całą reprezentację ciągnął tylko Tommy Ingebrigtsen i to właściwie tylko na mamutach. Gdy trenerem został Fin, reprezentacja Wikingów odżyła. W Trondheim 2002 wygrał Sigurd Pettersen, co było pierwszą wygraną Norwega od wielu, wielu lat, od czasów Espena Bredesena. Podczas 4 konkursu TCS jego wyczyn powtórzył Bjoern Einar Romoeren. A dopiero w Sapporo wygrał Roar Ljoekelsoey, ale jak się później okazało - był on najlepszym Norwegiem w teamie Kojonkoskiego.

  • pi0ter bywalec

    W pewien sposób kopiuj-wklej Finlandia sprzed 10 lat. Norwegowie mają jednak o tyle lepiej, że mają o wiele szersze zaplecze.

    Zaś Polacy są w o tyle dobrej sytuacji, że praktycznie kontuzje naszych zawodników omijają

  • Oczy Aignera profesor
    Dziwne sytuacje

    Dziwne sytuacje w skokach Norwegów spotykały chyba najczęściej.
    1. Bjoern Einar Romoeren i upadek w Predazzo. Neymar na jego miejscu od razu byłby w stanie krytycznym i pojechałby do szpitala.
    2. Bjoern Einar Romoeren i wpadający na niego od tyłu pracownik na skoczni w Pragelato.
    3. Daniel-Andre Tande i sytuacja widoczna na głównym zdjęciu w tym artykule.
    4. Andreas Stjernen i podwójny skok w Ruce.
    5. Thomas Aasen Markeng i ''atak'' na bandę w Innsbrucku.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl