Markus Eisenbichler o poprzednim sezonie: Spełniłem jedno z moich dziecięcych marzeń

  • 2019-09-10 13:25

Ubiegła zima była dla Markusa Eisenbichlera przełomowa. Jako jeden z niewielu na przestrzeni całego sezonu stawił czoło Ryoyu Kobayashiemu, zgarniając mu sprzed nosa tytuł indywidualnego mistrza świata na dużej skoczni, zajmując 2. lokatę w Turnieju Czterech Skoczni oraz do ostatniego lotu walcząc o triumf w cyklu Planica 7, przy okazji po raz pierwszy stając na najwyższym stopniu podium zawodów z cyklu Pucharu Świata. Czy niemiecki skoczek jest w stanie zdradzić sekret swojej przemiany?

Markus EisenbichlerMarkus Eisenbichler
fot. Tadeusz Mieczyński

Dzięki świetnym wynikom osiągniętym w zeszłym sezonie, Eisenbichler stał się w Niemczech bardziej popularny. Do tego stopnia, że w jego rodzinnym mieście, Siegsdorfie, jego imieniem zostanie już niedługo nazwana… siłownia. Czy sława przeszkadza podopiecznemu trenera Stefana Horngachera?

- Szczerze mówiąc, nie zawsze lubię, gdy jestem w centrum uwagi. Wolę te momenty, gdy wokół mnie nie ma zgiełku. Pomimo to, jestem bardzo szczęśliwy, jeśli mogę być wzorem dla innych. Nazwanie siłowni moim imieniem wiele dla mnie znaczy, chociaż czuję się z tym nieco dziwnie. Na szczęście rozpoznawalność nie przeszkadza mi w codziennych zajęciach, takich jak robienie zakupów. To, że parę osób mnie zaczepi, nie stresuje mnie - mówi w wywiadzie dla Traunsteiner Tagblatt

Patrząc na dwa ostatnie sezony 28-latka, można byłoby nazwać go „wiecznie drugim”. Do czasu swojego premierowego triumfu na słoweńskiej Letalnicy, w indywidualnych konkursach PŚ plasował się na drugiej pozycji aż pięciokrotnie. Czy wygrana w Planicy pozwoliła mu odczuć ulgę?

- Przede wszystkim cieszę się, że spełniłem jedno z moich dziecięcych marzeń. Zawsze chciałem zwyciężyć w zawodach PŚ. Gdy myślę o tym zwycięstwie, emocje powracają. To prawda, wcześniej często zajmowałem drugą pozycję, lecz również byłem z tego zadowolony. Moi konkurenci są bardzo mocni. Dla mnie najważniejsze jest to, by dawać z siebie wszystko.

Jak czterokrotny mistrz świata mógłby podsumować ubiegły sezon?

- Był wyjątkowo dobry, lecz nie idealny. Nie udało mi się zdobyć Kryształowej Kuli, co jest w tym momencie moim najważniejszym celem. Na pewno nie spocznę na laurach. Miniona zima nauczyła mnie bardzo wiele. Między innymi tego, że zawsze można poczynić progres.

Wraz z końcem poprzedniej zimy, reprezentację Niemiec opuścił główny trener, Werner Schuster. Zastąpił go były szkoleniowiec polskiej kadry A, Stefan Horngacher. Co Eisenbichler może powiedzieć po kilku miesiącach współpracy z 49-letnim Austriakiem?

- Układa się ona bardzo dobrze, choć prawdopodobnie nie było tego widać podczas naszych ostatnich występów w Letnim Grand Prix. Dla mnie na pierwszym planie w lecie jest trening. Tak też traktuję konkursy LGP - jako formę treningu, podczas którego możemy porównać naszą dyspozycję z innymi. Cały czas prowadzimy konsultacje na linii zawodnicy - sztab szkoleniowy. To dla mnie bardzo ważne. Jest twardy, wymagający, ale bardzo to lubię. Wydaje mi się, że skaczę dużo bardziej stabilnie, niż w analogicznym okresie rok temu. Nastrój w zespole jest pozytywny. Mamy wszystko, co najlepsze, by wypracować formę na sezon zimowy.

Jakie są cele Eisenbichlera na nadchodzący sezon?

- W marcu przyszłego roku odbędą się mistrzostwa świata w lotach narciarskich. To dla mnie niezwykle prestiżowy cel, chciałbym być tam na czele. Pragnę również uplasować się jak najwyżej w klasyfikacji generalnej PŚ. Mam nadzieję, że zrealizuję moje cele, chociaż jeśli tak się nie stanie, nie będę smutny. Najważniejsze, to być w pełni zdrowia - podsumował Niemiec.

Zawodnika słynącego z bardzo ekspresyjnych reakcji zobaczymy już podczas zbliżających się zawodów Letniego Grand Prix w Hinzenbach. Eisenbichler nie opuści również domowej rywalizacji w Klingenthal, która zwieńczy igelitową rywalizację elity.


Piotr Bąk, źródło: Traunsteiner Tagblatt
oglądalność: (4929) komentarze: (8)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • fridka1 profesor
    @Luk

    No i fajnie. Facet ma ciekawą osobowość, a dziś takich barwnych zawodników ze świecą szukać. Zawodnicy wyróżniający sę powinni przyciągać do tego sportu więcej fanów. Taki Freitag tego nie potrafi, bo poza skocznią sprawia wrażenie nudnego jak flaki z olejem. Ahonen czy Hannawald mieli to coś poza talentem i wynikami, jakiś rys, wszyscy mają z nimi jakieś skojarzenia (człowiek maska czy dzikie wybuchy radości).

  • Luk profesor

    Markus Eisenbichler - zawodnik, który zawsze był w cieniu za swoimi kolegami z reprezentacji (Freundem, Freitagiem itd.) W zeszłym sezonie odpalił i stał się nieoczekiwanie nie tylko najlepszym skoczkiem Niemiec, ale także najlepszym skoczkiem świata, przynajmniej na dużej skoczni w Innsbrucku.
    Dawno temu podobnie było z Tamim Kiuru i Janne Ahonenem oraz z Martin Schmittem i Svenem Hannawaldem.

  • Roxor profesor
    @dejw

    Ehh, czytanie ze zrozumieniem mi się kłania :D . Zgadzam się.

  • dejw profesor
    @Roxor

    No i właśnie o tym mówię, skakał zaraz po Kubackim więc w sytuacji, kiedy jeszcze rywalizacja była toczona na zupełnie innym pułapie niż druga połowa drugiej serii. Zawodników puszczono wtedy na zasypywanych niemiłosiernie torach na stracenie i poza Kraftem, który tylko w sobie wiadomy sposób cudem skoczył na tyle dobrze, że wyrwał medal; nie mieli żadnej szansy na uczciwą rywalizację ze skaczącymi na początku II serii.

  • Roxor profesor
    @dejw

    Gdyby nie ten haniebny przebieg drugiej serii to Eisenbichler mógłby skończyć zawody w trzeciej dziesiątce. Przecież skakał praktycznie zaraz po Kubackim, więc w czym problem? Zdobyłby medal, gdyby skoczył lepiej.
    Chociaż to, że obaj znaleźli się w trzeciej dziesiątce też nie wzięło się znikąd, tylko ze zdecydowanego pogorszenia się warunków pod koniec pierwszej serii.

  • Oczy Aignera profesor
    @Złoty Orzeł

    Nieważne, który Stefan Hula. Ważne, że medal jest w rodzinie:
    [***]v=57nNzszXFFM

  • dejw profesor
    @Złoty Orzeł

    Biorąc pod uwagę haniebny przebieg drugiej części drugiej serii w Seefeld, Eisenbichler miał wielką szansę, aby nie tylko wrócić z Austrii z dwoma medalami ind. ale i z dubletem.

    A co do Huli, to cóż, miał swoje sensacyjne i niesamowite chwile, mógł w jednym sezonie, w przeciągu miesiąca mieć i wygraną pucharową i indywidualny medal olimpijski. Nie wyszło, a teraz można już z bardzo wysokim prawdopodobieństwem zakładać, że one już nie wrócą. Medal w Oberstdorfie to już byłaby abstrakcja, najpierw to w ogóle trzeba by tam pojechać, a nie wydaje się żeby było to realne.

  • Złoty Orzeł profesor

    I dobrze, że wygrał. Oddał najdłuższe skoki. Peier no niestety nie miał szans wygrać na K120, choć formę na tych MŚ miał kosmiczną i gdyby nie lekka loteria miałby zapewne 2 medale.
    EDIT: Jak Hula doskacze do 2021 roku, mam nadzieję, że zdobędzie medal choćby brązowy. Bardzo bym chciał rekompensaty za Pjongczang...

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl