"Dopóki im zdrowie pozwoli" - rozmowa o Zimowych Igrzyskach Weteranów

  • 2020-02-04 08:32

W dniach 10–19 stycznia 2020 r. w Innsbrucku i regionie Tyrol odbyły się 3. Zimowe Igrzyska Olimpijskie dla Weteranów - Winter World Master Games. O tym, co to za impreza i co działo się w okolicach Innsbrucku, porozmawialiśmy z jedynym polskim jej uczestnikiem, Bartłomiejem Marczakiem.

- WWMG - wytłumacz może najpierw czytelnikom co to za impreza.

Bartłomiej Marczak na podiumBartłomiej Marczak na podium
fot. Ze zbiorów B. Marczaka

-  Jest to największy na świecie festiwal sportów zimowych dla osób w wieku 30+. Impreza ta odbywa się co pięć lat. Ponad 3 000 uczestników spotkało się tym razem w Innsbrucku w styczniu 2020 roku. Rywalizowano o ponad 2 000 medali w dwunastu różnych dyscyplinach sportowych: narciarstwo alpejskie, biatlon, narciarstwo biegowe, skoki narciarskie, kombinacja norweska, bieg na orientację narciarską, alpinizm narciarski, łyżwiarstwo figurowe, łyżwiarstwo szybkie, biegi krótkie, hokej na lodzie i curling. Zgodnie z oficjalnym mottem imprezy - promując filozofię „sportu dla wszystkich” i wartości olimpijskie, uczestnicy starali się dawać z siebie wszystko, rywalizując w szacunku i przyjaźni między sobą.

- Gdzie rozegrano konkursy w skokach narciarskich, kto w nich uczestniczył?

- Zawody w skokach rozegrano w miejscowościach Kitzbühel na skoczni HS42 oraz w Seefeld HS75 i HS 109. Odbyły się trzy konkursy indywidualne z podziałem na kategorie wiekowe oraz konkurs drużynowy. Na skoczniach pojawiło się ponad 100 skoczków z całego świata: m.in. Kanady, USA, Węgier, Norwegii, Ukrainy, Austrii, Finlandii, Szwajcarii czy gospodarzy - Austrii, w barwach której pojawiły się dwa bardzo znane nazwiska - Martin Koch oraz Andreas Goldberger.

- Kto reprezentował Polskę? 

- Reprezentacja Polski niestety była bardzo skromna, a wręcz można powiedzieć, że symboliczna w postaci jedynie mojej skromnej osoby. Do Insbrucku wybrałem się jako wicemistrz oraz brązowy medalista mistrzostw świata weteranów i przedstawiciel grupy skoczków z centralnej Polski "Skoczkowie z Łodzi" przy klubie TKKF Dzikusy Łódź. W zawodach na skoczni HS42, na której wystartowałem w Kitzbühel wzięło udział przeszło 70 zawodników, którzy ze względu na duże różnice wiekowe, a warto nadmienić, że najstarszy zawodnik miał 81 lat, zostali podzieleni na oddzielne kategorie

- Z tego co mi wiadomo Ty nie jesteś jeszcze trzydziestolatkiem. W jaki zatem sposób udało Ci się wziąć udział w tej imprezie, zresztą jako jedyny skoczek w Twojej kategorii?

- Zrobiono ukłon w kierunku "młodych weteranów" i w skokach została utworzona kategoria wiekowa dla zawodników, którzy nie osiągnęli jeszcze 30 roku życia. W ten sposób zdobyłem dla Polski pierwszy historyczny złoty medal w skokach narciarskich w tej imprezie. O zawodach dowiedziałem się we wrześniu podczas pobytu na Mistrzostwach Świata Weteranów w Predazzo. Dzięki zaangażowaniu pana Toma Kardala z Norwegii, przedstawiciela IMC oraz innych przychylnych działaczy utworzono kategorię Under 30. Kwota wpisowego, 180 euro, to była ogromna bariera dla wielu zawodników z naszego kraju, czy Czechów którzy też nie zjawili się na tych zawodach. Ja osobiście postanowiłem, że wybiorę się do Austrii na zawody za wszelką cenę. Wziąłem sprawy w swoje ręce i pełen determinacji zacząłem realizować to postanowienie krok po kroku. Zapisałem się i opłaciłem start w zawodach. Przygotowania do udziało w igrzyskach były bardzo ciężkie. Od czasu zakończenia sezonu letniego na początku listopada w Niemieckim Bad Freienwalde, oddałem w grudniu pięć skoków w Wiśle podczas zawodów regionalnych i niestety ze względu na brak śniegu to było wszystko. Zostało jedynie przygotowanie motoryczne na siłowni. Wyjazd na te zawody zmobilizował mnie do zakupu nowego auta, aby mieć pewny i komfortowy dojazd. Podczas trzech dni przejechałem 2,5 tysiąca kilometrów. Niestety brak sponsorów dał strasznie po kieszeni, a wyjazd na weekend na zawody wyniósł tyle co tydzień zjazdów w Alpach. Mimo wszystko nie żałuję, to była piękna przygoda. Cieszę się że mogłem spotkać się z pasjonatami skoków narciarskich z całego świata.

- Co szczególnego zapamiętasz z tej imprezy?

- Przejście z flagą Polski przez ulice Insbrucku podczas ceremonii otwarcia był dla mnie wielką dumą i na pewno nie zapomnę tego do końca życia. Tak samo jak i wejście z flagą polski na najwyższy stopień podium. Dla mnie ten złoty medal mimo braku konkurencji w swojej kategorii wiekowej jest nieocenioną pamiątką i symbolem zaangażowania w realizowanie własnej pasji i spełniania swoich marzeń. Udowodniłem wielu osobom, że to co wydaje się praktycznie niemożliwe, jest tak naprawdę możliwe, bo wszystko zależy od nas. Największym utrudnieniem było dla mnie to, że jechałem sam. Klkanaście godzin za kółkiem to niezbyt komfortowa sytuacja. Na skoczni musiałem uważać i skakać asekuracyjnie, żeby nic sobie nie zrobić. Samotny udział w zawodach bez kogoś kto macha chorągiewką albo czeka na ciebie na dole skoczni to trochę ryzykowna zabawa.  Ze startu na skoczni HS75 z bólem serca musiałem zrezygnować ze względu na większe ryzyko kontuzji oraz kwestie finansowe związane z dłuższym pobytem.

- Jaka była frekwencja na trybunach pod skoczniami? Można było faktycznie poczuć atmosferę dużej imprezy? Jej uczestnicy traktują ją bardziej jako zabawę czy rywalizację sportową?

- Kibiców było dość sporo, z racji tego, że warunki śniegowe sprzyjały, na stokach było wielu narciarzy, którzy oglądali nasze zmagania i kibicowali z okolicznych tras narciarskich. Ze skoczkami przyjechały też grupy kibiców z ich krajów i dopingowali spod skoczni swoich znajomych. Stojąc na górze skoczni, każdy chce skoczyć jak najlepiej i osiągnąć jak najlepszy wynik, spora grupa traktuje tę rywalizację bardzo poważnie. Walczą o odległości, o czym świadczy wiele upadków. Mimo wszystko liczy się też dobra zabawa i kreowanie pozytywnej atmosfery. Poznałem wielu uczestnikówi zawodów, jeden z nich pożyczył mi gogle na sobotni trening, ponieważ okazało się, że swoich nie zabrałem. Norwegowie są bardzo otwarci i bardzo lubią Polaków. Podobnie Rosjanie, z którymi złapałem najlepszy kontakt. Byli zdziwieni, że sam przyjechałem. Opowiadali o licznych zawodach weteranów, które organizują u siebie w Rosji, a to właśnie tam, co ciekawe, skacze największa na świecie liczba skoczków-weteranów. Nie zabrakło wielu wspólnych zdjęć na pamiątkę.

- Co czułeś gdy patrzyłeś na skoczni na osoby starsze od Ciebie nawet o pół wieku lub więcej?

- Przyjemnie się patrzy na tych ludzi, którzy pomimo coraz starszego wieku są tak bardzo zaangażowani w swoją pasję, która, wydaje się być przeznaczona dla młodych ze względu na wymaganą od skoczków dużą sprawność. Poznałem wielu świetnych ludzi, to są fanatycy tej dyscypliny, zżyci ze skocznią na dobre i złe, ogromna większość z nich na pewno będzie uprawiać ten sport, dopóki tylko zdrowie pozwoli.

- Na pewno za wieloma z nich kryją się ciekawe historie?

- Pasi Huttunen zaczął skakać w wieku 10 lat w 1977 roku. Jako reprezentant Finlandii nie odnosił znaczących sukcesów, jednak zaraz po zakończeniu kariery skoczka zaczął startować w zawodach weteranów, na których uzbierał dotąd kilkadziesiąt medali. Mieszka obecnie w Kuopio, trenuje przez cały rok, na śniegu i igelicie, przerwy od skoczni nie robi sobie praktycznie w ogóle. Miesięcznie oddaje około 100 skoków. Zimą potrafi na kompleksie Puijo skakać od rana do wieczora. Kilka lat temu jako osoba dochodząca do pięćdziesiątki był pierwszym testerem zmodernizowanego rozbiegu na skoczni w Ruce. Skoczył 140 metrów. W Seefeld zdobył trzy złote medale. Na podium stanął także Anton Zapf, międzynarodowej sławy dyrygent, pianista i kompozytor, a przy okazji od wielu lat skoczek amator, któremu skoki narciarskie pomogły swego czasu w walce z ciężką depresją. Przy okazji każdej tego typu imprezy daje swój koncert. Kolejne krążki do swojego dorobku wywalczył w Seefeld Amerykanin Jack Gąsienica, który w latach 80. jako Jacek Gąsienica-Mracielnik skakał dla reprezentacji Polski.

- Nie da się ukryć, że największą gwiazdą imprezy był Andreas Goldberger. Udało Ci się spotkać Goldiego?

- Goldberger na skoczni K99 wyprzedził drugiego zawodnika o prawie 100 punktów. Skoczył 102 i 104 metry, podczas gdy srebrny medalista skakał w okolice 85 i 90 metra. Trzecie miejsce w tej kategorii zajął Bruno Reuteler, wieloletni reprezentant Szwajcarii, który stawał w przeszłości na podium Pucharu Świata. Udało mi się spotkać Goldiego. Po zawodach w Kitzbühel zorganizował na mniejszej skoczni mini konkurs skoków dla dzieci. To jest bardzo skromna i wiecznie uśmiechnięta osoba. Nie było dla niego ujmą chodzenie z łopatą po skoczni.


Pełne wyniki konkursów skoków można zobaczyć >>>TUTAJ<<<
 

Czytaj też: Marzenia o lataniu, czyli opowieść o ludziach z pasją


 


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (9376) komentarze: (5)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arsendis doświadczony

    Mi to się wydaje że Noriaki będzie skakał do 60 roku życia xd

  • MarcinBB redaktor
    niemożliwe?

    "to co wydaje się praktycznie niemożliwe, jest tak naprawdę możliwe, bo wszystko zależy od nas"
    Faktycznie. Jeśli zawodnik, który nie skończył jeszcze 30 lat może wystartować na zawodach dla weteranów, i zdobywa złoty medal, choć nie pokonał żadnego rywala, to faktycznie nie ma już rzeczy niemożliwych ;-p

    A na serio to bardzo ciekawy wywiad pokazujący bardzo fajne zjawisko. Bez wielkich pieniędzy, bez zbędnego zadęcia, spotykają się pasjonaci skoków (i wszelkich innych sportów) w każdym wieku z całej Europy i pokonując wiele przeciwności robią to, co kochają. Najstarszy skoczek tej edycji, Hare Kolmen maił 81 lat. Ale jeśli się nie mylę, to kilka lat temu na podobnej imprezie na skoczni K25 skakał jakiś dziewięćdziesięciolatek. Głowa mała...

  • higashi bywalec

    Biorąc pod uwagę jak na tle Miettinena (którego nazwisko od czasu do czasu można jeszcze odnaleźć w wynikach Mistrzostw Finlandii czy Veikkaus Cup) wypadł Goldberger to aktualna forma Austriaka powinna spokojnie wystarczyć do zapunktowania w solidnie obsadzonym FIS Cup.

  • Adrian D. redaktor
    @Kolos

    Faktycznie, z tym Vikersund to jakaś błędna informacja.

  • Kolos profesor

    Pasi Huttunen skakał na mamucie w Vikersund ale w 1998 roku. Na pewno nie ok. 20 lat później w wieku ok. 50 lat. Wyniki testów z Vikersund są ogólnodostępne i nigdy ktoś taki tam nie skakał.

    Zresztą w artykule jest błąd w pisowni jego nazwiska.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl