Kilian Peier o kontuzji: Płakałem do późnej nocy

  • 2020-10-30 10:14

Kilian Peier nie otrzyma najbliższej zimy szansy na obronę brązowego medalu mistrzostw świata, który wywalczył w 2019 roku na Bergisel w Innsbrucku. Szwajcarski skoczek wyznaczył sobie już nowy cel, którym będą igrzyska olimpijskie w Pekinie w 2022 roku. O okolicznościach feralnego wydarzenia w Einsiedeln, kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie doznanej podczas mistrzostw kraju, opowiedział w rozmowie z portalem Luzernerzeitung.ch, której fragmenty przytaczamy poniżej.

- W sobotę po rozpoznaniu zerwania więzadła krzyżowego miałem złamane serce. Płakałem do późnej nocy. W niedzielę poczułem się trochę lepiej psychicznie, kiedy pojawiła się przy mnie moja rodzina i dziewczyna. W szpitalu jestem w dobrych rękach. W poniedziałek po południu miałem operację, wkrótce wrócę do domu. Powiedziałbym, że biorąc pod uwagę okoliczności, radzę sobie stosunkowo dobrze - wyznaje 25 zawodnik ostatniej edycji Pucharu Świata.

- Od razu po skoku wiedziałem, że z kolanem nie jest dobrze. Ale początkowo nie dopuszczałem do świadomości najgorszego i miałem nadzieję, że skończy się na strachu, zwłaszcza że na początku ból nie był zbyt silny. Diagnoza jednak nie pozostawiła złudzeń: zerwane zostało więzadło krzyżowe przednie w prawym kolanie. Ponadto uszkodzona została łękotka.

- Tor mojego lotu był bardzo wysoki. Z tego skoku jestem naprawdę bardzo zadowolony. Chciałem pokazać, że jestem obecnie najlepszy w drużynie. Czułem się pewnie, stąd postanowiłem zakończyć próbę telemarkiem. Trenerzy uważają, że moja prawa noga była nieco za bardzo wysunięta do przodu. Ale nie mogę siebie winić za tę sytuację. To tak naprawdę niczyja wina, w lądowanie na 116 metrze na takiej skoczni po prostu jest wkalkulowane ryzyko.

- Moim celem pozostają igrzyska olimpijskie w Pekinie w 2022 roku. Nie chcę się tam tylko pojawić, ale i zaznaczyć wyraźnie swoją obecność. Do tego wydarzenia jest jeszcze ponad rok, to powinno być wystarczająco dużo czasu, aby wrócić do formy. Moim największym wyzwaniem będzie utrzymanie motywacji do tego czasu. Jeśli uda mi się to zrobić, jestem przekonany, że moje ciało też będzie gotowe do nowych wyzwań. Zdaje sobie sprawę, że przyjdą też trudne chwile, na przykład wtedy, gdy koledzy zaczną sezon.

- Nie chciałbym być nieskromny, ale byłem w naprawdę dobrej formie. Czułem, że mogę być blisko światowej czołówki. Podczas ostatnich treningów w Oberstdorfie osiągałem odległości, które pozwoliłyby mi stanąć na podium letnich mistrzostw Niemiec. Szkoda, że nigdy nie dowiem się, na co byłoby mnie stać w tym sezonie. Fakt, że byłem w stanie osiągnąć tak wysoką dyspozycję pomaga mi psychicznie podczas tej przerwy - zakończył brązowy medalista mistrzostw świata w Seefeld. 
 


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (6714) komentarze: (1)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • alo profesor

    Szkoda Killiana. Wracaj szybko

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl