Deschwanden nieoczekiwanym liderem Szwajcarów. "Peier przed kontuzją był w szczytowej formie"

  • 2020-12-05 11:45

Przed rokiem w Niżnym Tagile jedyne jak dotąd pucharowe podium w karierze wywalczył Killian Peier, którego tej zimy zabraknie na skoczniach z powodu poważnej kontuzji kolana. Wobec absencji medalisty mistrzostw świata, a także słabszej dyspozycji Simona Ammanna, na nieoczywistego lidera reprezentacji Szwajcarii wyrósł Gregor Deschwanden, który w przeszłości właśnie w Rosji notował życiowe wyniki. - Latem mieliśmy dużo wewnętrznych sprawdzianów, Killian zawsze był najlepszy. To nie była zacięta rywalizacja, przeważnie był lepszy o 20-30 punktów. Był w szczytowej formie. Starałem się podejmować walkę, ale skakał niesamowicie - mówi w rozmowie ze Skijumping.pl zawodnik, który jesienią został mistrzem kraju, a następnie zaliczył najlepsze wejście w sezon w karierze.

Gregor DeschwandenGregor Deschwanden
fot. Tadeusz Mieczyński

Gregor Deschwanden po raz pierwszy w karierze rozpoczął zimę serią trzech konkursów w punktowanej "30". - Latem testowałem buty, w których skacze Simon Ammann. Teraz nie korzystam z nich w zawodach, ale pozwoliły mi odnaleźć to, co gubiłem w poprzednich latach. Szczególnie mam na myśli moment po wybiciu z progu. W jego butach odnalazłem lepsze czucie nart, co pozwoliło mi znacznie rozwinąć moją technikę i uczynić ją bardziej stabilną. To wszystko udało mi się przenieść na skoki w butach firmy RASS - tłumaczy nam olimpijczyk z Soczi oraz Pjongczangu.

- Dosłownie po sześciu próbach w starym sprzęcie z zimy postanowiłem spróbować butów Simona. Za mną długie testy, ponad 100 skoków. To był interesujący proces, choć dość monotonny z powodu braku zawodów i trenowania w odosobnieniu przez tyle miesięcy - kontynuuje trzykrotny uczestnik mistrzostw świata w lotach narciarskich.

Szwajcar w inauguracyjnym konkursie sezonu w Wiśle zajął 14. miejsce. Wcześniej, przy okazji Letniego Grand Prix na obiekcie im. Adama Małysza, dwukrotnie plasował się w czołowej "10". - Przez całe lato skakałem stabilnie. Buty to oczywiście tylko jedna z wielu składowych poprawy mojej formy. Do tego doszedł m.in. rozwój fizyczny, co nie zawsze szło w parze z techniką. Tym razem wszystko zagrało od początku i błyskawicznie się zazębiło - kontynuuje Deschwanden.

29-latek w ostatnich miesiącach często pojawiał się w Polsce. Powodem jest partnerka z naszego kraju. - W przeszłości moje życie toczyło się tylko wokół sportu i szkoły. Teraz mam kogoś, z kim mogę spędzać czas nie myśląc o skokach narciarskich. Dzięki temu, po powrocie na rozbieg, potrafię się bardziej skupić na sporcie. Uświadomiłem to sobie tego lata, że to pomaga mi zachować większy spokój. Na dyspozycję sportową składa się wiele puzzli. To także jeden z nich. Bywam w Polsce częściej niż w przeszłości, czuję się u was dobrze, natomiast z powodu pandemii podróżowanie między krajami było utrudnione - nie ukrywa skoczek, który debiutował w Pucharze Świata w 2011 roku.

Przytoczona pandemia spowodowała też zmianę terminu jesiennych mistrzostw kraju w Einsiedeln. Te przełożono o kilkanaście dni z powodu zakażeń wykrytych w reprezentacji Szwajcarii po zgrupowaniu w Oberstdorfie. Pozytywny wynik testu otrzymali Killian Peier i Andreas Schuler. - Tak naprawdę nie boję się przesadnie COVID-19. Większe obawy towarzyszą temu, jak może to wpłynąć na funkcjonowanie całej reprezentacji. Na dziesięć dni nasza dyscyplina stanęła w Szwajcarii, natomiast dobrze, że dotknęło to nas latem, jeszcze przed sezonem. Nie straciliśmy z tego powodu wielu konkursów, a mogliśmy wyciągnąć wnioski, jak trenować i lepiej dbać o siebie, by nie zdarzyło się to po raz drugi - wskazuje skoczek.

- Po krótkiej przerwie wróciliśmy na dobrym poziomie do zajęć, ale chwilę później doznaliśmy kolejnego szoku, gdy Killian upadł podczas mistrzostw kraju... - wspomina Deschwanden. 

Zobacz też: Deschwanden mistrzem Szwajcarii, upadek Peiera

Jak smakował pierwszy tytuł mistrza kraju w dniu upadku i poważnej kontuzji kolegi z reprezentacji? - To okropne uczucie. Tego lata, jako drużyna, ciężko pracowaliśmy. Panował dobry duch zespołu, a Killian był oczywistym liderem, który ciągnął zespół. Od razu było wiadomo, co się wydarzyło. Płakał, ponieważ po dosłownie dwóch sekundach zdał sobie sprawę, że cała praca poszła na marne. Mieliśmy dużo wewnętrznych sprawdzianów, Killian zawsze był najlepszy. To nie była zacięta rywalizacja, przeważnie był lepszy o 20-30 punktów. Był w szczytowej formie. Starałem się podejmować walkę, ale skakał niesamowicie. Niestety, doznał kontuzji i dotknęło to całą szwajcarską ekipę. Skakałem równie daleko w mistrzostwach kraju, ale on ruszał z rozbiegu krótszego o trzy belki... Moim zdaniem nigdy nie skakał tak dobrze, ale teraz trzeba skupić się na przyszłości i na sobie, natomiast miło nam, że Killian podczas rehabilitacji nadal towarzyszy zespołowi. Nadal dzielimy się energią w tym trudnym okresie - podkreśla Deschwanden.

Przypomnijmy, iż Killian Peier pod koniec października doznał zerwania przednich więzadeł krzyżowych w prawym kolanie. Jego rehabilitacja łącznie potrwa ponad pół roku.

Zobacz też: Killian Peier poważnie kontuzjowany

Podopieczny Ronny'ego Hornschuha w trzech konkursach otwierających sezon 2020/21 zgromadził 34 punkty, dwukrotnie plasując się w czołowej "20". Aktualnie jest zdecydowanie najlepszym ze Szwajcarów. - Często się o tym mówi na początku sezonu i to na pewno miłe uczucie. Wyniki odzwierciedlają, że stać mnie na dobre występy. Chcę iść przed siebie i pokazywać na skoczni, że mogę być liderem. Mam swoje cele na tę zimę, chcę ponownie wedrzeć się do czołowej "10". Za mną udany początek zimy i jestem tego coraz bliżej - uważa skoczek.

Szwajcar tylko w listopadzie zebrał więcej punktów niż przez dwa ostatnie sezony. Czy w ostatnich kilkunastu miesiaćach pojawiały się myśli o końcu kariery? - Może nie ostatniej zimy, natomiast po mistrzostwach świata w Seefeld myślałem o tym. Doznałem kontuzji stopy, przez co byłem wyłączony z treningów na sześć-siedem tygodni, a następnie tułałem się po Pucharze Kontynentalnym czy zawodach FIS Cup. Skakałem źle. Zadawałem sobie pytania, czy będę w stanie jeszcze wrócić na odpowiedni poziom? Ostatnie lata nie były najlepsze, myślałem o rzuceniu tego, ale teraz jestem szczęśliwy, że postanowiłem podjąć wyzwanie. Wszystko wygląda coraz lepiej, a tylko w Wiśle zebrałem tyle samo punktów, co w poprzedni sezonie <śmiech>... - mówi o swojej sytuacji.

Życiowym wynikiem Deschwandena w Pucharze Świata jest 7. miejsce. Szwajcar takie rezultaty osiągał w Niżnym Tagile, w 2015 i 2017 roku, gdzie odbędą się dwa najbliższe konkursy najwyższej rangi. W 2018 roku skoczek zasłynął kwalifikacyjnym lotem poza 230. metr w Planicy, który z powodu kompensaty za wiatr i długość najazdu nie dał mu nawet awansu do konkursu. - To nie była pierwsza taka sytuacja <śmiech>... Myślę, że jestem pierwszym zawodnikiem na świecie, któremu w przeszłości lot poza 200. metr nie dał awansu do zawodów <śmiech>... Sytuacja z 2018 roku też była dziwna, ale ten skok sprawił mi ogromną frajdę, choć nie dał kwalifikacji. Taki lot jest zastrzykiem energii, po to skacze się na nartach! - kończy przedstawiciel SC Horw.

Z Gregorem Deschwandenem rozmawiał Dominik Formela


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (7570) komentarze: (8)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Oczy Aignera profesor
    @INOFUN99

    Nieistniejący? On tutaj nadal jest i dość często z nim walczysz. Zdaje się, że zablokowano mu kolejne konto. Oczywiście stworzył już następne.

  • pogromca januszy weteran
    Choćby Deschwanden wzniósł się na wyżyny

    ...i tak będzie kojarzony z odpadnięciem w kwalifikacjach do konkursu w Planicy w 2018 pomimo 6. odległości.
    Największa w historii ofiara przeliczników za wiatr i belkę.

  • janbombek doświadczony

    Ktoś kiedyś nazwał Deschwandena mistrzem głupich min na belce, ale to tak na marginesie. Rzeczywiście szkoda Kiliana, z nim w tym sezonie Szwajcarzy mieliby szanse notować życiowe wyniki w drużynówce.

  • INOFUN99 profesor

    Szczerzę, nie byłem pewien, czy Gregor wróci na dobre tory, teraz widzę, że ten powrót następuje. Simon ma swoje lata, cudów po nim oczekiwać nie należy. Szkoda Kiliana. Ktoś z tego forum powiedział, że lubię używać sformułowania "co by było gdyby". to chyba był nieistniejący już Spot, o ile mylność mnie w tej kwestii nie tyka, jednakże, jeżeli spojrzymy na słowa Deschwandena, który mówił, że Kilian był przed kontuzją, w takiej superformie, jakiej nie był nigdy to pokazuje, ile Szwajcarzy stracili. W drużynówkach w szczególności to jest widoczne. Kilian w czołówce, Deschwanden regularnie punktujący, Ammann notujący poszczególne dobre rezultaty i coraz lepiej skaczący Peter, tak by było. Kibicuję temu wysokiemu Szwajcarowi, żeby nie spalił się tą jakże odpowiedzialną funkcją, jaką jest liderowanie zespołem. Talent ma, niech go porządnie i odważnie przekuje w PŚ, bo młodzieniaszkiem już nie jest.

  • Raptor202 profesor

    Mam nadzieję, że on i Peter będą w stanie w miarę regularnie wchodzić do drugiej serii.

  • Robert Johansson252 profesor
    Bardzo fajny artykuł

    Więcej takich by się chciało :)

  • Cinu profesor
    @Seba Aka Krzychu

    Też nie rozumiem tego zdziwienia. Chyba nie liczyliście, że 39 letni Ammann bedzie się wyróżniał?

  • Seba Aka Krzychu profesor

    Dla mnie nie jest to żadna niespodzianka, że Deschwanden jest liderem Szwajcarów.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl