Ramsau - przełamany koszmar Asi Szwab

Wczorajsza informacja o organizacji dodatkowych zawodów kobiecego Pucharu Świata w Ramsau wywołała nieopisaną radość w środowisku skaczących pań. Prawdopodobnie nie będzie to jednak pierwszy międzynarodowy start naszej reprezentacji tej zimy. Aktualna mistrzyni Polski, Joanna Szwab, poinformowała nas o możliwym scenariuszu przygotowań do inauguracji PŚ, zakładającym występ w zawodach niższej rangi. Podopieczna Łukasza Kruczka opowiedziała nam również o wyrównaniu rachunków z obiektem, na którym zainauguruje pucharowy sezon, a z którym miała dotąd mocno na pieńku.

Obiekt w Ramsau, kojarzony przed laty z ratowaniem formy Adama Małysza, to skocznia, z którą Szwab ma bolesne wspomnienia. W 2017 roku doznała tam makabrycznie wyglądającego upadku. Uderzyła głową o zeskok i straciła przytomność. Wstrząs mózgu, zalana krwią twarz, spuchnięte usta i długie dni w austriackim szpitalu - takie były konsekwencje błędu zawodniczki, który doprowadził do feralnego zdarzenia na zeskoku W90-Schanze.- To już na szczęście dla mnie sprawa przeszłości. Byliśmy tam niedawno na zgrupowaniu, miałam okazję do tego, by rozliczyć się z tamtą sytuacją, z tą skocznią i przełamać wszelkie obawy. Teraz jest tylko radość, z tego, że dostaniemy szansę startu w zawodach najwyższej rangi jeszcze w tym roku, bo czekanie do końcówki stycznia mocno by się dłużyło - cieszy się 23-letnia zawodniczka klubu AZS AWS Katowice. - Prawdopodobnie przed Ramsau będziemy mieli okazję przetarcia się w innych zawodach. - dodaje reprezentantka Polski. - 12 i 13 grudnia w Kandersteg odbędą się konkursy FIS Cup. Plan na dziś zakłada, że wystartujemy w Szwajcarii i prosto stamtąd udamy się do Ramsau  Potem czeka nas przerwa, którą będziemy chcieli wypełnić startami w Lotos Cupach. 

Joanna Szwab zaczęła sezon letni skokami na 50 - 60 m. na skoczni normalnej podczas Lotos Cup i LGP we Frensztacie. Zakończyła go zdobyciem w pięknym stylu tytułu mistrzyni Polski w Szczyrku. Czy zawodniczka zdołała utrzymać tak wysoką formę do zimy? - Od jakiegoś czasu trenujemy w Wiśle, także zdążyłyśmy już złapać czucie śniegu. Co do mojej formy, to niestety brakuje jej stabilizacji. Jest raz lepiej, raz gorzej. Walczę na razie o to, by skoki były równe. Gdy to osiągnę, planem będzie dalsze podnoszenie poziomu. To, nad czym najbardziej muszę teraz pracować, to taka kwestia, by nie wychodzić tak agresywnie z progu. Ucinam przez to wysokość - tłumaczy mistrzyni Polski.

Na koniec ubiegłego sezonu Asi uciekły z rąk niemal pewne punkty Pucharu Świata. Z tej racji, że konkurs w Trondheim miał być słabo obsadzony, awans do czołowej trzydziestki mógł być jedynie formalnością. Zawody z uwagi na wzrost zachorowań na koronawirusa zostały jednak odwołane. Czy wejście do drugiej serii któregoś z pucharowych konkursów będzie zatem głównym planem na tę zimę?  - Punkty Pucharu Świata siedzą z tyłu głowy, ale najlepiej niech tam zostaną. Plan jest taki, by krok po kroku realizować swoje cele zadaniowe, nie dać się ponieść złym myślom, nastawianiu się na konkretny wynik. Jeśli uda mi się to osiągnąć, powinno się to przełożyć na jakość skoków. A wtedy wynik przyjdzie sam. 

Jak dotąd najbliżej punktów najważniejszego cyklu Asia Szwab była podczas zmagań w rumuńskim Rasnovie w ubiegłym sezonie. Udział w zawodach zakończyła na 31 miejscu, jak wiadomo pierwszym, które nie jest premiowane awansem. 

Joanna Szwab