Daniela Iraschko-Stolz: to, co zrobiłam, nie było zbyt rozsądne

Daniela Iraschko-Stolz najbardziej doświadczona ze skoczkiń światowej elity od lat toczy boje na dwóch płaszczyznach - z rywalkami na skoczni oraz z własnym organizmem, który często odmawia jej posłuszeństwa. Nie pomaga mu nadmierna czasem ambicja znakomitej zawodniczki, która dała o sobie znać choćby w miniony weekend. 

W sobotę multimedalistka imprez mistrzowskich i zdobywczyni Kryształowej Kuli za sezon 2014/15 pewnie sięgnęła po tytuł mistrzyni Austrii na mniejszej skoczni, wyprzedzając o ponad 30 punktów Evę Pinkelnig. W założeniu miał to być jedyny start Iraschko podczas minionego weekendu. Zawodniczka 3 września przeszła artroskopię kolana i od tego czasu aż do ubiegłego tygodnia nie pojawiała się na skoczni. Plan był taki, że, aby oszczędzić kolano, odpuści niedzielny konkurs na Bergisel. - Dani jak to Dani. Rano zmieniła zdanie i stwierdziła, że te zawody nie mogą jednak odbyć się bez niej, mimo że na dużej skoczni nie skakała od dwóch miesięcy - powiedział trener Austriaczek Harald Rodlauer portalowi Kleinezeitung.at.

Niedzielne zmagania zakończyła ze srebrnym medalem, tym razem sporo tracąc do Pinkelnig. Okazało się, że jej kolano nie było przygotowane do startu na dużym obiekcie. Po zawodach skoczkini opublikowała zdjęcie na Instagramie ukazujące prowizorycznie opatrzony kontuzjowany wcześniej staw. - Niestety skocznia z przeciwstokiem to jeszcze sprawa nie na moje zdrowie. Nie wyszło to na dobre mojemu kolanu. To, co zrobiłam, nie było chyba zbyt rozsądne - mówiła potem. Jest jednak nadzieja, że jej niedzielny "wybryk" nie będzie miał dalekosiężnych konsekwencji. Po mistrzostwach skoczkinie otrzymały dwa tygodnie wolnego, po czym zaczną trenować na torach lodowych. Iraschko - Stolz do sezonu olimpijskiego przystąpi bez nakładania na siebie dodatkowej presji. - Mam już medal olimpijski, w Soczi wywalczyłam srebro. Fakt ten pozwala mi podejść do tej imprezy bez wielkiego obciążenia psychicznego - przyznaje. 

Daniela Iraschko-Stolz