Loty jak strach przed śmiercią lub... - czyli co czują skoczkowie

  • 2022-03-11 22:34

"Loty narciarskie są jak Champions League dla piłkarzy. Wyższa półka. Radę dają sobie tylko najlepsi i najmocniejsi psychicznie" - powiedział kiedyś Mika Kojonkoski. Nam, zwykłym śmiertelnikom - dziennikarzom, kibicom - nigdy nie będzie dane doświadczyć tych ekstatycznych podobno doznań i zrozumieć, na czym polega ich fenomen. Wszystko, co możemy zrobić, to wsłuchać się w głos tych, którzy uprawiają tą ekstremalną aktywność.

W dniu inauguracji mistrzostw w Vikersund portal Heimatsport.de przypomniał słowa Markusa Eisenbichlera, który poproszony o opis swoich przeżyć podczas ponad dwustumetrowych lotów posłużył się dość oryginalnym porównaniem: -  Loty narciarskie są prawie tak samo fajne jak seks. Masz w głowie wiele myśli, ale nie potrafisz ich uporządkować, jesteś po prostu bezgranicznie szczęśliwy - wyjaśniał. - Podczas tych ośmiu sekund można zapomnieć o wszystkim. O każdej złej myśli, o wszystkich stresujących sytuacjach. Można cieszyć się tylko szybkością i stanem nieważkości.

Wczoraj w rozmowie z portalem Sportschau.de o swoich wspomnieniach związanych z przebywaniem w powietrzu podczas ponad dwustumetrowych lotów opowiedział wybitny niemiecki specjalista od największych skoczni, dwukrotny mistrz a także wicemistrz świata w lotach Sven Hannawald: - Skoki i loty to tak jakby porównać zwykły samochód z bolidem Formuły 1. Szum wiatru podczas najazdu jest znacznie głośniejszy, ponieważ poruszasz się z prędkością około 10 km/h wyższą. Następnie wchodzisz w trans, płyniesz jakby w zwolnionym tempie i po prostu się cieszysz. To niesamowite, lecisz i się cieszysz. 

- Byłem zszokowany, gdy zobaczyłem wyniki badań, które wykazały, że poziom adrenaliny podczas wykonywania lotu narciarskiego jest porównywalny z tym występującym podczas strachu przed śmiercią. Ja nigdy nie bałem się śmierci, kiedy siadałem na belce. To znaczy że nasz nasz organizm przyzwyczaja się do poziomu adrenaliny, który przeciętnemu człowiekowi towarzyszy przy lęku o swoje życie. Jednak tak wysoki jej poziom może doprowadzić w końcu nawet do utraty przytomności - uważa Hannawald. 

I rzeczywiście, gdy w 1999 roku Rosjanin Walerij Kobielew doznawał tragicznego upadku w Planicy, jego mózg wyłączył się jeszcze podczas lotu: - Teraz, próbując przeanalizować, co się stało, dochodzę do wniosku, że przytomność straciłem, będąc jeszcze w powietrzu. Jest całkiem możliwe, że mój mózg przestał działać z powodu szalonej prędkości. Prawdopodobnie to właśnie ta okoliczność uratowała mi życie. Zsuwałem się z zeskoku bezwarunkowo, nie mogłem wykonywać żadnych ruchów, ciało samo się układało i to było chyba bezpieczniejsze - wspominał po latach. 

Nie każdy ze skoczków jest jednak w stanie oddać słowami, to co dzieje się z nim w powietrzu na skoczni do lotów i pokusić się o opis swojego stanu emocjonalnego, tak jak byli w stanie zrobić  Eisenbichler i Hannawald. Najczęściej kończy się na ogólnikach i sformułowaniach o tym, że słowa nie są w stanie oddać uczuć szybującego skoczka.

- To jest spełnienie chłopięcego marzenia. I naprawdę brakuje mi słów. Chcę podziękować wszystkim tym, którzy wybudowali dla nas tak wspaniałą skocznię. To trudne do opisania - mówił w 2011 roku Johan Remen Evensen, który w 2011 roku w Vikersund ustanowił rekord świata lotem na 246,5 metra. W podobnym tonie wypowiedział się Paweł Wąsek, zapytany wczoraj o swoje odczucia przez naszego reportera: - To fantastyczna sprawa, nie da się tego opisać słowami. Musisz Dominik iść i sam spróbować - żartował.


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (10173) komentarze: (2)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Skokownik weteran

    Widzę, że teraz będzie mnóstwo artykułów związanych z lotami. To jest świetny pomysł, jeszcze biorąc pod uwagę, że są to artykuły na bardzo wysokim poziomie. To naprawdę niesamowite, jak ci ludzie oswajają się z adrenaliną, kolejny argument za tym, że skoczkowie mają tytaniczną odwagę. Mimo takiego niewyczuwalnego stresu skoczkowie czerpią wielką radość i delektują się tymi "ośmioma sekundami" - podziwiam. Może w Planicy jakiś wywiad z Danielem Andre Tande dotyczący przełamywania lęku i odczuć na mamutach?

  • zimowy_komentator profesor

    Dominik ma atletyczną sylwetkę, więc kilka miesięcy treningu jak u Qiwu Songa i myślę, że na takiej bezpiecznej Vikersund mógłby skoczyć z jakiejś wysokiej belki.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl