Skakali na śniegu w połowie maja - jak Norwegowie uczcili święto narodowe

  • 2023-05-03 12:13

Skoki na śniegu w ciepłych miesiącach w temperaturze dochodzącej do kilkunastu stopni w plusie lub nawet wyższej nie były na przestrzeni dekad jakąś nadzwyczajną rzadkością. Przypadków podejmowania takich inicjatyw mamy w dziejach skoków całkiem sporo. Dziś przybliżymy jedną z takich historii. Będzie ona także punktem wyjścia do przywołania kilku innych niecodziennych inicjatyw, także i polskich. 

Święto konstytucji na skoczni

17 maja jest w Norwegii świętem państwowym. To rocznica uchwalenia konstytucji w 1814 roku. W 1948 roku stolica kraju, Oslo, świętowała ten dzień w wyjątkowy sposób. Kilkadziesiąt tysięcy widzów obserwowało zmagania skoczków narciarskich na śniegu.

Jak czytamy na portalu kieruneknorwegia.pl: „W Norwegii jest to dzień wolny od pracy, jest to również święto norweskiej flagi. Od połowy kwietnia stopniowo zaczyna przybywać na sklepowych półkach ozdób w barwach narodowych. Można kupić dosłownie wszystko w barwach narodowych: czerwono-granatowe świeczki, zastawę, serwety, kotyliony. Norweskie flagi sprzedawane są nawet w dyskontach spożywczych. W sklepach pojawiają się też specjalnie sprowadzane w dużych ilościach owoce w kolorach Norwegii, czyli truskawki, borówki, maliny. Cukiernie mają w swojej ofercie torty ozdobione tymi owocami.”

Głównym inicjatorem świętowania tego dnia na skoczni narciarskiej był Roar Antonsen, prezes lokalnego klubu. Pracy było co nie miara. Pod skocznię znajdującą się w parku Ola Narr przywieziono ciężarówkami chłodniami 75 000 litrów śniegu, który następnie był rozprowadzany po obiekcie przez dziesiątki ochotników, dzieci i dorosłych. Jak pisał dziennik Aftenposten wszystkie ciężarówki przejeżdżające przez miasto oklejone były plakatami reklamującymi wydarzenie. Taka forma promocji imprezy okazała się bardzo efektywna, bo pod skocznią według orientacyjnych szacunków pojawiło się 50 tysięcy widzów! Na starcie stanęli najlepsi norwescy skoczkowie, łącznie z legendarnym Birgerem Ruudem.

Z Oslo do... Londynu

Pomimo obecności licznych gwiazd wśród 62 uczestników zawodów, konkurs wygrał skoczek, ale przede wszystkim kolarz i piłkarz, Paul Sætrang, uzyskując 28 metrów. Impreza zakończyła się sukcesem, toteż rok później rozegrano jej drugą edycję. Tym razem wygrał Arnfinn Bergmann, późniejszy mistrz olimpijski z Oslo z 1952 roku. W swoim zwycięskim skoku uzyskał 29 metrów, poprawiając o jeden metr ubiegłoroczny rekord skoczni. Druga edycja, oprócz rywalizacji czysto sportowej, miała charakter wielkiego festynu. Jedną z konkurencji były skoki w przebraniach. A kreatywność uczestników nie znała granic.

Zaskakujący jest epilog tej historii. Wydarzenia z Oslo stały się dla Norwegów inspiracją do tego, by podobny konkurs przeprowadzić w... Londynie. Pomysł spotkał się z aprobatą Angielskiego Związku Narciarskiego i w 1950 roku zbudowano 25-metrową skocznię w Hampstead Heath w północnej części stolicy Wielkiej Brytanii. Specjalnie na tę okazję z Norwegii przetransportowano samolotem 45 ton śniegu. Tym razem nie ryzykowano jednak późnowiosennego terminu, bo i nie było takiej potrzeby.

24 i 25 marca rywalizowali tam między sobą przedstawiciele uniwersytetów Cambridge i Oxford i dodatkowo norwescy skoczkowie, wśród których najlepszy okazał się Arne Hoel, trzeci zawodnik siódmej edycji Turnieju Czterech Skoczni. Rekordzistą obiektu z wynikiem 30,5 m został Reidar Andersen, medalista igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata. Zmagania skoczków w stolicy Wielkiej Brytanii miały oglądać podobne rzesze widzów, co wspomniane konkursy w Oslo. W przeciwieństwie do zmagań w parku Ola Narr ta inicjatywa była tylko jednorazowa.

Na Kasprowym Wierchu i Hali Kondratowej

Czy w Polsce organizowano zawody na śniegu w ciepłych miesiącach? Oczywiście, choć nie były to wydarzenia tak spektakularne jak to w Norwegii. Wykorzystywano po prostu sprzyjające warunki pogodowe w terenach wysokogórskich. 17 maja 1937 roku (zbieżność dat z norweskim świętem rzecz jasna przypadkowa) rozegrano zawody na skoczni zbudowanej na Kasprowym Wierchu.

Zwyciężył w nich Jan Bochenek po skokach na 34,5 i 32,5 metra. Ale to wcale nie było jeszcze terminowe ekstremum, jeśli chodzi o polskie skakanie na śniegu poza sezonem zimowym. W 1955 roku zima niespodziewanie zawitała w wysokie partie Tatr... w połowie czerwca. Zjazdowcy codziennie wjeżdżali na Kasprowy Wierch, gdzie dane im było szusować w idealnych warunkach, skoczkowie natomiast zbudowali naprędce terenową skocznię na Hali Kondratowej, na której podczas rywalizacji osiągali ponad czterdziestometrowe odległości.

A to i tak jeszcze nic. Amerykanie z Lake Placid potrafili organizować konkursy na śniegu w... lipcu. I to dość regularnie, na przestrzeni kilku dekad. Przed dwoma zaś laty fińscy dwuboiści zbudowali maleńką, 10-metrową skocznię przy stadionie baseballowym w miejscowości Imatra na sam koniec lipca. Rozegrali konkurs na śniegu w temperaturze przekraczającej 30 stopni Celsjusza. Szerzej o tym wydarzeniu pisaliśmy >>>TUTAJ<<<

Fragmenty konkursu w Ola Narr z 1948 roku można obejrzeć >>>TUTAJ<<<

Fragmenty konkursu z Londynu można obejrzeć >>>TUTAJ<<<

Materiał ukazujący skoki narciarskie w lipcu na śniegu w Lake Placid można obejrzeć >>>TUTAJ<<<

Czytaj też: Eurowizja i skoki, czyli "najdziwniejszy konkurs w historii narciarstwa"

 


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (4740) komentarze: (2)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor

    "skoczkowie natomiast zbudowali naprędce terenową skocznię na Hali Kondratowej, na której podczas rywalizacji osiągali ponad czterdziestometrowe odległości."
    Da się? I dziś można, ale lepiej wywalić ponad sto tysi publicznych pieniędzy na obiekt K-4 (zjeżdżalnię) na terenie szkoły w Kielcach... :-)

  • Kolos profesor

    Kolejna ciekawa ciekawostka.

    Dodam, że w Polsce zdarzało się, że organizowano zawody wielkanocne w skokach na śniegu.

    Generalnie tak do lat 50 XX w. Skoki miały bardziej amatorski charakter, skocznie w większości były nie duże, drewniane i dało się je postawić prawie, że byle gdzie.

    Do tego wtedy jeszcze korzystano ze skoczni terenowych w wyższych partiach gór (np. ta na hali kondratowej była stosunkowo długo użytkowana).

    Dziś to już nie możliwe, profesjonalizacja skoków czy ogólnie sportu poszła za daleko.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl