"Powiedziałem sobie: na co mi to?" Ziga Jelar - kolejny skoczek z lękiem wysokości

  • 2023-08-12 18:07

Sigurd Pettersen, Andreas Widhoelzl, Andreas Wank, Daniel Andre Tande, Filip Sakala, Lukas Mueller... To  nazwiska tylko niektórych skoczków przyznających się otwarcie do lęku wysokości. W ostatnich dniach tego rodzaju "coming outu" dokonał także Słoweniec Ziga Jelar.

- Chciałem pomóc mamie przy malowaniu ram okiennych na drugim piętrze domu - opowiadał kiedyś Daniel Andre Tande. - Kiedy byłem już w połowie drabiny, przylgnąłem do niej i zamknąłem oczy. Jakieś 10-15 minut zajęło mi zejście na dół - wspominał. - Bardzo boję się wysokości - przyznał też były czeski skoczek, Filip Sakala. - Nie mam problemu z oddaniem samego skoku, ale przebywanie na wieży i oczekiwanie na skok jest dla mnie bardzo męczące. Największe cierpienie przeżywam, kiedy zapala się czerwone światło, kiedy wiem, że moja mordęga potrwa jeszcze o trzydzieści sekund dłużej - opowiadał. Specyficznie rzecz się miała u Roberta Matei, który nie miał problemów z lataniem na mamutach, ale akrofobia włączała mu się zawsze na skoczni w Lahti, która nie należy przecież nawet do największych dużych obiektów.

- Tak, mam lęk wysokości - przyznał niedawno Ziga Jelar. W jego przypadku ujawnia się on tylko w określonych momentach. -  Gdybym wspiął się na wysokie drzewo lub spoglądał przez okno wysokiego budynku, od razu miałbym miękkie nogi, szybko kręciłoby mi się w głowie. Takich sytuacji unikam. Ale kiedy zakładam sprzęt sportowy coś mi przeskakuje w głowie i uwalniam się od wszystkiego. Do tego dochodzą adrenalina i prędkość. Poza tym, lecąc w powietrzu, nie odczuwa się tak bardzo wysokości.

- Nawet kiedy pojechałem na większą skocznię, to nie bałem się - opowiada. - Zawsze traktowałem to jak wyzwanie. W końcu jednak stało się, co miało się stać i dopadł mnie strach. Było to na starej skoczni w Velenje, gdy wchodziłem po drewnianych, kompletnie rozklekotanych schodach na szczyt wieży… Straszne! Wtedy powiedziałem sobie: na co mi to? Lepiej byłoby spróbować jakiegoś innego sportu, np. ścigania się samochodami. Po prostu czegoś gdzie nie trzeba przebywać w powietrzu. Tam na górze tak mi się trzęsły ręce, że ledwie udało mi się zapiąć wiązania. I wtedy spojrzałem na tę żelazną konstrukcję, znów zakręciło mi się w głowie i trener zamachał. No i zjechałem.

- Wtedy też pierwszy raz przeżyłem poważny upadek, bo ten skok był w pewnym sensie bardzo, bardzo dziki. Do dziś wszystko pamiętam: bolał mnie bok, bolały żebra, ledwo mogłem się podnieść. A trener powiedział do mnie: "No cóż, Žiga, teraz weź oddech i skocz jeszcze raz. Bo jeśli teraz nie skoczysz teraz, to już nigdy nie skoczysz na tej skoczni" - relacjonuje słoweński skoczek. 

Ostatniej zimy Jelar zajął 17. pozycję w klasyfikacji generalnej. W Rasnovie, plasując się na drugim miejscu, po raz czwarty stanął na indywidualnym podium zawodów Pucharu Świata. W samej końcówce sezonu znów pojawiły się jednak tak często go prześladujące perturbacje zdrowotne, wskutek których trafił najpierw do szpitala w Lahti, a następnie w Kranju. Po spędzeniu czternastu dni w szpitalnych łóżkach mimo osłabienia zajął jednak szóste miejsce w Planicy w konkursie kończącym sezon 2022/23.


Adrian Dworakowski, źródło: Elle.metropolitan.si+informacja własna
oglądalność: (7155) komentarze: (1)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor

    Też mam ten lęk. Podziwiam tych, którzy z tym potrafią skakać ze skoczni.
    A on w dodatku dobrze śpiewa i skakać nie musi... :-)

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl