Od Rusiewa do Zografskiego. Skoki narciarskie w Bułgarii

  • 2024-08-01 10:44

Za niecałe dwa tygodnie rusza wyjątkowo długo wyczekiwana w tym roku, kolejna edycja Letniego Grand Prix. Głównej nagrody będzie bronił tym razem reprezentant wciąż egzotycznej w tej dyscyplinie Bułgarii. Władimir Zografski jest trzecim Bułgarem, który zwyciężył w cyklu organizowanym przez Międzynarodową Federację Narciarską.

G. Sobczyk, W. Zografski i A. ZapotocznyG. Sobczyk, W. Zografski i A. Zapotoczny
fot. Tadeusz Mieczyński
Władimir ZografskiWładimir Zografski
fot. Tadeusz Mieczyński
Władimir ZografskiWładimir Zografski
fot. EXPA

Inspiracja z seansu filmowego

Pierwsze próby prymitywnego jeszcze skakania na nartach na terenie Bułgarii datuje się na 1919 rok. W latach 1922-23 zaczęły powstawać coraz lepszej jakości skocznie terenowe. Zorganizowane narciarstwo skokowe zaczęło się w Bułgarii w sezonie 1924/25. Późną jesienią, zanim spadł jeszcze śnieg, odbyła się seria zajęć teoretycznych, które poprowadził gość z zagranicy Franz Menschika. W grudniu 1924 roku ukończono budowę dwóch pierwszych skoczni narciarskich w Sofii, w rejonie Lyulin. 8 lutego rozegrano premierowe na bułgarskiej ziemi zawody w skokach, w których zwyciężył Borys Rusiew. W swoim zwycięskim skoku uzyskał 8,90 m. Konkurs ten uznano później za pierwsze mistrzostwa Bułgarii. 

Rusiew, bułgarski pionier na skoczniach, ze skokami narciarskimi zetknął się po raz pierwszy jako dziecko, w 1911 roku. Ludzi lecących na dwóch deskach przypiętych do nóg zobaczył podczas seansu filmowego. To był punkt zwrotny w jego młodzieńczym życiu. Od tego momentu zaczął robić wszystko, by podążyć śladem filmowych postaci. W pierwszych latach funkcjonowania bułgarskich skoków nie miał sobie równych. W 1928 roku osiągnął znakomitą, jak na tamtejsze warunki, odległość 25,5 metra. Na krajowych mistrzostwach był niepokonany do 1931 roku. Dopiero rok później wyprzedził go nieznacznie Nikola Dymitrow. 

Do połowy lat 30. w Bułgarii powstało kilka kolejnych skoczni, w Welingradzie, Gabrowie, Bankji. W 1934 roku pod górami Witosza we wsi Czernia Kos w pobliżu Sofii ukończono budowę skoczni K-50, którą prowadził inżynier Jordanow. Już podczas pierwszego konkursu padł rekord Bułgarii. Wspomniany Nikoła Dymitrow przed 30-tysięczną publicznością uzyskał 42 metry. 

Olimpijski niewypał

W 1935 roku rozegrano tam pierwsze w Bułgarii międzynarodowe zawody w skokach. Przyjechali goście z Austrii i Jugosławii. Zwyciężył Austriak Eberhard Galeitner. W najdłuższym skoku uzyskał 56 metrów. Podczas sesji treningowej ten sam zawodnik ustanowił rekord skoczni, lądując na 61 metrze. Najlepszy z gospodarzy, Borisław Jordanow, był czwarty, w najlepszej próbie skacząc na odległość 34 metrów. Po II Wojnie Światowej tamtejsze rozbudowane jeszcze skocznie K-25 i K-61 zyskały dodatkowo na znaczeniu, bo zostały wyposażone w maty igelitowe. Wybuch wojny zastopował rozwój bułgarskich skoków. Pierwsze po wojennej zawierusze zawody o mistrzostwo kraju, w których zwyciężył weteran Nikoła Dymitrow rozegrano w 1945 roku.

W 1948 roku dwaj najlepsi bułgarscy skoczkowie, Georgij Doikow i Nikola Delev zostają wysłani do Sankt Moritz na igrzyska olimpijskie. Obaj startują tylko w treningach. Skocznia olimpijska jest dla nich za duża, czują przed nią respekt lub mówiąc bardziej wprost - boją się jej. Do olimpijskiego debiutu więc nie dochodzi, co w środowisku przyjęte jest ze sporym rozczarowaniem. Być może po części z tego powodu na olimpijski debiut bułgarskie skoki poczekają jeszcze kilka dekad.

Nie był to jednak dla dyscypliny śmiertelny cios. Już później wysłano młodego Jordana Konstantinowa po naukę do Zakopanego na zawody o Puchar Tatr, a że poradził sobie całkiem przyzwoicie w 1950 roku na zawody z tego cyklu do Czechosłowacji udało się już trzech skoczków, oprócz Konstantinowa byli to również Delev oraz Alexander Pietrow. 

Do podniesienia poziomu bułgarskich skoczków coraz bardziej zaczęły się przyczyniać wizyty zagranicznych ekip, zwłaszcza polskich, niemieckich i jugosłowiańskich. Dużym sukcesem miejscowych działaczy było zatrudnienie w 1963 roku na stanowisko trenera NRD-owskiego medalisty olimpijskiego z 1956 roku Harrego Glassa. Bułgarzy zaczynają wówczas coraz częściej i coraz liczniej pokazywać się na skoczniach Europy. Do tego zdarzają im się od czasu do czasu wyniki, które odbiegają na plus od wyników przysłowiowych statystów.  

Wygrywają z Polakami

W latach 70. w obliczu kryzysu polskich skoków w jednym z wywiadów prasowych trener Stanisław Węgrzynkiewicz zwrócił uwagę na progres Bułgarów, którzy zaczynają dawać się we znaki nawet Polakom.  - Nigdy nie było u nas w tej konkurencji za dobrze, choć medale przysłaniały niektórym mało wesołą rzeczywistość. Ale tak dramatycznej sytuacji jak obecnie — nie pamiętam od lat. Drużynowo przegrywamy już nawet z Bułgarami, którzy jeszcze przed paroma laty dostawali od nas solidne lanie. Tylko patrzeć, jak Węgrzy zdystansują naszych skoczków... (...) Podobnie nasz przemysł „zapomniał” o produkcji kombinezonów dla skoczków. Dzisiaj cały świat — niech pan spojrzy choćby na Bułgarów — skacze w aerodynamicznych kombinezonach. Czy to taka wielka sztuka uszyć w Polsce odpowiedni strój dla narciarza? Chłopcy startują często w strojach uszytych przez... rodziców. 

Być może trener Węgrzynkiewicz nieco wyolbrzymił problem, ale faktem jest, że zdarzały się konkursy przynoszące Polakom zawstydzające wyniki. Weźmy na ten przykład Narciarskie Młodzieżowe Zawody Przyjaźni Krajów Socjalistycznych, które w 1975 roku zawitały do Zakopanego. W czołowej dziesiątce znalazło się tylko dwóch Polaków, tyle samo przedstawicieli mieli Bułgarzy. 4. był Walentin Bożiczków, a 6. Peter Dimitrow. Spośród Polaków, najlepiej zaprezentował się piąty Henryk Tajner, a na 10. pozycji uplasował się Piotr Fijas.

Dobre lata 80.

Pod sam koniec lat 70. otwarto skocznię narciarską w Borowcu, która w latach 80. dwukrotnie gościła skoczków w ramach Zimowej Uniwersjady, ale która też zapoczątkowała najlepszą aż do czasów Zografskiego dekadę bułgarskich skoków. To, co nie udało się w Sankt Moritz w 1948 roku, udało się w Sarajewie w 1984. Bułgarzy wreszcie zadebiutowali w olimpijskim konkursie skoków. Władiir Brejczew na normalnej skoczni zajął 19. pozycję i aż do 2018 roku i 14 miejsca Zografskiego w Pjongczangu było to największe olimpijskie osiągnięcie bułgarskiego skoczka.

Zresztą do czasu Władimira, Brejczew był bezsprzecznie skoczkiem numer 1 w bułgarskich skokach. Jako pierwszy tamtejszy zawodnik wygrał cykl zawodów organizowanych przez FIS. Na 39 lat przed triumfem Zografskiego w LGP, Brejczew wygrał klasyfikację generalną Pucharu Europy (odpowiednik dzisiejszego Pucharu Kontynentalnego). Łącznie na podium tego cyklu stawał 9 razy. Pięciokrotnie zdobywał punkty PŚ, z tymże wówczas otrzymywała je tylko czołowa "15" konkursu. Trzy razy zmieścił się w czołowej "10" (w sezonie 1989/90 zajął 8. miejsce w Thunder Bay, 10. pozycję w Harrachowie oraz 7. lokatę w Planicy) Ma w swoim dorobku triumfy w Turnieju Szwarcwaldzkim i Turnieju Trzech Państw.

Dwa lata później sukces Brejczewa powtórzył Walentin Bożiczkow i także rozstrzygnął na swoją korzyść rywalizację o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Europy. On jednak, w przeciwieństwie do Brejczewa w poważniejszych zawodach nigdy nie zaistniał. Zimą 1989/90 10. miejsce w Libercu wywalczył Zacharij Sotirow i były to jego jedyne punkty zawodów najwyższej rangi w karierze. W latach 90. i  na początku XXI wieku honoru bułgarskich skoków próbował bronić, często samotnie, Georgij Żarkow, ale raczej bez powodzenia. 

Era Zografskiego

W pierwszej dekadzie XXI wieku Bułgarzy mieli dwóch utalentowanych młodych skoczków, bo oprócz Zografskiego niezłe momenty notował urodzony w 1989 roku Petar Fartunow. W 2009 roku w Planicy skokiem na 175 metrów poprawił 18-letni rekord Bułgarii, który dotąd należał do wspomnianego Sotirowa i ustanowiony został w Kulm w 1991 roku (162 metry). Rozwój Fartunowa w pewnym momencie się jednak zatrzymał i skoczek dał sobie spokój z zawodowym sportem.

Zanim Zografski zaczął odnosić sukcesy, w dość kuriozalnych okolicznościach miał zadebiutować w zawodach FIS. Tak sam opowiadał po latach o tym zdarzeniu: - Mój pierwszy międzynarodowy wyjazd na zawody dla seniorów miał miejsce, kiedy miałem 11 lat. Nie było wtedy w Bułgarii zbyt wielu skoczków, więc to mnie zabrano na Puchar Kontynentalny (Lauscha 2005 r. – przyp. red.) W tym czasie dla naszej federacji już sam udział jej przedstawiciela w zawodach takiej rangi był ważny. Ja natomiast nie byłem jeszcze na to przygotowany. Ważyłem wtedy około 30 kilogramów. Nie radziłem sobie w powietrzu, upadłem podczas jednej z prób. Jako niedoświadczone dziecko nie powinienem startować w takich zawodach. Z tego co wiem, Międzynarodowa Federacja Narciarska po tym wydarzeniu podniosła dolny limit wieku zawodnika w takich konkursach.

W 2009 roku odniósł swój pierwszy duży sukces międzynarodowy. Podczas Zimowego Festiwalu Młodzieży Europy zdobył srebrny medal, przegrywając tylko z Peterem Prevcem, ale dwa lata później na mistrzostwach świata juniorów był już najlepszy. W seniorskiej karierze jego losy toczyły się różnie, często nie na miarę jego nieprzeciętnego talentu. Przyzwoite sezony przeplatał z bardzo słabymi. Trzy razy udało mu się uplasować w czołowej "10" Pucharu Świata, najwyżej, bo do szóstego miejsca doskoczył w Ruce w 2018 roku. Po zwycięstwie w cyklu LGP w 2023 roku apetyty na zimę były spore, ale znów skończyło się bez fajerwerków. 

Pierwszym zagranicznym trenerem Władimira był szkoleniowiec Jensa Weissfloga, Joachim Winterlich. Potem Bulgara prowadził Alex Pointner, Matjaz Zupan, aż w końcu stery jednoosobowej reprezentacji Bułgarii przejął Grzegorz Sobczyk. Były także momenty, kiedy Władimira trenował jego ojciec, Emil Zografski. - To osoba, która uczyniła ze mnie sportowca i której bardzo dużo zawdzięczam - opowiadał skoczek. - To, że jestem tu, gdzie jestem, to jego zasługa. W późniejszym czasie bywały jednak chwile, gdy istniało między nami duże napięcie. Gdy spędza się z sobą 24 godziny na dobę, a rzeczywistość czasem mija się z oczekiwaniami, może dochodzić do trudnych sytuacji. Nigdy nie było w moim przypadku tylu napięć na linii ojciec-syn, co na linii zawodnik-trener. Lata 2014-2017 to był dla mnie bardzo trudny okres. Gdy nic nie wychodziło, komplikowały się moje relacje z ojcem. 

Co poza Zografskim dzieje się w bułgarskich skokach? Niewiele. Grupka młodych zapaleńców nie ma w kraju infrastruktury do uprawiania swojej dyscypliny. Trenuje więc na zagranicznych skoczniach, a to za mało, by osiągnąć choćby poziom punktowania w FIS Cup.

 

Opracowano na podstawie:
Cки - скок, I.Staykov i G.Hohmut
Gazeta Krakowska
Novsport.com
Sportal.bg


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5294) komentarze: (8)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Fan_ekipy_pod_narty weteran

    Prędko następcy Zografa nie znajdziemy.

  • sledzik16 profesor
    @Arturion

    Jeszcze byś poczytał i się dokształcił czym jest TIR bo mnie to bardzo razi ... jak Ciebie kiedyś.
    Bo nie sądzę że taki polonisya nie wie co to znaczy. Aktualnie to jezdze ciezarowka ale i TIRem się zdarzało na RUS BY czy KAZ.

  • sledzik16 profesor

    @ARTURION
    Niestety w przeciwieństwie do Ciebie gdzieś byłem i widziałem mowie tutaj o skoczniach i zawodach nie tylko na Podlasiu. I dla Twojej wiadomości w USA też... nie na obiekcie ale byłem.

    Druga sprawa więcej komentarzy od Ciebie nie ma tutaj chyba nikt a tak bezsensownych jak Twoje to już na pewno.

    A trzecia sprawa to nie wchodzi między wódkę a zakaske. Bo mnie to co ty piszesz to najmniej obchodzi więc dostosuj się pod tym względem do innych.

    Wszystko w temacie. I bardzo bym chciał zobaczyć tych Twoich świetnych juniorów w kadrze A jak będą im grać Mazurka Dabrowskiego 🇵🇱

    A jeszcze jedno to prawda że Ty w tej Żabce sprzedajesz?

  • Arturion profesor
    @sledzik16

    A weź pod uwagę, że komentarzy w tym roku masz dużo więcej ode mnie.
    A większość to albo głupie polemiki, albo odpowiedzi na posty, których autor odpowiedzi nie oczekuje.
    Jak przychodzi do szczegółów, to twoja mądrość sprowadza się:
    1. do czarnowidztwa (tzw, "polskie [***]").
    2. do "byłem i widziałem". Nawet w USA - wyczyn na tirowca.
    Bez odbioru, dla mnie jesteś spotem, podobnie jak kolejski. A wasza "sroga polemika: była ustawką. Ot, co.

  • sledzik16 profesor
    @Arturion

    Ty byś tez troszeczkę przywolnil z tymi komentarzami ... Bo niektóre to tak delikatnie żeby się pokazać tylko ze szkoda że nie od tej dobrej strony. To taka mała sugestia na przyszłość.

    Jak ty jesteś tutaj powazny to lepiej się ugryz w jezyk i delikatnie nie ośmieszaj.
    I pisz na temat a nie to co myślisz bo chyba Twój przemyślenia nie są tematem artykułu

    Bo te Twoje tysiące komentarzy zebrać do kupy to ¾ z nich to całkowicie nie na temat.

  • Arturion profesor
    @szczurnik

    Jak się nie ma większych problemów, to po co komentować?
    Sledzik, Szczurnik i Kolejski,
    To trzej wieszcze naszej* klęski...

    *) - Poważnych użytkowników portalu.

  • szczurnik stały bywalec

    Czy Nikola i Nikoła Dymitrowie to nie ten sam człowiek? Jeśli tak, to powinien mieć jedno imię.

  • sledzik16 profesor

    Szkoda ze Zagorafski 🇧🇬 mimo udanego LGP w poprzednim sezonie nie pokazał nic szczególnego w zimie. Dlatego na zmagania w LGP nie ma co patrzeć na formę poszczególnych zawodników ponieważ nie jest to w żaden sposób adekwatne do formy w sezonie zimowym.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl