Sukcesy i porażki, afery i konflikty. Heinz Kuttin a sprawa polska

  • 2024-08-15 11:30

Edi Federer, Heinz Kuttin, Stefan Horngacher, Harald Pernitsch, Thomas Thurnbichler, Mathias Hafele, Harald Rodlauer, Theresa Koren i teraz Alexander Stoeckl. Bardzo długa jest lista austriackich nazwisk zaangażowanych w różnych rolach i w różnym zakresie w XXI wieku w polskie skoki. Najpiękniejsze zgłoski w tej historii napisał oczywiście Horngacher, ale najciekawszy z różnych względów był być może czas spędzony w Polsce przez Heinza Kuttina. Sukcesy i porażki, afery i konflikty - tak w skrócie wyglądał ten okres.

Prorocze obawy Tajnera

Jedno trzeba przyznać bezsprzecznie i bezapelacyjnie. Heinz Kuttin był znakomitym skoczkiem. Fantastycznie zapowiadał się już jako junior, zdobył pięć złotych medali mistrzostw świata dla młodzieżowców - dwa indywidualne i trzy drużynowe. Ma w swoim dorobku indywidualne złoto i brąz mistrzostw świata, a także brąz igrzysk olimpijskich. Trzynaście razy stawał na podium zawodów Pucharu Świata. W 1995 roku, w wieku 24 latach jego świetnie rozwijającą się karierę zatrzymała ciężka kontuzja kolana. Kuttin został wówczas trenerem w centrum szkoleniowym w Villach, a w czasie, gdy austriacką kadrę prowadził Hannu Lepistoe, ściśle współpracował z reprezentacją kraju.

26 maja 2003 roku biuro prasowe Polskiego Związku Narciarskiego ogłosiło, że Heinz Kuttin został trenerem polskiej kadry B, składającej się z pięciu juniorów, a także dwójki seniorów - Wojciechów, Skupnia i Tajnera. Powołanie akurat jego osoby na to stanowisko nie było sprawą oczywistą. Miał bowiem silnego kontrkandydata w osobie swojego rodaka, Richarda Schallerta, który później dwukrotnie zostanie trenerem czeskiej kadry. To pod jego okiem największe sukcesy odniesie Roman Koudelka. 

Asystentem Austriaka został Łukasz Kruczek, który właśnie skończył karierę zawodniczą. - Heinz Kuttin jest na pewno bardzo wymagający, ale równocześnie cechuje go spokój, opanowanie. Nie ma w grupie zbędnej nerwowości. Mamy w 90 procentach bardzo młodziutką grupę, kilku zawodników będzie juniorami przez jeszcze dwa sezony. Ci chłopcy muszą spokojnie popracować, nikt nie może ich popędzać - opowiadał po dwóch miesiącach współpracy z Kuttinem

O nowym trenerze ciepło wypowiadał się trener pierwszej reprezentacji, Apoloniusz Tajner, już wtedy jednak, w 2003 roku, miał proroczą świadomość, że Austriak może stanowić dla niego zagrożenie. -  Można to i tak interpretować, zważywszy na to, że moje kontakty z prezesem (Pawłem Włodarczykiem - przyp. red.) są mocno napięte. Jak dalej będzie, nie wiem. Jest teraz trener, który za rok, albo i wcześniej, może mnie zastąpić. Jest to jednak sytuacja korzystna dla skoków. Nie czuję z tego powodu dyskomfortu, gdyż od tej pracy nie zależy moje życie. Nie muszę się obawiać utraty pracy, ponieważ moja sytuacja finansowa jest stabilna. Nie ma więc finansowego straszaka, pod tym względem jestem niezależny. Nie znaczy to jednak, że rezygnuje ze swoich ambicji. Przeciwnie, będę się starał jak najdłużej utrzymywać wyniki Małysza, a pozostałych podciągnąć - tłumaczył trener Małysza i spółki.

"Nie mają mięśni brzucha i grzbietu"

Już po sezonie letnim mina Kuttinowi mocno zrzedła. Przyznał, że był zszokowany poziomem przygotowania fizycznego polskich skoczków. - Pierwsze wrażenia są dosyć smutne, ale powiem o tym. Nie macie systemu szkoleniowego w skokach - mówił  w rozmowie z Rzeczpospolitą. - Zawodnicy trenują w klubach, ale nie wiedzą, jaki powinien być ten trening. W mojej grupie miałem 27-letniego Wojciecha Skupnia, czyli skoczka już ukształtowanego, drugi miał 23 lata, potem czterech 17-letnich i jednego 16-letniego. Wszyscy oni, sportowcy w różnym przecież wieku, prawie nie mają mięśni brzucha oraz grzbietu. Byłem tym zdumiony. Bez tych mięśni cała praca, jaką wykonuje się na treningu, nie bardzo ma sens, a siła odbicia idzie w powietrze. Zabrałem się więc za usuwanie tych zaległości, bo moim zdaniem jest to konieczne. W Austrii mięśnie brzucha i grzbietu rozwija się u skoczków, kiedy mają dwanaście, trzynaście lat. Takie są moje doświadczenia jako skoczka i takie są ogólne treningowe zasady - tłumaczył Kuttin.

W tym samym wywiadzie dodał, że z uwagi na tak fatalną kondycję fizyczną zawodników nie jest w stanie zagwarantować żadnych sukcesów w nadchodzącym sezonie. Czas pokazał, że Austriak niepotrzebnie się tak asekurował, bo zima była naprawdę udana. Skupień wrócił po długiej przerwie do punktowania w Pucharze Świata, Tajner zanotował najlepsze momenty w, niezbyt bogatej co prawda, karierze, a nasi juniorzy z norweskiego Strynu wrócili z medalami z młodzieżowych mistrzostw świata. Mateusz Rutkowski efektowanie pokonał rodzącą się gwiazdę Pucharu Świata, Thomasa Morgensterna i wywalczył złoto, drużyna wyskakała srebrny medal. Tymczasem pierwsza reprezentacja dowodzona przez Tajnera zawodziła na całej linii. Po trzech genialnych sezonach Małysz mocno spuścił z tonu, o wynikach pozostałych zawodników nie ma nawet co wspominać. 

Sytuacja "trenera z magiczną chorągiewką" stawała się z każdym tygodniem coraz trudniejsza. W międzyczasie do pieca dołożył jeszcze Robert Mateja, który na łamach Przeglądu Sportowego mocno skrytykował Tajnera. - My, w polskiej kadrze, od trzech lat nie robimy nic innego, a świat się zmienia. Cały czas te same treningi, ćwiczenia... Na treningach jest tak nudno i standardowo, że gorzej już być nie może. Jak myślę o kolejnych skokach w Ramsau, które mają 'postawić nas na nogi', to... Nieważne. Na pewno potrzeba zmian. Dla mnie najlepszym przykładem jest Wojciech Skupień. Potrenował krótki czas z Heinzem Kuttinem i się odrodził - mówił podopieczny Apoloniusza Tajnera.

Kuttin przejął pałeczkę

Stało się w końcu nieuniknione. Współtwórca największych sukcesów Małysza opuścił stołek trenera reprezentacji. Na jego następcę nie mogło być innego kandydata niż świętujący udaną zimę Kuttin. 30 marca 2004 roku zarząd PZN zatwierdził kandydaturę Austriaka na szkoleniowca polskiej kadry. Trenerem kadr B na jego życzenie został były skoczek i niedoświadczony wtedy jeszcze trener, którego być może dziś śmiało można już nazwać legendą. Nazywał się Stefan Horngacher. Współpraca Kuttina i związku rozpoczęła się od falstartu. - Podobno jestem trenerem kadry, ale nikt mnie o tym oficjalnie nie poinformował. Dzwonił do mnie Łukasz Kruczek, przeczytałem w Internecie, ale telefonu od prezesa nie było. To nie jest normalne, żebym o takiej decyzji dowiadywał się z mediów - denerwował się Austriak. 

Początki były obiecujące. Polacy zanotowali najlepsze lato w historii, plasując się na czwartym miejscu w igelitowym Pucharze Narodów. W Hinterzarten czwórka w składzie Małysz, Mateja, Rutkowski i Wojciech Tajner po raz pierwszy stanęła na podium letnich zawodów drużynowych. Klasyfikację LGP wygrał Małysz. Ale zaczęły pojawiać się problemy z dyscypliną. W Courchevel miała miejsce słynna akcja z zalaniem hotelu z przez jednego ze starszych zawodników. Nieustanne problemy wychowawcze sprawiał Mateusz Rutkowski, a najgorsze, że w jego ślady szli inni. - Przed Letnią Grand Prix i na jej początku wszystko było naprawdę dobrze. Zawodnicy znaleźli motywację do pracy, ćwiczyli z zapałem, robili postępy. Wyglądało to super. Jednak później coś się popsuło. Chłopcy uwierzyli, że są w stanie zawojować świat. Poczuli się gwiazdami, zaczęło im się wydawać, że już są superskoczkami, a to przełożyło się na wyniki, które od pewnego czasu są coraz gorsze - żalił się trener.

Zima zaczęła się najgorzej jak mogła. Polscy skoczkowie zanotowali fatalny występ w Ruce. - Ja mam nadzieję, że te były dla nas najgorsze. Że słabiej już skakać nie będziemy. Ten weekend był fatalny. W najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że tak będzie. Jako trener nigdy nie miałem tak słabego weekendu. Ja się cieszę, że te zawody się już skończyły - nie ukrywał Kuttin. Ale siwych włosów na głowie przysporzyły mu nie tylko skoki Polaków, ale także afera, która wybuchła po zawodach. 

"Prezes nie ma pojęcia o sporcie!"

Opinię publiczną w Polsce zbulwersował fakt, iż trener Heinz Kuttin używał do wykonywania swej pracy na skoczni naszej narodowej flagi z czarnym prostokątem, umieszczonym pośrodku, będącym logo jednego ze sponsorów. - Trener Kuttin nie konsultował z nikim tej decyzji. Jego zachowanie jest wysoce niestosowne. Kuttin nie powinien zapominać kim jest i kogo reprezentuje podczas zawodów Pucharu Świata. To na pewno już się nie powtórzy - twardo postawił sprawę prezes PZN, Paweł Włodarczyk. Skończyło się na pięciotysięcznej grzywnie dla trenera i wielkim oburzeniu współpracującego ze związkiem Ediego Federera, który karę finansową dla Kuttina określił mianem skandalu.

Sezon 2004/05 na pewno był sporym rozczarowaniem. Małysz co prawda wrócił do czołówki Pucharu Świata, w którego klasyfikacji zajął czwarte miejsce, ale apetyty były większe, zwłaszcza, że totalną porażką zakończyły się mistrzostwa świata w Oberstdorfie. Wśród pozostałych polskich skoczków trudno było zauważyć istotną zmianę. Nadal punktowali tylko od przypadku do przypadku, jak miało to miejsce we wcześniejszych latach. Najlepsze wyniki spośród "pozamałyszowej" reszty notował Mateja, ale on trenował z prowadzącym kadrę B Horngacherem.

- Doceniam pracę Kuttina, ale fakty mówią same za siebie. Małysz nie miał formy na najważniejszej imprezie - mistrzostwach świata, nie poczynili żadnych postępów zawodnicy kadry "A". Niepokoi mnie to, że Kuttin w wywiadach mówi, że nie popełnił żadnych błędów. Uważam, że błędy były i trener powinien wskazać ich przyczyny. - ostro oceniał sytuację prezes Włodarczyk. - Pan prezes mówi tak, jakby się na tym znał, ale on nie ma pojęcia o sporcie! Gdyby je miał, nie udzielałby tak demotywujących wypowiedzi w trakcie sezonu. Przez jego słowa zawodnicy są tak zestresowani, że teraz rzeczywiście przydałby się psycholog" - ostro ripostował Kuttin.

Kuttin vs Tajner, Kuttin vs Skupień

W trakcie sezonu zaczęły do publicznej wiadomości przedostawać się informacje o konflikcie Kuttina z Apoloniuszem Tajnerem pełniący funkcję kuratora PZN po odsunięciu przez Ministra Sportu Pawła Włodarczyka. Tajemnicą Poliszynela było to, że obu panom zaczęło być ze sobą nie po drodze jeszcze w czasie, gdy obaj prowadzili reprezentację, ale teraz napięcie przybrało na sile.

- Muszę właściwie wszystko sam organizować, choć nie taka jest przecież moja rola. Poskarżyłem się Tajnerowi, że chciałbym zmienić reguły. Ale on machnął tylko ręką, że PZN taki już jest i nie mam szans. Rzeczywiście, w PZN usłyszałem: Niczego nie zmieniamy, dobrze jest, jak jest. Ja na to, że nie jest dobrze, bo komplikuje mi to sprawy. Ostrzegłem działaczy, że na złą organizację poskarżę się mediom. Usłyszałem: A mów pan, co chcesz. No to mówię." - skarżył się Gazecie Wyborczej Heinz Kuttin.

- Czy on to wszystko naprawdę powiedział? - niedowierzał dziennikarzom "Gazety Wyborczej" Apoloniusz Tajner. - Zapewniamy Heinzowi wszystko, o co się do nas przez swojego asystenta Łukasza Kruczka zwróci. Biuro PZN rezerwuje bilety, noclegi dla kadry. Jak coś nie odpowiada Kuttinowi, wybieramy droższe. I nie wiem, o co te wszystkie pretensje. Nikt mu się nie wtrąca do pracy. Ani ja, ani prezes, ani żaden z wiceprezesów. Wręcz odcinamy się od wszelkich decyzji, byle tylko być poza podejrzeniem, że ingerujemy w jego pracę. Skoro ma pretensje, niech powie konkretnie, o co chodzi, niech poda nazwiska tych, co mu przeszkadzają. Protestuję przeciwko uogólnieniom - oburzał się Tajner.

Kolejna afera związana była z osobą Wojciecha Skupnia. Skoczek w ostrych słowach skrytykował kadrę trenerską, narzekając na brak zainteresowania z ich strony jego osobą oraz brak kontroli nad zawodnikami. Doszło do groteskowej sytuacji. Kuttin zapewniał, że plany treningowe zostały przesłane Skupniowi drogą e-mailową, skoczek zaś odpowiadał, że nie posiada adresu e-mail. Szkoleniowiec w rozmowie z Przeglądem Sportowym wyjawił, na czym polegają problemy wychowawcze z zawodnikiem. - Decydujące okazały się jego problemy z wagą. Na jesienne zgrupowania przyjechał kilka kilogramów za ciężki. Co z tego, że potem je zrzucił? W wyniku tego stracił też moc. Na pierwsze konkursy tego sezonu Pucharu Świata jeszcze go zabrałem, bo liczyłem, że się przebudzi. Ale on się coraz bardziej opuszczał, z dnia na dzień skakał gorzej. Kazaliśmy mu więc potrenować indywidualnie. Jeżeli coś było nie tak, powinien zadzwonić i powiedzieć. Jeśli tego nie zrobił, może nie zależało mu na treningu.

Na koniec sezonu Kuttin wściekł się jeszcze na Mateusza Rutkowskiego i Marcina Bachledę, którzy odmówili wyjazdu na Puchar Świata do Planicy. Zapowiadał wyciągnięcie konsekwencji, ci jednak bronili się słabą formą, z którą na tak dużej skoczni mogliby sobie zrobić krzywdę.

"A miało być tak pięknie...". Koniec pracy Kuttina w Polsce

Pomimo słabych wyników i nerwowej atmosfery, Austriak zdecydował się pozostać na stanowisku, licząc, że dobrym występem na igrzyskach olimpijskich w Turynie zrekompensuje kibicom wcześniejsze niepowodzenia. Czas pokazał, że tak się jednak nie stało. Polscy skoczkowie zanotowali słaby sezon, Małysz z igrzysk wrócił bez medalu. Zajął 7. pozycję na mniejszej i 14. na większej skoczni. Paradoksalnie jednak to właśnie wtedy, na normalnej skoczni, był najbliżej złotego medalu olimpijskiego! Bliżej niż w Salt Lake City i Vancouver. Do zwycięzcy zabrakło mu 5,5 pkt. Pewnym pocieszeniem był konkurs drużynowy, w którym nasza ekipa zajęła bardzo przyzwoite piąte miejsce. Kuttin jeszcze podczas igrzysk zapowiedział, że po sezonie kończy pracę w Polsce. Gdy pod koniec sezonu długo oczekiwaną, spóźnioną formę złapał jednak Małysz austriacki szkoleniowiec zaczął przebąkiwać o kontynuowaniu współpracy. Ale w związku nie było już woli współpracy z Karyntczykiem.

Sezon olimpijski obfitował w kolejne konflikty i interpersonalne przepychanki z Austriakiem w roli głównej. Tym razem padło na jego asystenta, Łukasza Kruczka, który rzekomo miał podejmować różne działania za jego plecami. - Czuję się trochę rozczarowany i zawiedziony postępowaniem Łukasza. Problemy zaczęły się po Turnieju Czterech Skoczni. On jest pewnego rodzaju łącznikiem, porusza się w przestrzeni pomiędzy mną, związkiem, dziennikarzami. Dał się wciągnąć w grę prowadzoną przez Apoloniusza Tajnera. Prosiłem Łukasza, żeby w tym nie uczestniczył, ale widzę, że mnie nie posłuchał. Jestem pewien, że "Polo" obiecał mu coś w zamian." - wyjaśniał austriacki szkoleniowiec w rozmowie z Faktem.

- Apoloniusz Tajner dąży do realizacji swojej polityki. Chciałem współpracy z profesorem Jerzym Żołądziem od początku sezonu. Nie można było tego załatwić. Prosiłem o aparaturę, dzięki której moglibyśmy codziennie badać zawodników. Wtedy uniknęlibyśmy takiego błędu, jak ze zbyt niskim poziomem magnezu u Adama. Nie dało się tego załatwić. Takich przypadków jest mnóstwo. Nagle przed wyborami do władz związku to wszystko przestaje być problemem. Robimy badania i poziom magnezu szybko wraca do normy. Ale wina spada na Kuttina, który wcześniej to zaniedbał - irytował się trener polskich skoczków.

- Jestem zażenowany tymi wypowiedziami - ripostował Kruczek. - Nie będę się zniżał do poziomu Kuttina. Naprawdę nie rozumiem go. Sam nas uczulał, żeby nie biegać z problemami do prasy, żeby załatwiać je we własnym gronie. Po czym zaatakował mnie publicznie. Bez sensu.

Heinz Kuttin objął następnie kadrę niemieckich juniorów i z sukcesami prowadził ją przez dwa lata. Doprowadził do złotego medalu Andreasa Wanka i tamtejszą drużynę podczas mistrzostw świata juniorów w Zakopanem w 2008 roku. Starał się o posadę głównego szkoleniowca, ale niemiecki związek wolał postawić na jego rodaka, Wernera Schustera. Kuttin rozstał się z DSV, wrócił do Austrii i pełnił funkcję indywidualnego trenera Thomasa Morgensterna. W 2014 roku na cztery lata objął stery reprezentacji Austrii, po czym związał się z Chińskim Związkiem Narciarskim, prowadząc tamtejsze skoczkinie. Obecnie jest trenerem reprezentacji Niemiec w kombinacji norweskiej. Historia Kuttina to kolejny przykład na to, że czas leczy rany. Dziś wszystkie strony dawnych konfliktów na temat tamtych czasów wypowiadają się z dużym dystansem, a według doniesień prasowych sam Kuttin był co najmniej dwukrotnie bliski powrotu do struktur PZN. 

Austriacy w polskich skokach to jednak nie tylko wiek XXI. To oni uczyli nas skakać na nartach, o czym szeroko pisaliśmy w tym artykule: Od Austriaków do Austriaków, czyli historia kołem się toczy 


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (6090) komentarze: (16)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Bernat__Sola profesor
    @Arturion

    To było już w tym roku, po śmierci Rutkowskiego i ukazaniu się artykułu na 20-lecie jego złota.
    Chyba że w zeszłym roku też jakaś dyskusja na ten temat była, jeśli tak, to nie pamiętam.

    A swoją drogą, muszę Ci zwrócić honor (@sledzik16, zwróć na to uwagę, proszę), bo faktycznie Skupień mówił, że na niego też zrzucono winę (wspólnie z Rutkowskim).

  • PauloXaver doświadczony

    Ciekawy artykuł. Charakterystyczne dla mnie jest to, że bardzo dobrze znam swoją ojczyznę. Aranżacje, aranżacje, aranżacje.

  • Arturion profesor
    @Bernat__Sola

    No tak, Rutkowskiego. Było to zresztą tu w zeszłym roku długo wałkowane.

  • MasterAnimit początkujący
    @Adrian D.

    I dlatego najpierw Kuttin został trenerem samego Małysza po czym dopiero ugadal się z PZN na całą kadrę?

    Jak mówi prezes PZN Paweł Włodarczyk, rozmowy były trudne, chwilami dramatyczne. Ale zainteresowane strony doszły do porozumienia.
    - Wzięliśmy pod uwagę sugestie Małysza i jego trenerem pozostaje nadal Heinz Kuttin - oświadczył nam prezes Paweł Włodarczyk. - To jest dobre rozwiązanie dla Małysza, bo przez ten rok poznał warsztat szkoleniowy trenera Kuttina.
    - A czy trener Kuttin będzie także trenerem całej reprezentacji?
    - To jeszcze nie jest postanowione. Nie przeprowadziliśmy jeszcze ostatecznej rozmowy z Kuttinem, takowa ma się odbyć w Polsce 19 kwietnia. Chcemy, aby Kuttin prowadził nie tylko Małysza, ale całą reprezentację. Ale trener musi pokazać nam, gdzie w tym seoznie popełnił błędy, jak zamierza je skorygować.
    - Czy istnieje taka ewentualność, że będzie dwóch trenerów, jeden Małysza (Kuttin), drugi reprezentacji?
    - Nie można tego wykluczyć, choć osobiście uważam, że nie byłoby to najszczęśliwsze rozwiązanie. W zespole reprezentacyjnym musi być jedność, zawodnicy muszą być zintegrowani. Podział na dwa człony temu by nie służył.

  • sledzik16 profesor
    @Bernat__Sola

    @arturion to się akurat zna najwięcej na rzeczy.
    Po raz kolejny zaprezentował szczyt swojej wiedzy która się tak chwali 😅😅😅

  • Kolos profesor

    "Pomimo słabych wyników i nerwowej atmosfery, Austriak zdecydował się pozostać na stanowisku"

    To więcej niż uproszczenie tematu. KUttin miał być zwolniony po sezonie 2004/2005 ale mocno i głośno protestował Adam Małysz i ostatecznie KUttin na sezon olimpijski został. Z marnym niestety skutkiem.

  • Bernat__Sola profesor
    @Matrixun

    Tak, dawno temu w wywiadzie M. Rutkowski powiedział, że zrobił to W. Tajner, a obwiniono jego za "niedopilnowanie" (akurat starszego kolegi, a nie młodszego, jak pisze @Arturion).

  • Julixx05 weteran

    Ciekawy post odnośnie Kuttina i chciałam coś takiego przeczytać ze skoków. Dawno nie było takiego wciągającego artytkułu. Fajnie jest poczytać o dawnych czasach w polskim sporcie

  • Arturion profesor
    @Matrixun

    "czy ta zagadka została już wyjaśniona?"
    Tak. Tajner zalał, a Skupień beknął. Bo "nie dopilnował młodszego kolegi". ;-)

  • Matrixun doświadczony

    "W Courchevel miała miejsce słynna akcja z zalaniem hotelu z przez jednego ze starszych zawodników" - czy ta zagadka została już wyjaśniona? :D Kiedyś toczyły się tutaj fajne dyskusje na ten temat i w sumie nie pamiętam czy był jakiś werdykt.

    Co do Kuttina, w jednym serwisie sportowym został o nim przygotowany bardzo jednostronny materiał po IO 2006. Świetne jak na tamten czas 5 miejsce drużyny w Turynie nazwano przypadkowym, a całość była nacechowana bardzo negatywnie. Fakt, sezon 05/06 był gorzki i nawet świetną końcówkę sezonu w wykonaniu Małysza oglądało się już średnio, ale sezon 04/05 dawał nadzieję. Gdyby nie niesamowity wyskok Hautamakiego na koniec sezonu, Małysz stałby na podium generalki. Co do pozostałych skoczków - budowa zaplecza 20 lat temu? To było jednak trudne zadanie, ponieważ myślenie o skokach w Polsce zarówno wśród związkowców, jak i zdecydowanej większość kibiców brzmiało "skoki to Małysz". I mało kogo obchodziło, że Stoch był 7. w Pragelato, a Mateja zanotował najlepszy TCS w karierze.

  • StaryEmil stały bywalec

    Nie tak dawno, chyba nawet w tym roku był wywiad ze Skupniem na stronie tvp sport. Skupień po latach nic nie pamiętał z tego okresu, mówił że z Kuttinem nie miał żadnej kosy i nic nie pamietał z afery mailowej.

  • Arturion profesor

    "Jestem pewien, że "Polo" obiecał mu coś w zamian." - wyjaśniał austriacki szkoleniowiec w rozmowie z Faktem."
    A i owszem - "dziedzictwo tronu". ;-)

  • Arturion profesor

    Co do leadu: Marc Noelke to Niemiec. :-)

  • Bernat__Sola profesor

    Wg waszego artykułu z 2003 w kadrze B Kuttina był nie W. Tajner, a Śliwka.

    https://www.skijumping.pl/wiadomosci/987/sklady-wszystkich-3-kadr-juz-znane/ (swoją drogą, składy kadr podane jeszcze później niż w tym roku)

    Ale z drugiej strony, skoro mówił o jakimś 23-latku, którego prowadził, to może rzeczywiście Wojtek też wtedy z nim trenował.

    "Na koniec sezonu Kuttin wściekł się jeszcze na Mateusza Rutkowskiego i Marcina Bachledę, którzy odmówili wyjazdu na Puchar Świata do Planicy." Historia lubi się powtarzać. A tak @Franciszek chwalił M. Rutkowskiego, że nie bał się lotów...

  • RubenBlanco stały bywalec

    Kuttin w okresie przygotowawczym to solidny trener, który potrafi dobrze przygotować podopiecznych pod względem fizycznym.
    W okresie startowym natomiast, większy byłby z niego pożytek wysyłając go do lasu na grzyby.

  • HAZARD weteran

    Legendarny "Tonio i Tomek", tylko że w rzeczywistości. :)

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl