„To będzie sezon pełen niewiadomych” – rozmowa z Danielem Tschofenigiem

  • 2024-11-10 17:21

Przygotowania Daniela Tschofeniga do czwartego sezonu Pucharu Świata nie przebiegały lekko ze względu na kontuzję. Mimo pokrzyżowanych przez naderwany mięsień przywodziciela planów 22-letni Austriak wchodzi w tę zimę z dobrym nastawieniem. W rozmowie ze Skijumping.pl opowiada o presji i pracy mentalnej, a także celach na najbliższy sezon i oczekiwaniu na pierwsze w karierze zwycięstwo.

Kinga Marchela: Za Tobą dobre starty w Letnim Grand Prix. Odniosłeś m.in. swoje pierwsze zwycięstwo w zawodach najwyższej rangi podczas konkursu w Hinzenbach. Czy takie udane skoki dodają pewności siebie przed rozpoczęciem zimy?

Daniel Tschofenig: Oczywiście, dobre starty w Letnim Grand Prix zawsze dają pozytywne odczucia, ale też od mojego ostatniego konkursu Klingenthal minęło już trochę czasu. Po nim przez trzy tygodnie nie skakałem w ogóle, bo skupiłem się na dbaniu o moje ciało, żeby znowu nabrało dobrej formy. Ale byliśmy niedawno na obozie kadrowym i wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku. Z dużą skocznią w Klingenthal miałem więcej trudności w porównaniu z tą małą w Hinzenbach, ale udało nam się to przepracować. Oczywiście, wciąż mam pracę do wykonania, ale jestem pewien, że zimowy sezon będzie dobry. Nie wiem, na jakim poziomie go zakończę. Dla mnie to będzie najbardziej niepewny sezon, pełen niewiadomych. Głównie przez tę kontuzję, którą miałem latem i niewielką liczbę oddanych skoków. Ale mimo to czuję się dobrze i całkiem pewnie.

Czy ta kontuzja mocno przeszkodziła w przygotowaniach do zimy?

Tak, bardzo pokrzyżowała plany. Kiedy byłem tuż po naderwaniu mięśnia, myślałem, że minie kilka tygodni i będę znów w pełni sił do działania. Koniec końców, zajęło to dużo więcej czasu, niż oczekiwałem i wpłynęło na moje ćwiczenia i przygotowania do sezonu bardziej, niż wszyscy przewidywali. Wykonaliśmy dobrą pracę z zespołem, bo szybko udało mi się wrócić na skocznię, ale to wciąż były dwa miesiące przerwy. I nawet po powrocie do skakania nie byłem jeszcze w stuprocentowym treningu fizycznym. Dlatego po Klingenthal miałem trzy tygodnie przerwy, by moje mięśnie się zregenerowały do końca, bo wciąż były z tym problemy. Miałem też plan, by jakoś ten „materiał” z planu przygotowawczego realizować w inny sposób, próbować innych rzeczy, by wciąż przygotowywać się do sezonu, oszczędzając ten naderwany mięsień. Ale nie wszystko udało się zrealizować. Co prawda nie jestem daleko w tyle za drużyną, ale żałuję, że nie miałem więcej czasu na przygotowania.

Jak takie komplikacje, kontuzje, zmiany planów wpływają na Twoje samopoczucie? Jak oddziałują na psychikę?

Ta kontuzja sprawiła, że przypomniałem sobie, o co tak naprawdę tu chodzi. Bo musisz być zdrowy i dbać o swoje ciało, żeby skakać na najwyższym poziomie. Ta cała sytuacja też wzmocniła moją motywację, bo szybko chciałem wrócić do pracy i dawać z siebie wszystko. Co do samego sezonu zimowego, to odczuwam to nieco inaczej pod względem mentalnym. Nie miałem zbyt wielu momentów, w których mógłbym porównać się do reszty drużyny i ich poziomu. Mieliśmy ostatnio co prawda kilka obozów i zawodów, ale wciąż trudno nam się porównywać. Zdecydowanie jestem mniej pewny siebie, szczególnie w tym aspekcie, czy będę na szczycie już w pierwszych konkursach. Ale jestem przekonany, że w końcu tam dotrę, bo mam na to całą zimę. To też trochę zdjęło ze mnie presję pod względem wyników, bo wiem, że nie mogę oczekiwać, że będę w pełni formy już na początku, skoro miałem trudne momenty przed startem zimy.

Jak ważna w karierze skoczka jest praca mentalna?

Uważam, że można mieć najlepiej zbudowane ciało, olbrzymie predyspozycje i najlepszą technikę, ale jeśli twoja głowa nie jest w odpowiednim miejscu, wszystko to przestaje mieć aż takie znaczenie. Według mnie głowa odpowiada za sukces i dotarcie na szczyt w co najmniej siedemdziesięciu, nawet osiemdziesięciu procentach. I nad nią też trzeba pracować, tak samo jak chodzimy na siłownię czy pracujemy z trenerem. Myślę, że to jedna z najważniejszych rzeczy, jeśli nie najważniejsza, w skokach narciarskich.

Jakie cele stawiasz przed sobą na tę zimę? Może pierwsza wygrana w Pucharze Świata?

Szczerze mówiąc, nie stawiam sobie żadnych celów. Przestałem to robić przed ostatnim sezonem, bo miałem poczucie, że w ten sposób nakładam na siebie zbyt dużą presję. Oczywiście, czekam na moje pierwsze zwycięstwo. W zeszłym sezonie kilkukrotnie byłem niego blisko, ale nigdy mi się nie udało. Myślę, że dobrym pierwszym krokiem była ta wygrana w Letnim Grand Prix, chociaż zimą jest zawsze trochę inaczej. Ale w tym sezonie dam z siebie wszystko, by w końcu to pierwsze zwycięstwo osiągnąć.

Nad jakimi aspektami musisz jeszcze popracować, żeby skakać w tym sezonie na najwyższym możliwym dla Ciebie poziomie?

Bardzo mi pomógł ostatni obóz szkoleniowy, bo wykonałem na nim kilka dobrych kroków, szczególnie związanych z lotem. Ale wciąż mam pewne rzeczy do rozpracowania na skoczni. Nie mam takiego flow, o którym wszyscy zawsze mówią. Jeszcze nie osiągnąłem go w pełni. Chciałbym, żeby ktokolwiek, patrząc na moje skoki, nie widział od razu, że próbuję jeszcze coś poprawić. To jednak czasem widać w skokach. To chyba jest w tym momencie najważniejsze, żebym dotarł do takiego stanu, gdzie wszystko będzie szło naturalnie i będę czuł to flow. Jeśli uda mi się to osiągnąć na początku zimy to będzie dobrze, aczkolwiek jeszcze trochę pracy mnie czeka.

Myślisz też o przyszłorocznych mistrzostwach świata w Trondheim?

Zdecydowanie. Podobnie jak w ubiegłym roku, mamy naprawdę mocną drużynę. Już samo pojechanie do Trondheim byłoby świetnym doświadczeniem, szczególnie że jadąc tam z naszą drużyną, będziemy mieli duże szanse na medal. Jestem bardzo podekscytowany. W zeszłym roku zająłem tam drugie miejsce, a podczas tegorocznego letniego zgrupowania tam też szło mi całkiem dobrze. Byłem w stanie wykonać tam solidną pracę, dlatego jestem podekscytowany. Szczególnie że lubię i tę skocznię, i to miasto.

Skakałeś w Trondheim przed przebudową skoczni?

Nie, nigdy nie byłem na starym obiekcie. Słyszałem tylko od kolegów z drużyny, że chociaż nowa skocznia różni się trochę od tej starej, to nie jest aż tak drastycznie inna. Ja ją lubię i dobrze mi się na niej skacze.

To Twoja ulubiona skocznia? Czy jest inny obiekt, na którym lepiej Ci się skacze?

Trudno wybrać jedną, ale chyba najbliższe jest mi Zakopane. Mam dużo dobrych wspomnień związanych z tym miejscem. Tam miałem mój pierwszy wynik w czołowej piątce Pucharu Świata i moje złote medale na mistrzostwach świata juniorów. Do tego dochodzi jeszcze ta atmosfera, którą tworzą tłumy kibiców. Dobrze mi się tu skacze, co nie sprawia, że w innych miejscach idzie mi to gorzej. Z Zakopanem mam po prostu fajne wspomnienia.

A jest jakaś skocznia, której jeszcze musisz się nauczyć i z którą musisz się zaprzyjaźnić?

Tak, to Titisee-Neustadt. Nigdy się z tą skocznią nie polubiłem. Nie wiem, dlaczego tak to wygląda. Wiem, że tory najazdowe są od siebie nieco bardziej oddalone, a rozbieg jest dłuższy, ale wciąż nie potrafię rozgryźć tego obiektu. Nie oddałem tam ani jednego dobrego skoku. W tym roku znowu będę miał szansę spróbować, ale nie jest to weekend Pucharu Świata, którego wypatruję z niecierpliwością.

Jakie są Twoje wnioski po ubiegłym sezonie? Wyciągnąłeś z niego jakieś lekcje, których efekty chcesz wdrożyć tej zimy?

Poprzedni sezon był na pewno najbardziej wymagającym mentalnie. Podczas mojego pierwszego Pucharu Świata nie miałem znakomitych wyników, skończyłem na jakimś 25. miejscu, ale cieszyłem się, że tam jestem i mogę zdobywać punkty. Wszystko było nowe, więc pozwoliłem sobie na poznawanie tego. Mój drugi sezon od początku był całkiem mocny, zajmowałem lepsze miejsca i wszystko wychodziło mi idealnie. A ostatnią zimę zacząłem naprawdę z przytupem. Miałem dobre lato i wiedziałem, na co mnie stać. Czułem, że mam tak wszystko ułożone, że mogę być na szczycie. Ale potem część rzeczy działała, a część nie i czułem, że czegoś mi brakuje. To mnie naprawdę dobiło. Ale myślę, że podczas takich sezonów uczysz się najwięcej. Musiałem zrobić krok do tyłu i wrócić do treningów, co było bolesne. Musiałem wycofać się z Pucharu Świata, a nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem. Teraz wiem, że to nie jest deal breaker. To, że wypadasz z Pucharu Świata, nie oznacza, że wypadasz ze wszystkiego. Zawsze możesz tam wrócić i znów dobrze się spisywać. Myślę, że nauczyłem się dzięki temu trochę o sobie, ale też trochę o samym zespole w takich sytuacjach. Pomoże mi to w przyszłości.

Koledzy z zespołu wspierali Cię w tych trudnych momentach?

Tak, byli bardzo wspierający. Oczywiście, mieli swoje sprawy i nie pisali do mnie non stop, ale czułem ich wsparcie. Pisali do mnie, żebym się nie martwił, robił swoje i spokojnie wracał do formy. Najbliżej byłem chyba z Manuelem Fettnerem, bo on także był w Innsbrucku. To wszystko dało mi takie pozytywne odczucia, że cała drużyna jest ze mną i o mnie myśli, nawet jeśli chwilowo nie jestem na szczycie. Że oni wiedzą, że wrócę. To było naprawdę duże wsparcie.

Wspomniałeś wcześniej o tym, że Wasza drużyna jest naprawdę mocna. Jest też dość liczna, bo wielu zawodników skacze na dobrym poziomie. Czy to nakłada pewnego rodzaju presję? Czujesz, że musisz regularnie udowadniać, że zasługujesz na miejsce w Pucharze Świata?

Coś w tym jest. Z jednej strony jest to dobre, ale na pewno są też jakieś negatywne aspekty. Zawsze chciałbyś mieć swoje pewne miejsce i nie chcesz w żadnym momencie obawiać się, że odpadniesz z Pucharu Świata. Ale to, że pojawia się dużo młodszych chłopaków, którzy dobrze skaczą, też daje nam presję, by dobrze skakać, bo wiemy, że inaczej wkrótce będziemy musieli opuścić Puchar Świata. Więc tej presji zawsze jest dużo i nikt nie ma gwarancji, że całą zimę będzie skakał w pierwszej lidze. Ale myślę, że to też sprawiło, że już od kilku lat nasz zespół jest naprawdę mocny.

A co z presją wynikającą z otoczenia, z tego, że jesteś młodym prosperującym zawodnikiem?

Nie mam problemu z taką presją, wręcz ją lubię w niektórych momentach. Sprawia ona, że jestem bardziej zmotywowany i silniejszy, skupiam się bardziej na wyzwaniu, które mnie czeka. Na szczęście nie jestem już jedynym młodym zawodnikiem w teamie, mam też kilka sezonów w Pucharze Świata za sobą. Nie czuję takiej presji, że będę następną austriacką gwiazdą, następcą kogokolwiek. Oczywiście, chciałbym, żeby tak było, ale tej presji już nie odczuwam. Czułem ją dwa lata temu, nawet może jeszcze w ubiegłym roku. Ale myślę, że ten czas już dla mnie minął. Bo nie jestem tym „nowym” w Pucharze Świata. Jasne, jestem dalej młody, ale nie widzę siebie jako nowego talentu, który musi coś udowodnić. Pojawiają się kolejni utalentowani młodzi zawodnicy.

Pamiętasz swój pierwszy start w Pucharze Świata?

Tak, to było Bischofshofen w 2021 roku. To były najbardziej chaotyczne zawody, jakich doświadczyłem. Nie skakałem kilka dni wcześniej w Innsbrucku i nie planowałem też skakać w Bischofshofen, dlatego nie było mnie nawet na miejscu. Wieczorem, dzień przed kwalifikacjami, dostałem telefon, że mam skakać, a ja byłem poza domem i nie miałem nawet mojego sprzętu. Musieliśmy go przetransportować z Innsbrucku do Bischofshofen. To był też czas pandemii, więc przez cały dzień przed startem czekałem na wynik testu na COVID-19. Otrzymałem go godzinę przed startem kwalifikacji, więc nie miałem czasu nawet się porządnie rozgrzać, to był totalny chaos. Ale to miało też dobry wpływ, bo nie miałem czasu aż tak stresować się samym startem, tylko skupiłem się na tym czy wszystko mam, czy test na COVID-19 będzie negatywny. To zdjęło ze mnie presję debiutu i myślę, że dlatego wszystko tak dobrze zagrało i zdobyłem moje pierwsze pucharowe punkty.

Teraz przed Tobą kolejny już sezon Pucharu Świata. Jeśli spojrzysz na tego Daniela z Bischofshofen i na tego Daniela teraz, to bardzo się zmieniłeś przez te kilka lat?

Myślę, że wciąż jesteśmy do siebie podobni. Oczywiście, dużo rzeczy się zmieniło i nie powiem, że nie zmieniłem się jako osoba. To część rozwoju sportowca i dorastania. Myślę, że to bzdura, jeśli ktoś mówi „jestem dokładnie taki sam jak pięć lat temu”. To znaczy, że nie wykonałeś żadnej pracy nad sobą. Ale myślę, że mimo tego, że wciąż jestem do siebie podobny, zaszły we mnie zmiany. Myślę, że półtora roku temu nie byłem taki sam jak trzy lata temu, gdy debiutowałem w Pucharze Świata. Teraz znowu jestem podobny do tego siebie sprzed trzech lat. Bardziej cieszą mnie małe rzeczy, samo skakanie znów bardziej mnie cieszy. Myślę, że szczególnie zeszłej zimy było tak, że skoki nie były już dla mnie taką przyjemnością. Ale wracam do tego momentu, gdzie cieszy mnie bycie na skoczni i cała praca związana z przygotowaniem do startów.

Gdybyś miał wybrać jeden najważniejszy moment w swojej karierze to który byś wybrał?

Myślę, że to było Lake Placid dwa sezony temu, kiedy zdobyłem swoje pierwsze podium indywidualne i dodatkowo też w konkursie duetów. Nie wiem, czy to był najważniejszy moment, ale na pewno zostanie w mojej głowie na zawsze. To było moje pierwsze podium, pierwszy raz w USA, pierwsze konkursy duetów. Wszystkie przeżycia z tym związane, też z zaskakującą liczbą fanów, wywarły na mnie duże wrażenie. To pierwsze podium też dało mi poczucie takiego spełnienia i zrealizowania celu, który sobie wyznaczyłem.

A jaki jest Twój najważniejszy, długoterminowy cel?

Byłem na igrzyskach w Pekinie, ale nie oddałem tam żadnych skoków konkursowych. Mogłem jednak doświadczyć, jak to jest, gdy ktoś wygrywa złoty medal. To było trudne i frustrujące, bo obserwowałem, jak inni wygrywają, a sam nie mogłem nawet podjąć próby.  Oczywiście, cieszyłem się ich szczęściem, ale chciałem też być na ich miejscu. Wtedy postanowiłem, że moim celem będzie zdobycie olimpijskiego medalu. Nie wiem, czy od razu złotego, ale na następnych, albo którychś z kolei igrzyskach, na pewno będę o to walczył.


Kinga Marchela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (7654) komentarze: (130)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor
    @Arturion

    *)
    Miało być "gość"!

  • Arturion profesor

    A jednak Tschof, to dość. Kto w to wątpi, to po tym sezonie przestanie.
    To napisałem ja, ekspert pierwszej klasy. ;-)

  • Arturion profesor
    @Filigranowy_japonczyk

    Kolos to dość sympatyczny użytkownik, choć uparty niemożebnie.
    Sądzę, że w proponowanym przypadku napisałby coś takiego:
    "Niby sukces na papierze jest. Ale każdy zawodnik mógł wyciągnąć ze swoich skoków więcej. A przynajmniej większość. Cudotwórca z Austrii nie umie mobilizować zawodników. No i popatrzcie na roczniki? Sukces? To porażka tak naprawdę, a nie sukces! Na pewno drugi raz tego nie powtórzą!"
    ;-)

  • Filigranowy_japonczyk stały bywalec

    Dyskusja z Kolosem na temat Austriaków w polskich skokach (czy w ogóle Austriaków w skokach) nie ma sensu on nienawidzi ich do tego stopnia że nawet jakby TT zrobił z Polski drugą Austrię Poitnera to i tak pisałby że to słaby sezon używając przy tym jakiś argumentów z tyłka typu
    "Polska nie zdobyła medalu w mikście"
    "Kubacki skoczył 120 m w drugim treningu w Sapporo"
    "Kiedyś w skokach była większa konkurencja dlatego bardziej warte jest czwarte miejsce Kruczka w sezonie 13/14"

  • Mikolaj1 weteran
    @Mikolaj1

    Druga kadencja Kruczka (tj lata 2012-2016), tylko pokazują jak bardzo marnowany był potencjał w polskich skokach i Horngacher przychodząc do nas, dobitnie nam to pokazał. Kruczek, to już był wniebowzięty jak zapunktowało 4 - 5 zawodników , a już Engelberg 2013 to raj, wręcz siódmy cud świata, to jednak była tylko próbka naszych możliwości z tamtych lat.

  • Mikolaj1 weteran
    @Kolos

    Na jakiej podstawie miał mu zaufać? :D
    Zawalone przygotowania, duża strata do czołówki PŚ już po pierwszym periodzie, spieprzony TCS, i zapaść na poziomie, prawie jak w latach 98-99.
    Toż to nawet za Kuttina skakał o niebo lepiej.
    Czytasz czasem to co piszesz? :D
    Horngacher w 2016, też przejmował kadrę w patowej sytuacji, gdzie honor musiał bronić stary Hula, gdyby nie kadra Maciusiaka, to by była dopiero spalona ziemia.
    Z 290 pkt Stocha podniósł go na 1520.
    Kota mającego problem z regularnym punktowaniem , podniósł na prawie 1000 punktów. Fakt potem im nie wyszło.
    Latającego z pokracznym garbikiem Piotrkiem, zrobił go na zawodnika TOP 10 PŚ, dodatkowo z indywidualnym medalem MŚ i 2 miejscem w TCS.
    o Kubackim już nie wspominając, tu co prawda duży wkład miał Maciusiak, jednak po przyjściu Horna w następnym sezonie, stabilność to było jego drugie imię.

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Thurnbichler miał tyle samo czasu po katastrofie Dolezala na pracę z Żyłą, Kubackim i Stochem i to jeszcze starszymi niż wtedy Małysz i dał radę ;)

  • King profesor
    @Kolos

    A to ciekawe. Co sprawia, że sezon 2015/2016 był lepszy od 2023/24?

    "Kruczek nie mógł niczego zrobić z Małyszem bo za krótko go trenował. I to nie była wina Kruczka."

    To w takim razie jakim cudem sezon 2022/23 był dla Żyły i Kubackiego udany? Czyli to była wina Małysza, że początek sezonu miał nieudany XD

  • Kolos profesor
    @Mikolaj1

    Nie, Kruczek musiał ratować sytuację po Lepistoe i sam niczego nie zepsuł bo i nie było czego psuć. Z Małyszem miał tylko jeden okres przygotowawczy i tyle. I sam początek tej jednej zimy. Mógł Małysz zaufać Kruczkowi, nie zaufał i trudno. Już się nie dowiemy co by było gdyby.

  • Mikolaj1 weteran
    @Kolos

    Sorry, ale bajki opowiadasz. Jak za krótko go trenował? Miał całe lato i okres przygotowawczy, który spieprzył.
    Gdyby Małysz nie uciekł do Lepistoe, to niczym by ten sezon nie różnił się od sezonu Thurnbichlera 23/24, a tak chociaż częściowo udało się go uratować i wyjść z twarzą dzięki Lepistoe.
    Do tej pory czekam na to jak odniesiesz się do pierwszego sezonu Thurna i sukcesu Żyły na MŚ?
    Kto zabronił Kruczkowi doprowadzić Małysza do złota w Libercu, zwłaszcza na średniej skoczni, gdzie Adam był tam królem?
    Widzę , że dalsza dyskusja chyba nie ma sensu. Trudno w twoich komentarzach o choć nutkę obiektywizmu. Swoich chwalmy i głaskajmy po główkach, a zagranicznych potępiajmy.

  • Kolos profesor
    @King

    A ktoś tak napisał? Kruczek nie mógł niczego zrobić z Małyszem bo za krótko go trenował. I to nie była wina Kruczka.

    Minony sezon pod wodzą Thurnbichlera (23/24) był gorszy od ostatniego sezonu Kruczka i od ostatniego sezonu Dolezala również. No ale wiadomo. To Thurnbichler jest cudotwórcą :) :) :)

  • King profesor
    @Kolos

    Czekaj czekaj. Chcesz powiedzieć, że Stoch, Kubacki czy Żyła nie byli rozbici po sezonie 2021/22 u Dolezala?

    To już trzeba mieć nieźle przestawione w głowie żeby uważać, że Kruczek z Małyszem zrobił więcej niż Thurnbichler z trójką XD

  • Mikolaj1 weteran

    Poza tym nie przesadzajmy też z tym wkładem Kruczka w rozwój Żyły. Po beznadziejnym chyba najgorszym sezonie Piotrka (09/10). Został przez niego wyrzucony z kadry. Gdyby nie jego trener klubowy Jasio Szturc, to dzisiaj nie byłby pewnie dwukrotnym mistrzem świata, tylko pasałby barany.

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Z tego co pamiętam, ten "emeryt" kończył sezon 2008/09 trzema miejscami na podium, a w kolejnych zdobywał medal MŚ, dwa medale IO i 3 miejsce w generalce PŚ ;) Chyba się jednak dało ;)

    Ca zabawniejsze na poprawę wyników starczyło 3 tygodnie ;) Za Kruczka 21,18,27,37,15, po zmianie trenera i odpuszczeniu 3 konkursów mamy 8,12,8,4 ;)

  • Kolos profesor
    @Mikolaj1

    Miał i to na krótko, 31-letniego emeryta . I to totalnie rozbitego po sezonie 2007/2008. Zdecydowanie więcej (bo kilku i to młodszych) miał, co wykazałem Horngaher.

  • Mikolaj1 weteran
    @Kolos

    Kruczek na starcie miał czterokrotnego zdobywcę PŚ i czterokrotnego MŚ . Widać różnicę?

  • Kolos profesor
    @Mikolaj1

    Stoch miał w 2008 roku 21 lat i wszystkiego w sukcesach jedno 7 miejsce w PŚ w Pragelato w 2005 roku. Żyła w 2008 roku miał na swoim koncie najwyżej 19 lokatę w PŚ i to w słabo obsadzonym konkursie w Sapporo i też miał 21 lat. Huli rekord na ten moment to była 12 lokata w Kuusamo ale tamte zawody były storpedowane przez wiatr, jednoseryjne i wycięło całą czołówkę. Po za tym zdobywał co najwyżej drobne punkty.

    Kot miał 17 lat i ani jedno punktu PŚ na koncie.

    Z takim "potencjałem" zaczynał Kruczek. Horngaher na starcie miał dwukrotneho mistrza olimpijskiego, medalistów MŚ i zwycięzców zawodów PŚ.

    Chyba widać różnicę?

  • Mikolaj1 weteran
    @Kolos

    Kruczek miał spaloną ziemię? :D
    Miał Stocha z wielkim potencjałem , solidnych Żyłe i Hule, oraz Młodego Kota, Rutkowskiego, No i nie zapominajmy perełkę Adama Małysza. Nikt przy zdrowych zmysłach nie kazał mu od razu robić z nimi wyników , takie jakie robił Horngacher.
    Jednak lata mijały a tylko Kot z Żyłą zrobili częściowy progres, ale i tak nie skakali na w miarę swoich możliwości, a na koniec współpracy wręcz ich zmasakrował, takie są fakty.
    Tak na prawdę Kruczek dysponował największym potencjałem ze wszystkich trenerów którzy byli. Złoty rocznik 1994, który w 2014 wchodził w wiek seniorski, Dlaczego z nikogo nie zrobił drugiego Stocha, albo chociaż nie wprowadził do szerszej czołówki?
    Mówisz, że Thurnbichler to kolega a nie trener dla naszej trójcy, ale on przynajmniej już w pierwszym sezonie zdobył MŚ ze Żyłą. Kto bronił Kruczkowi, doprowadzić Małysza do złota w Libercu na choćby średniej skoczni?

  • Karpp profesor
    @Kolos

    Ale dlaczego mam nie liczyć Kruczkowi sezonu 15/16? Jak wtedy miał przecież najlepszy okres i materiał ludzki do osiągnięcia sukcesów? Xd
    Poza tym sezon 14/15 też był słaby jak na takie możliwości i takich skoczków Xd

    Najzabawniejsze co napisałeś to, że Kruczek zostawił Hornowi Bieguna i Ziobrę- skoczków wygrywających konkursy Pś ;))

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Kończył w kadrze B, nawet dziękował Maciusiakowi za wspaniałe treningi, bajkopisarzu ;) To, że Kruczek zmasakrował swoją kadrę i na PŚ musiał wozić B, to nie oznacza, że z automatu ich wyniki to zasługa Kruczka ;)

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl