„Droga do zdobycia Złotego Orła jest długa” – rozmowa z Martinem Schmittem

  • 2024-12-10 20:55

– Każdy potajemnie o tym myśli. Szczególnie że tak dużo czasu minęło od zwycięstwa niemieckiego skoczka – mówi o nadziejach związanych z Turniejem Czterech Skoczni niemiecki mistrz świata Martin Schmitt. W rozmowie ze Skijumping.pl opowiada o dobrej inauguracji sezonu w wykonaniu Niemców, walce o Złotego Orła i przyszłych talentach niemieckich skoków.

Martin SchmittMartin Schmitt
fot. Tadeusz Mieczyński

Kinga Marchela: Jak oceniasz start tego sezonu w wykonaniu niemieckich zawodników?

Martin Schmitt: To był świetny początek. Jeszcze przed inauguracją sezonu uważałem, że nasz zespół jest dobrze przygotowany. Nigdy jednak tak naprawdę nie wiesz, w jakiej formie będą zawodnicy, dopóki zima się nie rozpocznie. W Lillehammer wszyscy odetchnęli z ulgą, że od początku jesteśmy na tak wysokim poziomie. Chociaż wciąż trochę zaskakujące było, że Niemcy i Austriacy byli tak dominujący w pierwszych konkursach. Początek sezonu to jednak taka sama gra, jak co roku. Wychodzisz z okresu przygotowawczego i nagle jesteś w Lillehammer, wszystko się zaczyna i w tym pierwszym konkursie powinieneś się we wszystkim zorientować, dograć wszystkie szczegóły. Sprawdzić jak dobre są kombinezony, jakie są narty, w Ruce też problematyczna była pozycja najazdowa. Jesteśmy dopiero na początku i część chłopaków ma jeszcze pewne rzeczy do poprawienia i przestrzeń do rozwoju.

Już w ubiegłym sezonie Pius Paschke pokazywał, że stać go na dobre skoki. Zaskoczeniem był tak dobry początek w jego wykonaniu czy pokazywał to też na treningach?

Już od kilku lat Stefan zawsze mówił mi, jak dobrym skoczkiem jest Pius. Cieszę się, że ma teraz szansę pokazać swoje możliwości w zawodach. Jeśli spojrzeć na jego karierę, jak trudno było mu dostać się na stałe do drużyny Pucharu Świata, sięgnąć czołowych lokat i stanąć na podium, to nie był to dla niego łatwy i normalny proces. Pewność siebie jest tu bardzo ważna, by mógł dostrzec, na jakim poziomie naprawdę jest i na co go stać. Wiara w siebie nie jest dla niego tak naturalna, jak byłaby dla młodego chłopaka wchodzącego do Pucharu Świata, wygrywającego już gdzieś na początku swojej drogi. Pius ma oczywiście wiele doświadczenia, ale też takiego związanego z trudnymi momentami w karierze. Wie, jak trudno jest dotrzeć do czołówki. Powoli budował swoją formę i stopniowo czynił postępy. Myślę, że teraz jest czas, by trochę odpuścił nałożoną na siebie presję i po prostu uwierzył w swoje możliwości. Najważniejsze jest to, by w siebie nie wątpił.

Czy to, że jeden z zawodników w zespole od początku sezonu skacze dobrze i znajduje się blisko czołówki, sprawia, że rosną morale całej drużyny?

Zdecydowanie. Przed sezonem każdy oczekiwał, że Andi będzie najlepszy, bo tak było w okresie przygotowawczym. Gdyby Pius nie był w takiej formie, a Andi miałby nieco problemów, tak jak teraz, wtedy mogłoby być więcej wątpliwości w drużynie. Dopóki jeden z chłopaków jest ponad innymi, to oni, trenując wspólnie, wiedzą, że to wszystko jest w zasięgu ich rąk. Że wystarczy, by popracowali nad swoimi brakami i solidnie skakali i będą w stanie walczyć z innymi w czołówce. To ważny sygnał dla całego zespołu, że dobrze wykonana praca przynosi efekty.

To kolejny sezon Niemców pod wodzą Stefana Horngachera. Jak oceniasz jego pracę?

Myślę, że idzie mu świetnie. Zastąpienie Wernera Schustera nie było łatwe, bo on wiele zbudował w niemieckiej drużynie i miał dużo sukcesów. Oczywiście, Stefan był jego asystentem przez kilka lat, więc też przyczynił się do tych wyników i zdobył tam dużo doświadczenia. Wciąż jednak wchodził wtedy w inną rolę i myślę, że mu się to udało. Na pewno ma inne podejście niż Schuster i rozpoczął pracę ze skoczkami w swoim stylu. Nie jest facetem, który trzyma się cały czas konkretnego sposobu, jednego podejścia. Zawsze szuka nowych ścieżek rozwoju, obserwuje to, jak rozwijają się skoki narciarskie i zastanawia się, jak skoczkowie i cała drużyna powinni się do tego dostosowywać. Jego celem jest to, by z każdego skoczka wydobyć to, co najlepsze. Przez to też oczekuje od wszystkich takiego „ducha pracy” i zaangażowania. On jest niezwykle zaangażowany, więc tego też oczekuje od innych, stawia poprzeczkę drużynie bardzo wysoko.

Trudno było zawodnikom przestawić się z pracy z Schusterem na pracę z Horngacherem?

Nie wydaje mi się. Był już wcześniej w drużynie i dobrze go znali, a poza tym widzieli, jaką pracę zrobił z polskim zespołem, do jakich sukcesów ich doprowadził. Ich szacunek do niego był całkiem duży i myślę, że Stefan też wszedł w rolę głównego trenera w bardzo dobry sposób. Zaczął budować całą drużynę tak, by wydobyć co najlepsze z każdej osoby w drużynie – nie tylko skoczków, ale też całego sztabu szkoleniowego.

Czy ten dobry początek sezonu sprawia, że rosną nadzieje związane z Turniejem Czterech Skoczni? W końcu wszyscy czekają na to, by po Złotego Orła ponownie sięgnął niemiecki zawodnik.

Chyba każdy potajemnie o tym myśli, bo to ważny moment w roku dla wszystkich  niemieckich skoczków. Szczególnie że tak dużo czasu minęło od zwycięstwa niemieckiego skoczka.  Zawodnicy starają się jednak za dużo o tym nie rozmyślać i wykonywać swoją pracę weekend po weekendzie.  Jednocześnie cała drużyna stara się tak prowadzić przygotowania, by podążać w dobrym kierunku z formą, także z myślą o Turnieju Czterech Skoczni. To ważne, by wcześniej mieć dobre wyniki, by nabierać pewności siebie i wejść w ten dobry rytm przed tym pierwszym ważnym wydarzeniem sezonu. Oczywiście trzeba też sobie radzić z presją, z własnymi oczekiwaniami, z oczekiwaniami wszystkich, że powinien nadejść już moment, gdy kolejny Niemiec wygra Turniej.

Myślisz, że w tym roku może się to stać?

Myślę, że gdybyśmy mieli w tym roku niemieckiego zwycięzcę, wywarłoby to duży wpływ na niemieckie skoki. To jednak wciąż są zawody i nie możemy polegać wyłącznie na statystykach, zobaczymy po prostu, kto będzie najlepszy po świętach. Każdy zespół ciężko pracuje we wszystkich aspektach, by osiągnąć możliwie jak najlepszą formę. Mam nadzieję, że w naszym zespole będzie przynajmniej dwóch chłopaków w formie, którzy będą walczyć o to zwycięstwo. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to mam nadzieję, że więcej niż jeden zawodnik będzie dobrze skakał. Zazwyczaj po pierwszym konkursie, po pierwszych treningach, widać już kto jest w formie, a kto nie. Ale na to się składają też inne rzeczy niż dobra forma. To, że masz formę, tak jak Andi miał w zeszłym roku, wcale nie oznacza, że jesteś już wygranym. Droga do zdobycia Złotego Orła jest długa.

Jak bardzo ta presja wpływa na zawodników?

Są już do niej przyzwyczajeni. Andi wszedł do Pucharu Świata ponad 10 lat temu, i choć wtedy o Złotego Orła walczyli Severin Freund i Richard Freitag, pokładano już pewne nadzieje w Andim. Ten temat był obecny przez całą jego karierę i ludzie oczekiwali, że wygra on Turniej Czterech Skoczni. Myślę, że dlatego jest już do niej przyzwyczajony.

W tym roku na rozbiegu ponownie widzimy Piusa Paschke, Markusa Eisenbichlera, Stephana Leyhe, Andreasa Wellingera czy Karla Geigera. Gdzie w tej kadrze są młodzi zawodnicy?

Zależy kogo nazywamy młodym, Philipp Raimund ma już 24 lata, ale też należy do tych rozwijających się zawodników. Nie znalazł jednak jeszcze odpowiedniego rozwiązania dla siebie i ma trochę problemów, ale myślę, że będzie się poprawiał wraz z kolejnymi skokami. Musimy jeszcze poczekać i po prostu zobaczyć, jak to się rozwinie. Z juniorów mamy Adriana Tittela, który oddaje dobre skoki i zajmuje wysokie lokaty, m.in. trzecie miejsce na Mistrzostwach Świata Juniorów. W Lillehammer i Ruce zdobył też pierwsze punkty Pucharu Świata. To dobry sygnał dla młodych zawodników w Niemczech, że da się wejść do świata tych pierwszoligowych zmagań. Może dzięki temu pojawi się więcej takich chłopaków, ale myślę, że zajmie to kilka lat, zanim ci naprawdę młodzi skoczkowie, 20-latkowie albo młodsi, wejdą na odpowiedni poziom, by być konkurencyjnymi.

Jak dużą popularnością cieszą się skoki wśród niemieckiej młodzieży?

Skoki narciarskie to nie piłka nożna, to nie jest sport numer jeden, chyba w żadnym kraju. Nie ma zbyt wielu młodych zawodników, którzy uprawiają skoki narciarskie, ale myślę, że u nas utrzymuje się to na dość stabilnym poziomie. Od liczby trenujących na tym poziomie dziecięcym, przez juniorski aż po młodzieżowy. Myślę, że to, co się zmieniło to to, jak utalentowane są te dzieciaki, jaki jest ich poziom umiejętności w konkretnym przedziale wiekowym. Wysportowanie i umiejętności dzieci nieco zmalały i to może być problemem. Ale myślę, że i tak nie powinniśmy narzekać, bo jesteśmy w lepszej sytuacji niż tacy Amerykanie. Kluczem jest dotarcie do tych „właściwych” dzieci, wyłonienie tych, które mają największy talent.

Jak te dzieci odnaleźć? Jak do nich dotrzeć i zachęcić je do uprawiania tego sportu?

To jest wyzwanie. Jest dużo możliwości dla dzieci, w różnych sportach. Skoki narciarskie nie są dostępne dla wszystkich. Nie ma tak wielu skoczni, a często w proces wyboru sportu dla dziecka zaangażowani są też rodzice. To oni wożą dzieci na treningi, muszą na to poświęcić swój czas, którego nie zawsze jest dużo  i to problem. Dla wielu ludzi łatwiej jest, by ich dziecko grało chociażby w piłkę nożną w jakimś lokalnym klubie. To łatwiejsze i bardziej dostępne. To wyzwanie dla skoków narciarskich. To atrakcyjny sport i jeśli zaczniesz go uprawiać, to szybko się w nim zakochujesz. Ale trzeba też w tym trwać, bo droga na szczyt jest długa. Widzimy tę tendencję, że nie mamy tak wielu chłopaków wchodzących do Pucharu Świata. Więcej czasu zajmuje im zdobycie doświadczenia potrzebnego, by zmierzyć się z takim poziomem rywalizacji. Dużo chłopaków, którzy mają umiejętności, pierwsze przebłyski wysokiej formy mają dopiero na początku swoich lat dwudziestych, nie w wieku 17-18 lat. To oznacza, że od czasu, gdy skończysz szkołę, do momentu, gdy jesteś w stanie naprawdę rywalizować w Pucharze Świata, mija trochę czasu. W takim momencie trudno jest zaangażować się w pełni w sport, bo jesteś dorosły, a okazuje się, że nie masz jak zarabiać pieniędzy, nie masz czasu poświęcić się studiom. Trudno jest w to wejść, nie wiedząc, gdzie będziesz za kilka lat i jak skończysz. Wielu chłopaków nie chce podjąć takiego ryzyka i być może poddają się zbyt szybko, brakuje im perspektywy.


Kinga Marchela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (3724) komentarze: (12)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Mariusz_Lis stały bywalec

    Martin Schmitt jeszcze jakoś ratuje studio Eurosportu ;] ale juz Kot i Pałasz niestety obnizaja poziom. Choć na Pałasz fajnie popatrzec, na Kota już mniej ;]

  • Lataj profesor

    My bad. W dyskusji był rzeczywiście TCS, nie cały PŚ. Tak czy inaczej, może się jeszcze okazać, że najlepszym Niemcem nadchodzącej edycji turnieju będzie nie Paschke, a Wellinger, w którym pokładano tak duże nadzieje. Przeczuwam, że nawet to nie wystarczy. Na zwycięzcę przewiduję raczej któregoś z Austriaków, Hoerla albo Tschofeniga. Możliwe, że włączą się Słoweńcy, Kos czy Lanisek, albo Nikaido. Pewnie Sundal nie jest jeszcze na tak dobrym poziomie, jak się wydawało na treningach w Lillehammer, Lindvik też nie aż tak mocarny, a Granerud wyjątkowo niestabilny. Od Polaków niczego nie oczekuję poza co najmniej jednym z wysokim miejscem (przez to rozumiem komplet serii konkursowych). Deschwanden pewnie się też wyprztyka z formy, bo wiemy, jak jest z zawodnikami tła, gdy w jakimś okresie osiągną wysoką formę.

  • Bernat__Sola profesor
    Jak wypadali liderzy Pucharu Świata w Turnieju Czterech Skoczni

    1979/80: Toni Innauer, 35.
    1980/81: HUBERT NEUPER (obrońca KK, sezon zaczynał się od TCS), 1.
    1981/82: Roger Ruud, 2.
    1982/83: MATTI NYKÄNEN, 1.
    1983/84: Matti Nykänen, 3.
    1984/85: Andreas Felder, 6.
    1985/86: Primož Ulaga, 31.
    1986/87: ERNST VETTORI, 1.
    1987/88: MATTI NYKÄNEN, 1.
    1988/89: Dieter Thoma, 4.
    1989/90: Ernst Vettori, 4.
    1990/91: André Kiesewetter, 25.
    1991/92: Werner Rathmayr, 3.
    1992/93: Werner Rathmayr, 9.
    1993/94: Andreas Goldberger, 3.
    1994/95: ANDREAS GOLDBERGER, 1.
    1995/96: Mika Laitinen, 49.
    1996/97: PRIMOŽ PETERKA, 1.
    1997/98: Masahiko Harada, 10.
    1998/99: JANNE AHONEN, 1.
    1999/2000: Martin Schmitt, 3.
    2000/01: Martin Schmitt, 3.
    2001/02: Adam Małysz, 4.
    2002/03: Martin Höllwarth, 7.
    2003/04: Roar Ljøkelsøy, 9.
    2004/05: JANNE AHONEN, 1.
    2005/06: JAKUB JANDA, 1.
    2006/07: Simon Ammann, 3.
    2007/08: Thomas Morgenstern, 2.
    2008/09: Simon Ammann, 2.
    2009/10: Simon Ammann, 5.
    2010/11: THOMAS MORGENSTERN, 1.
    2011/12: Andreas Kofler, 3.
    2012/13: GREGOR SCHLIERENZAUER, 1.
    2013/14: Kamil Stoch, 7.
    2014/15: Anders Fannemel, 11.
    2015/16: PETER PREVC, 1.
    2016/17: Domen Prevc, 9.
    2017/18: Richard Freitag, 27.
    2018/19: RYŌYŪ KOBAYASHI, 1.
    2019/20: Ryōyū Kobayashi, 4.
    2020/21: Halvor Egner Granerud, 4.
    2021/22: Karl Geiger, 4.
    2022/23: Dawid Kubacki, 2.
    2023/24: Stefan Kraft, 3.

    Na 45 sezonów w 13 przypadkach przedturniejowy lider PŚ (licząc obrońcę KK w sezonie, który zaczął się od Turnieju) wygrał TCS.

  • dejw profesor
    @Lataj

    No co do sezonu pełna zgoda, ale tu uwaga dotyczyła dyspozycji na samym Turnieju. Czytanie ze zrozumieniem, sam po ostatnim weekendzie dałem tego "popis", więc czytam podwójnie uważnie ;)

  • Lataj profesor
    @Skokownik

    Z tym Stefanem Kraftem nie pomyliło ci się z innym sezonem? W ostatnim sezonie to był jednak jeden z wyjątkowych przykładów, jak od samego początku bronił prowadzenia i obronił do samego końca. Już lepszym przykładem jest Dawid Kubacki.

  • Skokownik weteran
    @Joorny

    Choćby Domen Prevc, Richard Freitag czy Stefan Kraft w zeszłym sezonie.

  • sledzik16 profesor
    @Joorny

    Pius raczej nie da rady. Trzeba też patrzeć kto może być najlepszy w 8 skokach ... A nie tylko w jednym konkursie.

  • Joorny stały bywalec

    Bardzo często bywało tak ze dominator lub lider PŚ z pierwszej cześci sezonu nie dawał rady wygrać Orła - oczywiście były wyjątki. Lubię Piusa ale upatruje zwycięzce w Janie Hoerlie.

  • sledzik16 profesor

    W Niemczech 🇩🇪 balonik jest juz napompowany chyba do geanic możliwości przed tym turniejem.
    Oby tylko ni było wielkiego wybuchu ....

  • dervish profesor
    Geheimnis! ;)

    "Chyba każdy potajemnie o tym myśli"
    Niemcy "potajemnie myślą o Złotym Orle". Ale o tym sza, żeby nie zapeszyć. ;)

    U nich takie myślenie to myślozbrodnia. Trzeba to robić potajemnie.

  • Arturion profesor

    "Trudno jest w to wejść, nie wiedząc, gdzie będziesz za kilka lat i jak skończysz. "

    Tu pies pogrzebany. Ale jednak AUT i NOR sobie z tym radzą, GER też lepiej niż my. Może kwestia tradycji? No i chyba w pewnym momencie warto mieć bogatą rodzinę...
    Ale, z drugiej strony, warto by skakali najzdolniejsi, a nie najbogatsi, tudzież dobrze ustosunkowani.
    Chyba jednak dla nas najważniejsze, to poszerzyć bazę.

    @Szethek - tradycja, rzecz święta! ;-)

  • Szethek weteran

    Lubię Piusa, ale najlepiej niech tradycja zostanie zachowana, czyli Niemcy bez orła :p

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl