Kiedy Brytyjczycy uczyli Szwajcarów skakać na nartach

  • 2025-04-01 08:10

Simon Ammann, Andreas Küttel, Walter Steiner, Stefan Zünd, Hansjörg Sumi, Fritz Kaufmann, Sylvain Freiholz czy Killian Peier. W końcu Gregor Deschwanden. Niektóre z tych nazwisk znają wszyscy fani skoków, wszystkie znają niektórzy. Tak czy owak, Szwajcaria mocno zaznaczyła swoją obecność na mapie skoków narciarskich.  Z Wielką Brytanią kojarzy się jedynie Eddie Edwards. Czy to więc możliwe, że to Brytyjczycy nauczyli Szwajcarów skakać na nartach?

Andreas Küttel, Walter Steiner, Stefan Zünd, Hansjörg Sumi, Fritz Kaufmann, Sylvain Freiholz czy Killian Peier - to zawodnicy, którzy odnosili sukcesy tudzież na imprezach medalowych, czy też w Turnieju Czterech Skoczni lub w pucharze świata. A za sprawą Simona Ammanna Szwajcarzy doczekali się wreszcie supergwiazdy tej dyscypliny. Z kolei Gregor Deschwanden to najlepszy ze szwajcarskich skoczków ostatnich dwóch sezonów któremu udało się stanąć na pucharowym podium, ale jeszcze nie wygrał żadnego ważnego konkursu. W każdym razie można go zaliczyć do szerokiej światowej czołówki. A czy Wielka Brytania kojarzy się komukolwiek ze skokami narciarskimi? Jedynie poprzez Eddy'ego Edwardsa, którego nawet ze wzgledu na krótkotrwałą, choć sporą rozpoznawalność, trudno postawić w tym samym szeregu, co wspomnianych skoczków szwajcarskich. A jednak, choć trudno w to uwierzyć, to Brytyjczycy nauczyli Szwajcarów skakać na nartach. No dobrze, uczyli. A w każdym razie, byli wśród tych, którzy uczyli.  

Cofnijmy się w czasie o 150 lat. W 1871 roku przyszedł w Szkocji na świat Edward Richardson a kilka lat później jego młodszy brat - William. Obaj odegrali ważną rolę w upowszechnieniu skoków narciarskich w Szwajcarii. Biegać, skakać i jeździć na nartach nauczyli się podczas swoich podróży do Norwegii. Obaj wybrali się tam po raz pierwszy zimą 1894/1895. Edward wracał tam później wielokrotnie. Być może miłością do nart zarazili ich dwaj inni bracia - Dowding, z którymi uczęszczali razem do szkoły - St. Ninian's w Moffat. Bracia Richardson i bracia Dowding byli w wąskim gronie założycieli Ski Club of Great Britain - pierwszego w historii Wielkiej Brytanii klubu narciarskiego. Starszy z braci Dowding - Lord Hugh Dowding był w latach 1924-1925 jego prezesem. Ale prawdziwą sławę zyskał na zupełnie innym polu - jako Marszałek Lotnictwa i Naczelny Dowódca Royal Air Force został uznany za człowieka, który obronił swój kraj w 1940 i wygrał Bitwę o Anglię.

Wróćmy jednak do Richardsonów. Będąc już doświadczonymi biegaczami i skoczkami narciarskimi zaczęli na początku XX wieku wyjeżdżać w Alpy - do Austrii i Szwajcarii. Rekreacja na śniegu była wtedy bardzo modna wśród zamożnych Brytyjczyków, a z racji tego, że na Wyspach Brytyjskich trudno o dobre warunki, spędzali oni chętnie zimy tam, gdzie śniegu było pod dostatkiem ptzez całą zimę. I to właśnie Brytyjczycy, wspólnie z Norwegami zaczęli popularyzować narciarstwo w Austrii, Północnych Niemczech i Szwajcarii. W kraju Helwetów Brytyjczycy upodobali sobie Sankt Moritz, Gstaad i Davos. Edward Richardson był przez kilka lat sekretarzem założonego przez Anglików Davos English Ski Club oraz redaktorem wydawanej przez tenże klub kroniki. 
 

Engelberg

Pierwszy raz bracia Richardson pojawili się w Davos w grudniu 1901 roku. Co zabawne, w swoim pamiętniku Edward Richardson zanotował, co następuje: "Gdy przybyliśmy do Davos w poszukiwaniu odpowiednich miejsc by uprawiać narciarstwo, miejscowi nas zapewniali, że szwajcarski śnieg zupełnie się do tego nie nadaje - jest zbyt miękki. Na szczęście im nie uwierzyliśmy i okazało się, że szwajcarski śnieg jest tak samo dobry jak norweski, albo i lepszy. Czuliśmy się jak prawdziwi odkrywcy, gdy stwierdziliśmy, że do zjazdów doskonale się nadaje >stok kościelny< a do biegania piękne trasy za hotelem Fluela".

Co jednak ze skokami? Gdy miejscowi zobaczyli, jak świetnie na dwóch deskach radzą sobie obcokrajowcy, wykonali sobie narty z beczkowych klepek. Bracia Richardson zaczęli ich uczyć trudnej sztuki budowania skoczni ze śniegu i samego skakania. Zorganizowali również pierwsze konkursy na uklepanych ze śniegu, niewielkich hopkach. Kroniki są zgodne - to bracia Richardson pokazali mieszkańcom Davos do czego służą narty. W innych regionach Szwajcarii Norwegowie popularyzowali narciarstwo już mniej-więcej od 1890 roku. Ale Davos - późniejsza stolica szwajcarskich sportów zimowych - zawdzięcza swój rozwój turystom z Albionu.

Rok później bracia Richardson powrócili do Davos wraz innymi angielskimi braćmi - E.H. i J.B. Wroughton. Wspólnie założyli wspomniany już English Davos Ski Club. Klub założono po to, by zgromadzić turystów i sprawić, by opłacalnym było sprowadzanie nart i wiązań z Norwegii. Miejscowi pozazdrościli gościom inicjatywy i kilka miesięcy później założyli własny - Davos Ski Club. A także własne, pierwsze szwajcarskie manufaktury nart - w Zurychu i w Glarus. 

25 stycznia w Glarus zorganizowano pierwsze poważne zawody w skokach narciarskich na szwajcarskiej ziemi. Aby wypadły okazale, bracia Richardson zaprosili na nie norweskich skoczków - Andersa Holte i Thorwalda Heyerdahla. Skocznię wybudowano pod kierunkiem szwajcarskiego pioniera narciarstwa - Christopha Iselina. Po przybyciu do Glarus Norwegowie stwierdzili jednak, że jest za mała.
"Rano dokonaliśmy inspekcji skoczni. Ale była mała, licha. Skoki na odległość 15 metrów trzeba było lądować już na płaskim terenie. Poszukaliśmy innego wzgórza i znaleźliśmy takie, gdzie spokojnie można było wybudować skocznię, na której uda się skoczyć 25 metrów. Iselin uważał, że jest za duża, ale ja się uparłem" - wspominał potem Anders Holte. Wydawało się, że Iselin miał rację. Pierwsza próba na zmrożonej już wieczornym mrozem skoczni skończyła się bolesnym upadkiem Heyerdahla. Norwegowie jednak zapewnili organizatorów, że następnego dnia wszystko będzie dobrze.
 

Einsiedeln


Na zawody przybył prawdziwy tłum, szacowany na 6000 osób. Jako pierwszy skakał Thorwald Heyerdahl. Uzyskał 18 metrów, ale znów upadł. Potem przyszła kolej na Andersa Holte. "Puściłem się w dół rozbiegu i od razu opuściła mnie nerwowość, która zawsze towarzyszy mi przed skokiem. Wszystko poszło dobrze. Wylądowałem bez problemu w pieknym stylu. Jakiś facet podbiegł do mnie i rzucił się w ramiona krzycząc >Uratowałeś zawody!< To był Iselin. Okazało się, że osiągnałem 22 metry i tłum oniemiał z zachwytu - wspominał te zawody Norweg. Potem miejscowa orkiestra zaczęła grać "Synów Norwegii" (narodowa pieśń, służąca de facto jako nieoficjalny hymn kraju na początku XX wieku - przyp. aut.) Następnie obaj Norwegowie oddali jeszcze po trzy skoki, wszystkie wylądowane czysto, bez upadku. Wieczorem w pobliskim hotelu odbył się uroczysta kolacja. Klub wręczył obu zawodnikom srebrne patery. Dla Holte i Heyerdahla - biednych studentów - były to bardzo cenne nagrody. 

Konkurs, choć dziś zapewne bardziej pasowałoby do opisu tej imprezy określenie "prezentacja", okazał się wielkim sukcesem. Kolejnej zimy - w 1904 roku - bracia Richardson pomogli zorganizować kolejne zawody w Szwajcarii: W Sankt Moritz oraz w Davos, a następnie ponownie w Glarus. Ale brytyjski wkład nie ograniczał się jedynie do organizacji. w 1905 roku w Glarus zorganizowano pierwsze Mistrzostwa Szwajcarii w Narciarstwie. Impreza miała charakter otwarty. Ponownie zaproszono Norwegów, ale ponieważ uznawano ich za zbyt dobrych skoczków, startowali jedynie w charakterze instruktorów i oddawali skoki pokazowe. Pierwszym mistrzem Szwajcarii w skokach narciarskich został Austriak Victor Sohm, po skoku na 17 metrów (jego imię nosi dziś lodowiec na Antarktydzie - przyp. aut.). Drugie miejsce zajął Karl Gruber - Niemiec z Monachium. A trzecie - Edward Richardson. Skoczył całe 14 metrów. "Spodziewałem się, że polegnę w walce z dużo lepszymi i bardziej doświadczonymi ode mnie skoczkami. Jak się okazało, moi rywale podobnie myśleli o mnie. Trzej Norwegowie zachwycili tłum pięknymi skokami poza konkursem. A ja - no cóż. Po raz pierwszy w życiu oddałem tak daleki skok na tak dużej skoczni. Było to przerażające doświadczenie, ale spisałem się dzielnie, zajmując trzecie miejsce" - pisał w swoim pamiętniku Richardson. Dodajmy tu, że Norwegowie (znany nam już Holte, oraz Berg i Bjornstad oddawali skoki na odległość 25-27 metrów. O wynikach Szwajcarów na tych pierwszych mistrzostwach Szwajcarii próżno szukać informacji, nikną one w mrokach dziejów.

Bracia Richardson zapisali się złotymi zgłoskami w dziejach popularyzacji skoków narciarskich w Szwajcarii, a Davos doczekało się pierwszej stałej skoczni w 1908 roku. Alte Bolgenschanze została zaingurowana zawodami w lutym 1909 roku. Norweg Harald Smith ustanowił wtedy jej pierwszy rekord - 45 metrów. Skocznia przetrwała do 1950 roku, kiedy została zastąpiona nową. A Brytyjczycy? Nadal uczyli Szwajcarów narciarstwa. Dość wspomnieć, że narciarstwo alpejskie rozpropagował w Szwajcarii inny Brytyjczyk - Arnold Lunn. Ale to już zupełnie inna historia.

Na podstawie "The History of Skijumping", Tim Ashburner, 2003


Marcin Hetnał, źródło: The History of Skijumping
oglądalność: (4064) komentarze: (11)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Bernat__Sola profesor
    @MarcinBB

    No to brawo, myślę, że spora część odbiorców została "podwójnie" wkręcona w Prima Aprilis - nabrali się na to, że ten tekst jest żartem, a nim nie był :).

    @Arturion: Pewnie redaktor czekał na Skoki w Punkt, ewentualnie jeszcze na decyzję Thurnbichlera.

  • MarcinBB redaktor
    @Bernat__Sola

    Nic nie jest podkoloryzowane - czysta historia.

  • MarcinBB redaktor
    @Arturion

    Oczywiście, że będzie. Jak to często bywało - trochę później. Ale już się pisze.

  • Arturion profesor

    @MarcinBB
    A podsumowującego felietonu nie będzie?

  • ms_ weteran
    @Arturion

    Kuttel po zakończeniu kariery miał reanimować skoki w Danii, gdzie zamieszkał, ale jakoś nic z tego nie wyszło, a pewnie nawet nie spróbował, ale szanse powodzenia takiej reanimacji były niemal zerowe.

  • ms_ weteran

    Tak myślałem, że to nie jest żaden prima aprilis. Ciężko by było wymyślić, aż tak skomplikowany żart. Przyznam za to, że myślałem, że oprócz rezygnacji Pertile (na którą swoją drogą przez pierwsze kilka sekund dałem się nabrać dopóki sobie nie przypomniałem, że jest 1 kwietna xd) żartem prima aprilisowym jest też chęć zatrudnienia przez Niemców Thurnbichlera. Miałem też wątpliwości co do odwieszenia Norwegów, ale jak zobaczyłem komentarze, że na stornie FIS też jest podana ta informacja to było jasne, że to nie jest żaden żart. FIS żartów nie uznaje, więc było wiadomo, że ta informacja jest prawdziwa.

  • Arturion profesor

    Może teraz Szwajcarzy się odwdzięczą i reanimują skoki w Wielkiej Brytanii? :-)

  • Bernat__Sola profesor

    Hmm. Książka istnieje, na Skisprungschanzen piszą właściwie podobnie.
    Ale może jednak trochę podkoloryzowane ;).

  • Filigranowy_japonczyk weteran

    No muszę powiedzieć, że redakcja się postarała na 1 kwietnia. Całkiem fajny tekst.

  • Kolos profesor

    To na pewno prima aprilis! :) :)

  • majkiel doświadczony

    Czyżby prima aprilisowy chochlik ?

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl