rekord Małysza pobity przez kibica?

  • 2002-10-17 20:53
Adam Małysz
Adam Małysz, na jeden dzień, zamiast trenować z resztą kadry w Innsbrucku, promował produkty firmy Elana w nowootwartym domu towarowym ze sprzętem sportowym w Dortmundzie. Naszego czołowego skoczka zdołał przepytać telefonicznie Marek Serafin...

Wiemy, że wczoraj bawił pan w Dortmundzie, na jakiejś wystawie sprzętu sportowego. "Robił" pan za rekwizyt?

- Poniekąd tak. To nie była wystawa, lecz otwarcie największego w Niemczech domu towarowego ze sprzętem sportowym. Jest tam dział "Elana", na którego nartach skaczę, więc mnie zaproszono. Nawiasem mówiąc - już pół roku temu.

- Stracił pan jednak trening w Innsbrucku!

- Niekoniecznie. Chłopcy w tym czasie mieli zajęcia ogólnorozwojowe, a ja... skakałem.

- W domu towarowym?

- Owszem. Ustawiono tam taką fajną maszynę imitującą skocznię i oddałem na niej kilka skoków.

- Najdłuższy?

- 134,5 metra. Ustanowiłem rekord obiektu. Rekord został poprawiony trochę później przez kibiców. Bawili się dorośli i dzieci. Wszyscy chcieli pobić rekord Małysza. Wreszcie dwie osoby okazały się lepsze - były wyniki 135 i 136.5.

- Oby w Pucharze Świata nie było gorszych lokat, a Puchar będzie należał do pana po raz trzeci z rzędu.

- Nie lubię takich prognoz. Nie jestem statystykiem.

- Kontuzjowane ponad miesiąc temu kolano odzywa się czasem?

- Nie, nic mnie nie boli, fizycznie czuję się bardzo dobrze.

- Proszę powiedzieć, jak szło w Predazzo i w Innsbrucku, w treningu na prawdziwych skoczniach?

- Dobrze. Myślę że tak, jak się spodziewałem. Nie jestem w najlepszej formie, to znaczy - zdarzają mi się raz na kilka prób skoki słabsze, ale to normalne w tej fazie przygotowań do sezonu. Byłoby gorzej, gdybym już teraz skakał na maksa. Trenerzy martwiliby się, jak utrzymać tę moją formę, a do zimy jeszcze trochę czasu.

- Jakie miał pan prędkości na progu w Predazzo i Innsbrucku?

- We Włoszech było nieźle. Zmiana pozycji dojazdowej do progu skutkuje pozytywnie. Wprawdzie na porcelanie zawsze byłem znacznie wolniejszy od tych najszybszych, cięższych ode mnie zawodników, ale tym razem różnice nie są duże. Na śniegu powinny być minimalne. Z drugiej strony - z kolegami trudno mi się porównywać. W Predazzo jeździłem z niższych rozbiegów, a w Innsbrucku... nie było aparatury pomiarowej.

- Na nowej, przebudowanej skoczni w Innsbrucku nie ma tak ważnego urządzenia?

- Nie ma go na stałe, bo z pewnością będzie na konkurs Pucharu Świata. My płaciliśmy 25 euro dziennie za trening każdego zawodnika. Pomiar prędkości ma kapitalne znaczenie, ponieważ bez niego trudno przetestować nie tylko pozycję dojazdową, ale i narty, ich smarowanie, kombinezony.

- Dla Adama Małysza nie było rabatu w opłatach za treningi?


- Pan żartuje.

Rozmawiał Marek Serafin


/tad/, źródło: Informacja własna
oglądalność: (7016) komentarze: (4)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    wywiad

    Fajny wywiad, do przewidzenia pytania poza tymi o dom towarowy. Widzę, że Małysz dobrz się bawił i świetny pomysł z tymi skokami, fajnie że Małysz został pobity, zazdroszczę trochę tym osobom. Szkoda, że Małysz skakał z niższej belki niż pozostali nasi, bo to świadczyło o słabej tamtych formie.

  • Malyszomaniak profesor
    Ciekawe

    Co to za maszyna !!! ??

  • anonim
    mumu

    fajny ten Adas........

  • anonim
    huraaaa

    To mój kumpel pokonał Małysz w domu towarowym, jak chcielibyście go poznać to walcie do mnie to super gościu!!! Opłaty minimalne!

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl