Poczet skoczków polskich: Jan Marusarz - Pierwszy z narciarskiej dynastii...

  • 2005-12-14 07:51

[strona=1]
Pierwszy z narciarskiej dynastii...

O Marusarzach...
Co po Nich zostanie?
Narty i skokanie...


Jan Marusarz we Francji
Narciarzom z rodziny Marusarzy należy się cała narciarska saga. Saga o czasach, kiedy "narty były z drewna, ale ludzie z żelaza". Za ich wyniki, postawę na międzynarodowych zawodach, ale i za miłość do Ojczyzny, patriotyzm. Pierwszym narciarzem z jakże zasłużonej dla „białego szaleństwa dynastii Marusarzy, który ruszył na narciarskie trasy, był Jan Marusarz, popularny"Jano". Mimo, że powszechnie najbardziej znanym skoczkiem z tej rodziny był Stanisław, przypomnijmy wicemistrz świata z Lahti, to jego starszy brat Jan osiągał także niezłe wyniki sportowe, zwłaszcza w kombinacji norweskiej. Był zawodnikiem klubu SN PTT.

Korzenie rodzinne...

Zanim omówimy sylwetki zawodników z rodziny Marusarzy przypomnijmy, przy okazji, dzieje tej jakże zasłużonej dla Podhala i Polski rodziny góralskiej. Tym bardziej, że tradycja w tej rodzinie jest czymś niezwykle ważnym, o czym niżej podpisany mógł się naocznie przekonać. Skąd, więc pochodzą Marusarze? Źródła wspominają o rodzinie Marusarzy i Tatarów już w wieku XVII. Nazwisko "Tatar", jak podają autorzy Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej, Zofia i Witold H. Paryscy, było znane na Podhalu już około 1634 r. w Klikuszowej, a w ciągu następnych stu lat występowało w następujących wsiach: Suchem, Białym Dunajcu, Maruszynie, Zębie, Szaflarach, Zakopanem i Kościelisku. Osiedla o nazwie „Tatary" istniały od bardzo dawna w Zakopanem i Białym Dunajcu 1. Jak piszą Zofia i Witold H. Paryscy nazwisko "Marusarz" pojawia się w starych dokumentach w 1687 r. w Szaflarach i na Olczy, "ale było rozpowszechnione na Podhalu już chyba wcześniej". Potem jest zarejestrowane w dalszych 7 wsiach góralskich Jan Marusarz podczas zawodówod Pieniążkowic po Zakopane, Dzianisz, a potem w 11 następnych wsiach, od Klikuszowej po Białkę Tatrzańską i Kościelisko 2. Pierwsi Marusarze osiedlili się w Kościelisku na Polanie Budzówka przy drodze "królewskiej", biegnącej z Nowego Targu na Halę Ornak do kopalni. Zagrody Marusarzy posiadały kolejno następujące numery: 2, 61 i 62. Nazwisko Marusarz znajdujemy także w księgach katastralnych sporządzonych przez Austriaków w roku 1846, a listy urzędowe z tych czasów adresowane są do "posiadaczy Polana Budzówka" - tak podaje Piotr Marusarz, od lat zajmujący się genealogią swojej rodziny.

Przenieśmy się teraz do połowy wieku XIX i zacznijmy historię o przodkach Stanisława Marusarza ze strony matki od Tatara "Myśliwca", który był dezerterem z wojska i ukrywał się w różnych miejscach w Tatrach, między innymi w rejonie Rohaczy, a konkretnie w Dolinie Bobrowieckiej, w okolicach tzw. Kwaśnego Żlebu oraz w masywie Osobitej. Był robsicem, polowacem3 i zbójnikiem. Kilkakrotnie kontaktował się z nim Szymon Tatar Starszy, który praktykował kłusownictwo właśnie u "Myśliwca". Z tego okresu posiadamy „Sabałową bajkę o Tatarze Myśliwcu, tym bardziej cenną, że Sabała uważał Myśliwca za najlepszego polowała w całych Tatrach. Doświadczenie Myśliwca wynikało z tego, że ponad czterdzieści lat ukrywał się w górach i poznał je jak mało, kto. Bajkę cytujemy w całości ze względu na piękno gwary góralskiej, w której została napisana.



1Zofia i Witold H. Paryscy, Wielka Encyklopedia Tatrzańska, Poronin 1994, s. 1227.
2Zofia i Witold H. Paryscy, Wielka Encyklopedia Tatrzańska, Poronin 1994, hasło Marusarz (rodzina), s. 724-725. Pewne dane pochodzą także z opracowań Piotra Marusarza, syna St. Marusarza, mieszkającego na stałe we Francji, który jest autorem opracowania dotyczącego genealogii rodziny Marusarzów.
3Rabsic, polowac to gwarowe określenie góralskie myśliwego

[strona=2]
Bajka Sabałowa mówi o Tatarze MyśliwcuCo sie nie zrobiło - Tatar Myśliwiec dezenterował z wojska, kiej na francuskom wojne brali. Wojny strasne były, moc ludzi wyginena, to zaś się bali a dezenterowali, ka ftóry móg, juźci Tatar uciok w hole i zył tam cosi z pięćdziesiąt lat. Mieskał po lasak, po kolibak, kradł barany, jarzec, co kany naseł, i znosił to na zime. W orawskik górak jest tamok taka turnia - Kuchnia, miał w niej takom dziure, do słonka. Hej, toz to naniósł tam węgli, bo ognia nie śmiał palić, a kłosków jarcowych i pięć cy ośm baranów, porzezał i to mieso zakopał. I ten jarzec uwarzył, potem susył, zaś jak mu trza było, to utarł na takiej skrzyzalce, a stucke baraniny w to włozył, i tak sie bez zime zywił - hej!...Juźci kielo razy łapali go Orawiacy ! Raz, co nie było! Dopadli go przy frajerce leśnicy Pietras i pięćdziesięci chłopów. On chycił nóz i byłby te dziewkę, co przy nim była, zabił, bo on zara wiedział, co ona go zdradziła, ale ta się pod łóżko stulała - hej!
I, dobrze nie bardzo, i chłopi zerdkami bez powałe, bez okna go kłuli, pas na nim potargali, zaś ten Pietras miał takom śpade w kiju, hej, na trzy kanty do kłucia i rzece:
- Zaraz ja cie tu dostane!
Ino bez dźwirz się posunął, Myśliwiec zaciął ciupagom, wnet mu nos całkiem odwalił, co ino na skórce wisioł, a krew ś niego chlupała. Juźci ci chłopi z drągami pod oknem stali, a Myśliwiec prasnął bez okno guńke takom carnom, ci myśleli, co to on, a on tymcasem hipnął po tych drągak i hybaj! Uciok!
Ale przecie raz pojmali go i zamku orawskim zamknęli. No, dobrze, gacie miał i portki nowe, juźci pokrajał to na pasy i spuścił się ku wodzie z towarzyszem. Ale tyk portek do dołu nie starcyło, to już se cuche rozpostarł, a na niej jak na skrzdłak na wodę upadł, i teloś go widział!
Juźci, kiej uciok Myśliwiec z Kubina, to ino w portkak a w kosuli, toz to przyleciał na hale i tamok juhas owce pasł, to nań skocył, a kapelus, cuche odebrał i poseł, ka mu trza było. Kiej go raz łapali, trzok Orawców uwisło mu we włosak, jak ciągnom i ciągnom, on zaś miał taki śpicek na ciupadze, juźci kole jednego pod ziobro, ten skrzyknął i padł, a tamci zaraz popuścili i on uciok do hal. Ale go i tak raz wzieni, co bez ulice chodzić musiał, wtedy to bez takie ulice się chodziło, co cie z dwók stron prętami bili - hej - toz z seść ulic chodził, a przecie wyzył i znowu zimował. I to była niewielka chłopina, ale w sobie tęgi i bardzo zajadliwe a wartkie!
Miał towarzysy, juźci zimował to w Muraniu, to w Osobitej, to jak im w Muraniu chybiało, to zaśTajemnicze Tatry Zachodnie, gdzie ukrywał się Myśliwiec pośli pozycyć w Osobitej - hej! Pozycali z kotlika, z tyk towarzyskik piniędzy, ale zaś takie pieniądze musom dosuć, kiej im Bóg nagodzi latem. Raz, co nie było, dopadli go Orawcy na zwyzce, i kiej hipnął dołu, co go łapali, toz z widłami noge mu przebili, he, kielo razy pokazowoł mi te kwiatki. Zaś jedni go łapali, a drudzy go tez sanowali. Pani tacy z Orawy, co im dźwierzyne nosił, to go zaś radzi widzieli i nie stali mu na zdradzie. A i bacowie tamok na Orawie tez go radzi widzieli i dość go zratowali. Polany płaciły po dwadzieścia papierków za niedźwiedzia. I prosili go, coby ik strzóg od wilków, cy od niedźwiedzi i on temu zdoleł, bo zaś nad niego godniejsego strzelca nie było. Hej! Nad Tatara, nad Myśliwca polowaca więksego ni mas w całyk Tatrak. No, juźci potem osłabł w tej starości, nie porada mu było po holak latać, na ocy tez nie tak do znaku widział - he - już cosi kany, kiej kciał na lotku strzelić, to nie móg trafić, toz to przyseł dó domu - juźci wrócił na umarcie - hej!
No i dobrze, nikt go nie łapał za to dezenterowanie i tak już tamok ostał i siedział przy bracie. Ale to naucone było we wirchach zyć ślebodno, to się mu cniło w chałupie - nie móg, a kciał w hole uciekać. To zaś tamok ludzie i baby się poschadzowali, a tak mu radzili:
- Nie idźcie, kaz pódziecie, kiejście starzy, kiej wam jus na najwyzsy wirk cas. Juści on rzece:
- Dyćbyk i seł, bo mnie tu tak mierzi, co jakbyś ogniem piók - ale te nogi nie dadzom!
- Toz to potem umarł - haj!4


4Sabałowe bajki, wybór i opracowanie Teresy Brzozowskiej, Warszawa 1969.
[strona=3]
Teraz powróćmy do rodziny Marusarzy. Ojcem matki Stanisława Marusarza był przewodnikHelena i Jan Marusarz, rodzice słynnych narciarzy Szymon Tatar młodszy (1854-1917), bratanek słynnego, chodzącego z Doktorem Chałubińskim w góry, przewodnika tatrzańskiego Szymona Tatara starszego. Tatry znał doskonale i właśnie Szymon Tatar młodszy był przewodnikiem Władysława Kulczyńskiego seniora podczas pierwszego wejścia od północnego wschodu na Kozi Wierch (dzisiaj tzw. Żlebem Kulczyńskiego prowadzi szlak turystyczny). Był myśliwym i w pogoni za kozami (tak górale nazywali kozice) dotarł na Kościelcową Przełęcz, a w 1902 r. dokonał przejścia przez Mylną Przełęcz. Był jednym z pierwszych członków TOPR (Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego), a później leśnym w dobrach tatrzańskich Władysława Zamoyskiego.

Franciszek i Jan Marusarze procesowali się z właścicielem "Państwa Zakopane", Ludwikiem Eichbornem o ekwiwalent za zniesienie prawa do poboru drzewa w lasach dworskich. Proces ten przegrali, lecz w dwa lata później wykupili lasy otaczające Polanę Budzówka. Dziadkiem Stanisława był Stanisław (zresztą imię na chrzcie otrzymał Stasiu właśnie po nim). W 1882 r. urodził się Jan Marusarz, ojciec Stanisława, a w 9 lat później jego matka Helena. Stanisław Marusarz ożenił się z młodą dziewczyną, Katarzyną Jarząbek i mieli dziesięcioro dzieci, z czego czwórka wyjechała do Stanów Zjednoczonych, w celach zarobkowych. Z Zakopanem najsilniej związana była gałąź rodziny wywodząca się właśnie od Stanisław Marusarza i Katarzyny Jarząbek. Zresztą także Jan Marusarz pojechał do Ameryki "za chlebem", pierwszy raz, gdy miał 22 lata. Pracował ciężko w kopalni, po roku wrócił do kraju Dom rodzinny Marusarzy w Zakopanemi wybudował dom na Żywczańskiem. W 1909 r. ożenił się z Heleną, córką Szymona Tatara młodszego. Matka Stanisława, Helena, była typową przedstawicielką rodziny Tatarów: smukła, wysoka, z dużymi, niebieskimi oczami. Była piękną kobietą i malowało ją wielu artystów malarzy. Niedługo po ślubie rodzina Marusarzy powiększyła się. Pierwszy syn, urodzony w 1912 r. otrzymał, jak to jest w góralskim zwyczaju, imię ojca - Jan. Na zdjęciach widać, jaki był mężczyzną, bardzo podobny do matki, nosił ciemno krucze włosy, wysoki i przystojny chłopak. W 1913 r. urodził się Stanisław Marusarz. Wtedy ojciec jeszcze raz pojechał do Stanów Zjednoczonych, ale szybko powrócił z powodu strajków. W roku 1915 r. szczęśliwym rodzicom urodziła się pierwsza córka, która otrzymała imię Zofia. Następna, Bronisława, w rok później. Gdy w 1918 r. urodziła się kolejna dziewczynka, otrzymała imię matki - Helena. W 1920 r. urodziła się najmłodsza dziewczynka w rodzinie, Maria. Jak się później miało okazać, czwórka z nich uprawiała z powodzeniem sport narciarski. Tylko Bronisława mniej jeździła na nartach, oraz Zofia, która z powodzeniem uprawiała taternictwo i nie brała udziału w zawodach. Chłopcy zimą nieustannie próbowali swoich sił w jeździe na nartach, które sami sobie zrobili... z krzeseł. Na inny "sprzęt" nie było ich stać. O tym przeczytacie Państwo poniżej.

Pierwsze narty Marusarzy...i ich starty

W książce "Na skoczniach Polski i świata", będącej wspomnieniami St. Marusarza z Szymon Tatar, przewodnik tatrzańskinarciarskich skoczni znajdujemy sporo interesujących informacji o tym jak wyglądały początki karier sportowych Jana i Stanisława Marusarzy: - Jesienią, gdy spadły deszcze, uprawialiśmy suchą zaprawę, zjeżdżając na stromych stokach po mokrej trawie na bednarkach, wygiętych deszczułkach z beczek. Potem korzystając z pierwszych przymrozków polewało się stok wodą, aby zwiększyć poślizg... Jednej zimy postanowiliśmy z bratem Jankiem wziąć udział w dziecięcych zawodach urządzanych na Lipkach przez "Sokoła". Podjęliśmy przygotowania w tajemnicy przed rodzicami. Ponieważ na deskach z płóz, które były bardzo miękkie nie mieliśmy żadnych szans, postanowiliśmy zrobić nowe narty. Użyliśmy do tego celu bukowych desek, które wyciągnęliśmy ojcu z szopy. Szpice wyginało się w sposób dość skomplikowany. Najpierw deskę moczyliśmy w gorącej wodzie, potem jeden jej koniec wsuwało się w szpary między belkami w stodole i wyginało. Często deski łamały się i trzeba je było podbijać blachą. Zmajstrowaliśmy dwie pary nart. Na dzień przed zawodami nastąpiła generalna próba wiązań zrobionych ze sznurków i drutów oraz smarowanie nart świecą, którą rozprowadzałem gorącym żelazkiem. Wypadła całkiem dobrze. Niewiele brakowało, a wszystko by się wydało. Mama prasując wieczorem świąteczną koszulę dla ojca ubrudziła kołnierzyk roztopiona stearyną, która przylepiła się do żelazka. Podejrzenie padło oczywiście na mnie, toteż dostałem zdrowe lanie. Zniosłem to dzielnie, będąc gotowym ponieść każdą ofiarę dla nart. Mimo batów ojciec niczego ode mnie nie wyciągnął.

Jan koniecznie chciał pokazać, że jest lepszy od młodszego brata: - Janek czynił ostatnie przygotowania w tajemnicy przede mną. Wzmocnił swoje wiązania rzemieniami i smarował zapamiętale narty prawdziwym smarem pożyczonym od starszych kolegów. Chciał mnie wyraźnie pokonać. Zresztą zawsze ze sobą konkurowaliśmy - od pierwszych kroków na deskach pod Reglami, aż do późniejszych startów, gdy już byliśmy dojrzałymi zawodnikami. Tak się przejąłem biegiem, że przez całą noc nie zmrużyłem oka. Nic dziwnego. Były to pierwsze zawody narciarskie w moim życiu - wspominał po latach Stanisław Marusarz.
[strona=4]
Wreszcie start i ostra rywalizacja dwóch braci Marusarzy oraz wielu innych dzieci, z których „Jano z kolegami ze skocznikażde chciało przecież wygrać. Jak się skończyła ta rywalizacja? Stanisław Marusarz wspomina: - Na stoku miałem przewagę, potem w terenie płaskim i przy podejściu rywale doganiali mnie, ale na zjeździe znowu wszystkich wyprzedzałem. Najgroźniejszym przeciwnikiem był mój brat Janek. Z zaciętą miną siedział mi na piętach, potem usiłował mnie za wszelką cenę wyminąć. Byłem jednak szybszy. Doping publiczności stojącej wzdłuż trasy stawał się coraz głośniejszy. - Góralczyk wygrywa! Góralczyk gazu!5 - entuzjazmowali się widzowie. Efekt był jednak taki, że Stanisław wygrał zawody, otrzymując jako nagrodę wełniane rękawiczki. Pokonał brata Janka. Obaj chłopcy postanowili związać się bardziej ze sportem i niedługo potem zapisali się do klubu SN PTT, który w tym czasie był prawdziwą "wylęgarnią mistrzów". Tam otrzymali pierwsze narty, a działacz SN PTT, Ignacy Bujak, nauczył ich treningu. Ten zapalony klubowy działacz opowiedział młodym chłopakom o wielkich zawodach, pięknych skoczniach, alpejskich kurortach. Oni stali i słuchali jak zauroczeni. Złapali jednak "rzoz do nart"(jak ja kocham to określenie Andrzeja Bachledy Curusia seniora) Rozpoczął się zupełnie nowy okres w ich życiu. Klub stał się ich drugim domem. Zaczęli trenować. Byli coraz częstszymi gośćmi skoczni na Krokwi, która stała się miejscem, gdzie odnieśli później wielkie sukcesy sportowe. Dodajmy, że rodzice Helena i Jan Marusarze nie byli zadowoleni ze sportowych pasji dzieci, ale z czasem przyzwyczaili się. Cóż mieli robić...młodość ma przecież swoje prawa.

Jan MarusarzJan startował, tak jak później reszta rodzeństwa, w barwach „rodzinnego klubu Marusarzy - SN PTT. Nie osiągnął tak spektakularnych sukcesów jak młodszy brat Stanisław, ale utrzymywał się przez wiele lat w czołówce skoczków, kombinatorów klasycznych i biegaczy naszego kraju. Zwłaszcza pod koniec lat 30. W 1930 r. Jan Marusarz startował w biegach sztafetowych na Mistrzostwach Polski. Sztafeta: Kazimierz Schiele, Tadeusz Kądziołka, Jan Marusarz, Stanisław Pradziad, Władysław Suleja, zajęła czwarte miejsce, za zespołami SN PTT Zakopane (I sztafeta), Wisły Zakopane, SN "Strzelca" Zakopane6 . Już w 1931 r. na mistrzostwach Polski w Wiśle był drugi w sztafecie (Andrzej Krzeptowski II, Michał Stopka, Jan Skupień, Jan Marusarz, Władysław Żytkowicz). Na XIII Narciarskich Mistrzostwach Polski w skokach zwyciężył Stanisław Marusarz, "Jano" był piąty. Zdobył brązowy medal w kombinacji norweskiej, za bratem Stanisławem i drugim Izydorem Łuszczkiem. Sztafeta, w której biegł, zajęła 3 miejsce, a pobiegła w składzie: Stanisław Marusarz, Andrzej Marusarz, Jan Marusarz, Władysław Żytkowicz i Jan Dawidek. W 1932 r. Jan Marusarz startował w mistrzostwach Okręgu Podhalańskiego PZN w Zakopanem i był ósmy w biegu na 18 km, piąty w skokach i piąty w kombinacji klasycznej. Na wiosennych zawodach w Czechosłowacji (Tatrzańska Polanka) Jan Marusarz jest znowu w czołówce: czwarty w biegu na 18 km i piąty w biegu z przeszkodami. Dużym sukcesem zakopiańczyka było zdobycie tytułu narciarskiego mistrza Węgier na zawodach rozegranych od 27 do 28 stycznia 1933 r. niedaleko Budapesztu, gdzie był pierwszy w biegu na 18 km, drugi w biegu zjazdowym i trzeci w skokach. Mimo, że Węgry przecież nigdy potęgą w sportach zimowych nie były jest to fakt godzien odnotowania. 22 stycznia 1933 r. na mistrzostwach Podhalańskiego Okręgu PZN był ósmy. Wysoka forma spowodowała, że Jan Marusarz znalazł się w grupie narciarzy reprezentujących Polskę na zawodach FIS w Innsbrucku (luty 1933 r.). Na MP 1933 w Zakopanem był 5 w kombinacji klasycznej, 3 w sztafecie (pobiegła w składzie: Jan Marusarz, Jan Gnojek, Eugeniusz Lorek, Andrzej Marusarz i Jerzy Ustupski)7 .


5Fragmenty opisu zawodów na Lipkach oraz wcześniejszy opis jak bracia Marusarze wyrabiali pierwsze swoje "narty" pochodzą z książki "Na skoczniach Polski i świata". Wspomnienia St. Marusarza spisał Zbigniew K. Rogowski. Książka warta jest przeczytania, zawiera, bowiem bardzo wiele ciekawostek pokazujących realia sportu i zawodów w latach 20 i 30, jest napisana w sposób ciekawy, a nawet pasjonujący - przyp. Autora. Dostępna w bibliotekach.
6Wyniki biegu sztafetowego MP 1930 r. w Zakopanem za: Józef Zubek, Zestawienie narciarskich mistrzów Polski w latach 1920 - 1960, xero w zbiorach W. Szatkowskiego.
7J.w. Wyniki trenera Józefa Zubka
[strona=5]
Narciarska dynastia Marusarzy była coraz silniejsza i gdy w styczniu 1935 r. rozegrano na FIS 1939, defilada reprezentacji PolskiKrokwi drużynowy konkurs skoków, to trójka Marusarzy: "Andre", Jan i Stanisław, wywalczyła dla barw klubowych pierwsze miejsce. Na kolejnych Mistrzostwach Polski „Jano był piąty w kombinacji klasycznej, a jej zwycięzcą został zawodnik "Wisły" - Izydor Gąsienica-Łuszczek. W sztafecie po raz wtóry zajmuje trzecie miejsce. W 1935 r. sztafeta SN PTT zajmuje drugie miejsce i wywalcza tytuł wicemistrzowski (skład sztafety: Władysław Berych, Andrzej Marusarz, Stanisław Skupień i Jan Marusarz). Wielkim sukcesem Jana Marusarza były starty w zawodach narciarskich w Karpatach Wschodnich, gdzie w Worochcie organizowano zawody o Puchar Czarnohorski. Regulamin zawodów zakładał, że jeżeli jakiś klub trzykrotnie zwycięży w zawodach, to piękny puchar przechodzi na jego własność. Zawodnicy SN PTT zwyciężyli po raz pierwszy w tych zawodach w 1934 r. W 1935 r. uczestniczył w tych zawodach Jan Marusarz. Zawody obejmowały trzy konkurencje: bieg na 12 km do kombinacji, skoki do kombinacji i skoki otwarte. W biegu na 12 km zwyciężył Józef Zubek (SN PTT), drugi był Jan Dawidek (SN PTT), a trzeci Jan Marusarz. W skokach do kombinacji „Jano był drugi, a w skokach otwartych zajął pierwsze miejsce. W dniach 10 - 11 lutego 1935 r. trójka zawodników SN PTT: Jan Marusarz, Józef Zubek i Jan Dawidek walczyła w zawodach rozegranych w Brzuchowicach koło Lwowa. W biegu tym razem na 16 km zwyciężył Jan Dawidek, drugi był „Jano", a trzeci Józef Zubek. W skokach do kombinacji zwyciężył "Jano" przed swymi kolegami - zakopiańczycy okazali się nie do pokonania i zawody zakończyły się ich wielkim tryumfem. Zwyciężyli też w zawodach o Puchar Karpat Wschodnich. Puchar Czarnohorski przeszedł na własność SN PTT po zwycięstwie w Worochcie w końcu lutego 1936 r. Z Worochty nasi zawodnicy pojechali na kolejne zawody do Lwowa. Trójka Marusarzy brała udział w marcowym konkursie w Brzuchowicach, nieopodal Lwowa - zwyciężył Stanisław, drugi był "Andre", trzeci Jan. Trzech narciarzy z jednej rodziny na podium zawodów, w tym dwóch braci. Ewenement w historii polskiego narciarstwa, który się już więcej nigdy nie powtórzył. Jan utrzymywał wysoki poziom sportowy, skoro w Mistrzostwach Polski w 1937 r. był czwarty w kombinacji klasycznej, a rok później piąty. W 1937 r. klub SN PTT obchodził 30-lecie swojego istnienia. Obchodom nie było końca a ich kulminacją były zawody na Hali Pysznej w Tatrach Zachodnich. Bracia Marusarze wzięli w nich udział zajmując czołowe miejsca. Potem było spotkanie dawnych mistrzów, zawodników, działaczy i młodzieży w schronisku na Pysznej. Grała harmonia, znakomity nastrój udzielał się wszystkim. Pyszna była przecież oczkiem w głowie narciarskiej braci... Paryski podaje, że Jano był też taternikiem. Wielu czołowych polskich zawodników z tamtego okresu trenowało w górach. Taternictwo, a więc wspinaczkę, uważano ją za dobry środek do oswojenia się z przestrzenią, z ekspozycją i trening wyrabiający odwagę. Trening górski dawał też zawodnikom niezłą kondycję. Celował w tym Bronisław Czech, ale i inni także.

Narciarska dynastia...

Jan MarusarzW latach 30., w związku z coraz większymi sukcesami Marusarzy, zaczęto w Zakopanem i w Polsce mówić o "narciarskiej dynastii". Nie ma się, czemu dziwić. Aż piątka Marusarzy startowała w konkurencjach zimowych, reprezentując barwy swojego kraju: Jan, Stanisław, Andrzej (kuzyn Stanisława) startowali w skokach, kombinacji, konkurencjach alpejskich i sztafetach biegowych. Zdobywali tytuły mistrzów Polski, bili rekordy skoczni i tras do narciarstwa alpejskiego. Byli, bowiem niezłymi alpejczykami. Także Helena i Maria reprezentowały z sukcesami barwy Polski w konkurencjach alpejskich. Maria startowała w Mistrzostwach Świata FIS 1939 r. Helena złamała wcześniej podczas treningu rękę i nie startowała w tych zawodach, a wielka szkoda, gdyż była w wyśmienitej formie, co potwierdziły wiosenne zawody w Feldbergu w Niemczech, gdzie była druga, za Christl Cranz z Niemiec. Helena, o czym warto pamiętać była piękną dziewczyną. Wzbudziła w stolicy furorę na pokazie mody narciarskiej przed zawodami FIS. Wysoka, piękna góralka, ubrana w reprezentacyjny strój na FIS spodobała się w Warszawie bardzo. Tradycje sportowe u Marusarzy są wyjątkowe. Na Mistrzostwach Świata w Zakopanem w lutym 1939 r. aż czwórka narciarzy z nazwiskiem Marusarz stanęła do startów, gdyby nie kontuzja piątą byłaby Helena...Niesamowite, prawda. Swoistą ciekawostką lat 30 jest fakt, że na Krokwi w Zakopanem zawody w skokach odbywały się niemal co tydzień. Za każdym razem organizował je inny klub. Dodatkowo wiemy, z kwerendy materiałów z SN PTT jak protokoły klubu i innych, że organizowano konkursy drużynowe w skokach, które wprowadzono do MŚ FIS dopiero w 1982 r. Były to więc przedsięwzięcia w skokach narciarskich pionierskie. W drużynie SN PTT zawsze startowało trzech Marusarzy: Jan, Stanisław i Andrzej. Przeważnie zespół SN PTT w którym skakali, zajmował pierwsze miejsce.

Bunt braci Marusarzy na skoczni w Wiśle...

Aby dodać trochę pikanterii zmaganiom skoczków z tamtych lat przy okazji biografii Jana Marusarza pragnę przypomnieć fakty związane z Mistrzostwami Polski w Wiśle-Malince w lutym 1937 r. Fakty może nieco zapomniane, a bardzo ciekawe... W kraju Jan i Stanisław Marusarz odnosili coraz większe sukcesy, chociaż kilka razy wykazali się w czasie krajowych zawodów charakterystyczną dla górali „zadziornością charakteru. Było to podczas narciarskich mistrzostw Polski, rozegranych w Wiśle-Głębcach w początkach lutego 1937 r. Najpierw rozegrano bieg na 18 km do kombinacji. Walka na trasie biegu przybrała bardzo ostry charakter. Zwyciężył Nowacki, pokonując o 28 sekund Bronisława Czecha. Jednak Czech dzięki znakomitemu biegowi miał dużą przewagę nad trójką Marusarzy: Andrzejem, Stanisławem i Janem, i szansę na zdobycie mistrzostwa Polski w kombinacji norweskiej. Dlatego wszyscy Marusarze zbuntowali się i w czasie zawodów zażądali skoków z najwyższego rozbiegu skoczni. To wyraźnie podnosiło ich szanse w walce ze skaczącym pięknie technicznie Czechem, który jednak mniej radził sobie przy dużych rozbiegach. Marusarze grozili, że w razie skoków z niskiego rozbiegu cała trójka wycofa się z zawodów, co było przejawem niesubordynacji i groziło dyskwalifikacją. Stanisław Faecher apelował do nich o kontynuowanie konkurencji, ostrzegając, że wycofanie się nie pozostanie dla nich bez skutku, z dyskwalifikacją włącznie. Ostatecznie konkurs rozegrano z niższego rozbiegu i zwyciężył w nim Bronisław Czech, zdobywając mistrzostwo Polski w kombinacji klasycznej (nota 452,3 punktu). Drugi był Andrzej Marusarz (nota 435,6 punktu), trzeci Stanisław Marusarz (425 punktów). Na czwartej pozycji uplasował się Jan Marusarz. Był to jedyny przykład jawnej niesubordynacji Stanisława Marusarza podczas zawodów Polskiego Związku Narciarskiego. Można to wytłumaczyć jedynie w ten sposób, że Marusarze liczyli, że z najwyższego rozbiegu osiągną większe niż Bronek Czech odległości i zwyciężą w konkursie. Mimo to próbę wycofania się całej trójki Marusarzy z zawodów trzeba ocenić negatywnie8 . Jest to jednak jedyny przykład niesubordynacji Marusarzy podczas zawodów narciarskich. Mało znany, więc przypomniany. Dla pikanterii życiorysów ludzi, którzy skakali dla Polski, z potrzeby serca, patriotyzmu, ale i czasami potrafili pokazać typową "góralską zadziorność". Jan Marusarz w 1939 r. znalazł się w szerokiej kadrze przygotowującej się do Mistrzostw Świata FIS Zakopane 1939 r. Wziął e udział w zakopiańskim FIS-ie w 1939 r. Startował w kombinacji norweskiej i biegu na 18 km: łącznie w kombinacji norweskiej był 24, z notą 316,9 pkt. (139, 5 pkt. za bieg i 177,4 za skoki) 9.


8Bunt podniebnych ptaków na skoczni w Głębcach, "Wieczór Warszawski", nr 34 z 3 lutego 1937 r.
9Wyniki Jana Marusarza z MŚ FIS 1939 w Zakopanem za: Narciarskie Mistrzostwa Świata FIS 1939
[strona=6]
Wojenne i powojenne losy...

Jan Marusarz (SN PTT) na nartach.Po wybuchu II wojny światowej Marusarze włączyli się do walki o Polskę: Andrzej przedostał się na południe i pływał w alianckich konwojach, Stanisław brał udział w przerzutach przez Tatry, ale na Słowacji wpadł w ręce Niemców (tam aresztowano najwięcej kurierów) i dostał się do celi śmierci w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie, ale uciekł stamtąd. Jako jeden z niewielu (ten wątek zaprezentuję przy biografii St. Marusarza - przyp. Autora). Przedostał się na Węgry i został tam do końca wojny. Helena nie miała tyle szczęścia, została schwytana podczas kurierskiego przejścia, i rozstrzelana przez hitlerowców. Jan też brał udział w przejściach kurierskich. Wojna rzuciła go jednak daleko w świat. Jak podaje Paryski walczył w I Brygadzie Karpackiej na Bliskim Wschodzie i został ranny w bitwie pod Tobrukiem. Ostatecznie najstarszy z rodzeństwa Marusarzy znalazł się w Kanadzie, gdzie pozostał do śmierci w 1990 r. Po wojnie odwiedził swoje Zakopane i rodzinę. Nie obyło się bez wspólnej wyprawy narciarskiej z siostrą Zofią i bratem Stanisławem. Zdjęcia z tej wycieczki wykonał znany zakopiański fotograf, przedwojenny narciarz i skoczek, Roman Serafin. Jan Marusarz przeżył 78 lat. Prochy Jana Marusarza - skoczka, uczestnika mistrzostw świata, zawodnika SN PTT, zostały rozsypane przez syna Marii Marusarz na skoczni w Vancouver w Kanadzie, gdzie w 2010 r. odbędą się zimowe igrzyska olimpijskie. Można powiedzieć, że prochy dawnego mistrza spoczęły w miejscu, które szczególnie ukochał - na skoczni narciarskiej...

Pragnę serdecznie podziękować Pani Magdalenie Marusarz-Gądek za udostępnienie zdjęć oraz informacji dotyczących Jana Marusarza.

WOJCIECH SZATKOWSKI
MUZEUM TATRZAŃSKIE


Wojciech Szatkowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (25536) komentarze: (9)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Barnaba doświadczony
    Jestem do głębi poruszony


    @MAŁYSZOMANIAK,

    Zdawkowe: jestem pod wrażeniem, wydaje się być w tej sytuacji nieszczere, gdyż jestem zaskoczony nadzwyczaj interesującym sposobem podjęcia arcytrudnego tematu w kompozycji współgrającej z treścią zaserwowanej przez Wojtka problematyki w historyczno-patriotycznym wymiarze, jak również z charakterem i klimatem dyskusji , którą rozwijamy pod różnymi ”newsami”, jakby nie można było napisać artykułami, informacjami czy wprowadzeniami do tematu.
    Z pośród wielu zaprezentowanych wątków problemowych zawartych w Twojej w publikacji, nad którymi pochylenie się w zadumie przywołuje wiele refleksji odnoszących się bezpośrednio do działalności Wojtka i naszych forumowych swarów wybrałem ten, którego przesłanie powinniśmy mieć zawsze na uwadze:
    ” Ktoś powiedział, że czasy determinują sposób działania i zachowania. Najwyższa pora, aby cała rzesza ludzi w końcu coś dostrzegła i zauważyła, że ludzie nie są przedmiotami i że należy wzbogacać się nawzajem doskonaląc się w duchu wartości, które przyświecały tym ludziom, którzy w świetle dzisiejszych czasów mienią się herosami.”

    Gratuluję tematu, moje uznanie za ujęcie w nim wartości wynikających nade wszystko z nauczania Jana Pawła II, których zaniedbanie doprowadziło do dehumanizacji, a nawet do demoralizacji w sporcie.
    Zazdroszczę Ci, piszę to z nieskrywaną szczerością. Twojego artykułu nie da się przeczytać jak opisu, polemiki, czy komentarza. Trzeba się przy nim zatrzymać, zadumać nad problemami, sprawami i dopiero w głębokiej osobistej refleksji odnaleźć przesłanie. Jest to trudny tekst, tak jak niełatwe zresztą przedstawia sprawy. Jestem poruszony do głębi.

  • anonim
    Wzruszyłem się do łez

    WOJTKU,
    GRATULACJE – to stanowczo za mało aby oddać to co przeżywam.
    Radość płynąca z możliwości poznania minionych sportowych czasów i ich bohaterów niekiedy nawet ze złożonymi i pogmatwanymi życiorysami (mam w tym względzie na uwadze cały cykl historycznych publikacji) to już pełniejszy wymiar stanu mojego ducha, który chciałbym tutaj wyrazić. Także moja osobista zaduma nad retrospektywnymi wpisami @Snowa i poruszającymi mnie do głębi refleksjami humanistycznymi i patriotycznymi @Małyszomaniaka zrodzonymi pod wpływem lektury Twojego opracowania niechaj będą moim NAJSZCZERSZYM PODZIĘKOWANIEM.

  • anonim
    Istota

    Jak bardzo dzisiaj ludzie mają dystans i czas na refleksjie widac po ilości odwiedzić tego artykułu jaki chęci wypowiedzenia się na ten temat . Przykre i smutne ale to jest tylko powód do tego by takich artykułów było znacznie więcej i były one częściej . Gratuljie pomysłu i dla mnie za te artykuły macie złoto Olimpijskie :).

  • anonim
    Istota sportu sprzed lat

    Kiedyś Bronisław Czech tak powiedział o narciarstwie:

    Każdy, kto narciarstwo uprawia powinien ani na chwilę nie przestawać w doskonaleniu się., ani na chwilę nie powinien zapominać, że jeżeli jest zawodnikiem, to zawsze może osiągnąć jeszcze lepszy czas i jeszcze dłuższy skok, że jeżeli jest turystą, to ma przed sobą jeszcze wiele długich podejść i trudnych zjazdów, a nawet, jeżeli jest całkiem zwyczajnym, bez pretensji wycieczkowiczem to zawsze w zakresie jego możliwości leży przynajmniej osiągnięcie odznaki za sprawność”.

    Tak istotę sportu narciarskiego widział przed laty Bronisław Czech. Wynik jest bardzo ważny, ale myślę, że samo uprawianie sportu niesie za sobą wiele pozytywnych wartości, mistrzostwo osiąga tylko niewielu, ale mnóstwo miejsca jest dla amatorów. Choćby taki Jan Marusarz, przecież on nie był sportowcem tej miary co jego młodszy brat, a jednak uprawianie sportu dało mu bardzo wiele.

  • anonim
    Przedwojenny sport

    @snow

    Trafiłeś do setna tematu. Przeglądając dawne wyniki, zdjęcia, archiwalia nie mogę oprzeć się wrażeniu, że sport, powiedzmy to w latach 20., 30. był dla młodych ludzi wielką i przyjemną zabawą, w której wiadomo było, że są mistrzowie jak Bronek Czech, Marusarz Stanisław, ale miejsca było wiele dla takich, którzy byli na 5,6,10, 16 i dalej miejscach i tak samo cieszyli się z tego, że jeżdżą na nartach, jak wyżej wymienieni zwycięzcy. Nawet na skoakch na Krokwi startowali zawodnicy, a nawet raz skoczył na naszej najwięskszej skoczni Ignacy Bujak - działacz SN PTT, to byli chłopcy!!! Teraz idea sportu uległa spłyceniu, nie liczy się samo uprawianie, tylko wynik, a więc byle więcej, byle szybciej. Najlepiej złoto. Nie tędy jednak droga...

  • snow stały bywalec
    Dzieki serdeczne

    Dzieki za kolejny znakomity tekst.
    By the way czyli apropos, gratuluje za pomysl na "odwracacze" tematu. Ludziskom zalezy li tylko na wynikach, nie potrafia sie cieszyc z samego sportu jako takiego. Dla nich liczy sie li tylko pudlo, co zrobic? Najmlodsze pokolenie uczestniczy w nieustannym wyscigu szczurow i ani im w glowie chwila na refleksje i zastanowienie sie jak to dzewiej bywalo.

    Powiadaja, ze mamuty i dinozaury wymarly bez potomstwa, opinia taka jest bledna. Dopoki beda istnieli ludzie tacy jak TY cywilizacja bedzie mogla sie rozijac.

  • Malyszomaniak profesor
    Tekst

    Wysmienity tekst aż się łeska w oku kręci . Polecam i gratuluje ta hiostoria to historia nie tylko Marusarzy ale i rodzin polskich i Polaków . Mając troszke wiecej lat niż mało a pamiętam pewne historie które są częścią histori opowiadanych prze zmojego ojca i po przeczytaniu tego artykułu a w szczególności czasów wojennych musze powiedzieć iż wzruszyłem się i odczułem ten klimat i czas który odczuwałem oglądając zdjęcia i słuchając historii przekazywanej mi przez rodzine mimo iż z górami związany był mój ojciec ale po wojnie jako przewodnik i zapalony turysta a po za nim raczej w rodzinie nie miałem zwiąsków z górami to historia ta jest jakoś mi bardzo bliska.

  • anonim

    O rany , Wojtku ,
    doslownie mnie zatkalo !!!!
    Każdy następny artykul , jest coraz lepszy , wielkie gratulacje , dla twego talentu pisarskiego i przede wszystkim wiedzy.
    Brawo!

  • anonim
    dobre

    fajny pomysl i dobrZE zrobione :] gratuluje!

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl