Poczet skoczków polskich: Jan Kula - Esteta skoków narciarskich...

  • 2006-01-25 10:16
[strona=1]

Esteta narciarskich skoków...


17. letni Jasiu Kula podniósł głowę i jeszcze raz spojrzał na zeskok Wielkiej Krokwi. Tego Jan Kula w skoku, zawody FIS 1939dnia, 19 lutego 1939 roku, był 11. w otwartym konkursie skoków, będącym jednocześnie ostatnią konkurencją narciarskich mistrzostw świata FIS w Zakopanem. Wzbudzał zachwyt na widowni, gdy on, najmłodszy, zaledwie 17-letni skoczek tych mistrzostw świata szedł ze skokówkami na ramieniu na rozbieg skoczni. Skakał jak zwykle pięknie, stylowo, był "estetą narciarskiego skoku", szybując w powietrzu jak ptak i ustanowił po konkursie nieoficjalny rekord Krokwi - 85, 5 metra. Po wojnie startował jeszcze na Zimowych Igrzyskach w St. Moritz (1948) i w mistrzostwach Polski.

Jan Kula urodził się w Zakopanem 2 lutego 1922 roku. Na deskach zaczął jeździć bardzo wcześnie i tak wspominał po latach początki swojego narciarstwa: na nartach jeździłem od dziecka. Zaczynałem karierę sportową od udziału w zawodach dla dzieci o nagrodę Kornela Makuszyńskiego. Jan Kula uprawiał wiele konkurencji zimowych: zjazd, biegi, ale najbardziej ukochał narciarskie skoki. Zresztą skakał na nartach także jego brat Stanisław. Jan Kula pozostanie w historii naszego narciarstwa postacią sportowca, który zaczął w wieku 15 lat i któremu wojna zabrała najlepsze lata startów, ale i sportowca, który mimo niezwykle ciężkiej kontuzji siłą woli i charakteru oraz dzięki ogromnej ambicji wrócił do skoków i uprawiał je po wojnie aż do 1960. Uśmiechnięty, koleżeński i serdeczny innym, a zarazem skromny. Zaczynał narciarską karierę wraz z bratem Staszkiem na Wilczniku, gdzie skakał na skoczni usypanej ze śniegu. Tak pisano o nich, małych jeszcze chłopakach z Wilcznika przed laty:...koledzy na Wilczniku, na Lipkach, trochę się z nich podśmiewają. Tacy mali - gdy rozpędzają się na stoku rzeczywiście przypominają dwie malutkie staczające się ze zbocza kule - a tu kije jak na wielkoludów. Takie zrobił im tata - zakopiański stolarz pan Jakub Kula przemyślnie kombinując, że jak to chłopaki, co chwacko pną się wzwyż niczym powój, wkrótce dorosną do ojcowskiego dzieła - tak o początkach narciarskich karier braci Kulów pisał w artykule "Kłaniajcie się Kulom" Krzysztof Blauth. Już w 1933 r., w wieku 11 lat, Jan Kula stanął na progu Wielkiej Krokwi, co wspominał z wielkim sentymentem: miałem dokładnie 11 lat, kiedy mocno podniecony po raz pierwszy stanąłem na rozbiegu Krokwi. Był to rok 1932. Wraz ze mną mój rówieśnik Józef Daniel Krzeptowski. Co za emocja i jeszcze większa radość po skoku, w granicach 30 m. Oczywiście musieli skakać potajemnie, gdyż tak małym chłopcom nie wolno było skakać na tak dużej skoczni jak Wielka Krokiew. W zbiorach rodzinnych zachowało się zdjęcie z czasów dzieciństwa braci Kulów, gdzie widać w locie Stanisława Kulę, a obok skoczni malutki Jasiu oczekuje na swoją kolejkę skoków. Tak rozpoczęła się jego kariera skoczka narciarskiego. Nazywano Jana Kulę "cudownym dzieckiem polskich skoków narciarskich" i rzeczywiście wzbudzał sensację, gdy jako 14 letni chłopak rozpoczął treningi z seniorami: Stanisławem i Andrzejem Marusarzami, Bronkiem Czechem i innymi polskimi skoczkami. 27 lutego 1938 r. Jan Kula, reprezentujący barwy SN PTT zwycięża w konkursie skoków w podlwowskich Brzuchowicach, to pierwszy duży sukces młodziutkiego, bo zaledwie 16 -Flagi państw-uczestników zawodów FIS 1939 letniego skoczka z Zakopanego. Tymczasem w Zakopanem przygotowywano się do Narciarskich Mistrzostw Świata FIS, które w 1939 r. miały się odbyć pod Giewontem. Nasi skoczkowie trenowali zawzięcie, by u siebie pokazać się z jak najlepszej strony. Wśród nich Jan Kula, najmłodszy z polskich skoczków. Mimo młodego wieku ten świetny skoczek został włączony do kadry polskich seniorów.

Najmłodszy skoczek FIS 1939...

Narciarskie Mistrzostwa Świata FIS w 1939 r. zostały rozegrane w Zakopanem. Jan Kula, skaczący w barwach klubu SN PTT Zakopane, ukończył wtedy 17 lat i był najmłodszym skoczkiem zawodów i swego rodzaju rewelacją. Pisano o nim jako o "cudownym dziecku polskich skoków narciarskich" i "objawieniu sezonu". Skakało mu się, jak wspominał, świetnie. Niestety ta szczęśliwa passa skończyła się na treningu, kiedy to po skoku na 79 metrów wywrócił się nagle na zeskoku i połamał swoje skokówki. Drugich nart skokowych nie było. Wtedy pospieszył mu z pomocą producent nart "zubków" i przyjaciel narciarstwa - Stanisław Zubek i na sobotę przygotował Kuli nowe skokówki. Kula otrzymał je jednak dopiero wieczorem i nie zdążył, niestety, należycie na nich potrenować i "oswoić" się z nowymi nartami.
[strona=2]
Jan Kula wspominał tamte chwile w sposób następujący:
dostałem znakomite norweskie hickorowe narty. Co prawda trochę za długie i ciężkie, bo o odpowiednich do mojej wagi i wzrostu trudno było wówczas myśleć, gdy chodzi o sprzęt najwyższej Jan Kula w karykaturze Ałaszewskiegoklasy. Ale skakało mi się na nich naprawdę świetnie. Niemal za każdą próbą biłem życiowe rekordy. Dziennikarze piali z zachwytu - "a to sensacja, a to numer, kto wie, może właśnie on..." W piątek jak grom z jasnego nieba spada na mnie nieszczęście - w ostatnim treningowym skoku w piątek, na dwa dni przed niedzielnym konkursem, łamię obie deski. Jestem niepocieszony - rezerwowego sprzętu brak. Chyba z mojego debiutu nic już nie wyjdzie ! Ale nie, niespożyty Stanisław Zubek w ostatniej chwili na dwie godziny przed startem przywozi mi nowiutkie skokówki ze swojej wytwórni. Nie ma nawet czasu ich wypróbować, trzeba natychmiast iść na rozbieg. Zdenerwowanie daje niestety o sobie znać. Skoki nie wychodzą mi tak jak na treningach - Staszkowi Marusarzowi też się zresztą nie wiedzie, zajmuje dopiero piąte miejsce - plasuję się na dalszej pozycji1.

W niedzielę (19 lutego 1939 r.) w przepięknej, słonecznej pogodzie i przy lekkim mrozie rozpoczął się otwarty konkurs skoków w ramach Narciarskich Mistrzostw Świata FIS, będący jakby ukoronowaniem zawodów.

Jan Kula wspominał dalej: nie poszło mi najlepiej. Zdobyłem zaledwie 11 miejsce. Ludzie byli zachwyceni, że taki mały chłopiec jak ja, w gronie kilkudziesięciu skoczków znalazł się na tak dobrej pozycji, ale ja płakałem. Wiedziałem przecież, że moje możliwości sięgały znacznie wyżej. Drugi z braci Kulów - Stanisław, także „zmieścił się w drugiej dziesiątce tych zawodów. Styl skoku Jana Kuli był doskonały do tego stopnia, że to zdjęcie Jego skoku zostało wydrukowane i było sprzedawane jako karta pocztowa w zakopiańskich księgarniach. Jan Kula otrzymał za to honorarium w wysokości dwóch złotych! Polska prasa sportowa huczała od komplementów pod adresem najmłodszego zawodnika FIS: "Brawo Kula! Kula jest właściwym bohaterem zawodów. Za jednym zamachem dowiódł, że mamy następcę Stanisława Marusarza, mamy juniora, którego może nam pozazdrościć zagranica. Znaleźć się na 11. miejscu wśród najlepszych skoczków świata to sukces, którego dostąpił tylko Asbjoern Ruud i Josef Bradl" - taki tekst zamieszczono w "Przeglądzie Sportowym" z 20 lutego 1939. Tego samego dnia, już po zakończeniu oficjalnego konkursu Jan Kula skoczył na Krokwi 85,5 metra, co było nowym rekordem skoczni.

W stylowym skoku Asbjoern Ruud - FIS 1939Udowodnił wysoką formę zresztą zaraz po mistrzostwach świata na wielkich międzynarodowych zawodach w Feldbergu (Niemcy), gdzie zjawiła się w całym komplecie czołówka światowa i był to generalny rewanż za FIS. Oddał w konkursie dwa najdłuższe skoki: 77 m i 79 m i zajął drugie miejsce, pokonując na skoczni mistrza świata z Zakopanego Seppa Bradla i plejadę skoczków europejskich. Niemiecka prasa sportowa widziała w nim kandydata na przyszłego mistrza świata w skokach... te słowa nie wymagają żadnego komentarza. Na zakończenie zawodów norwescy skoczkowie zapraszali na zawody FIS do siebie: do zobaczenia w Norwegii. Niestety wojna przerwała starty aż na 6 lat. Gdy polscy zawodnicy wracali z Feldbergu do Polski czuło się już atmosferę zbliżającej się wojny, drogi zapchane czołgami, działami i kolumnami niemieckich wojsk. We wrześniu 1939 r. narciarze nie zawiedli i ruszyli do wojska lub na kurierski szlak, walcząc o Polskę na ziemi, morzu i w powietrzu, Wśród nich nie zabrakło braci Jana i Stanisława Kulów.


1Krzysztof Blauth, Kłaniajcie się Kulom.
[strona=3]

Na wojennym szlaku...

Łączność z Budapesztem i z rządem londyńskim była utrzymywana dzięki kurieromZawody oglądał Prezydent RP Ignacy Mościcki tatrzańskim. Na trudny szlak ruszyli: Józef Krzeptowski, bracia Frączyści z Chochołowa, Jan Podczerwiński i wielu innych przewodników i taterników, oraz sportowcy: między innymi bracia Kulowie. Gestapo z Zakopanego wpadło na ich trop i odwiedziło dom na Orkana. Rewizja była bardzo ostra, Niemcy nie zabrali ze sobą tylko obrazu-trofeum sportowego z Feldbergu. Mieszkanie zrewidowano i ponieważ Kula był spalony w Zakopanem ruszył z Zenonem Michalikiem i braćmi Wrześniakami (zdobywcy między innymi Zamarłej Turni bardzo trudną drogą, na ich cześć nazwaną „drogą Wrześniaków i doskonali taternicy - W. S) przez Tatry na nartach do Koszyc i Budapesztu. W marcu tą sama drogą ruszył jego brat Stanisław, który walczy pod Tobrukiem, Anconą i w Brygadzie Karpackiej. Jan Kula przez Budapeszt, Split w Jugosławii dostaje się do Francji, gdzie jest tworzona Armia Polska gen. Władysława Sikorskiego. Ze względu na niewielki wzrost, 160 cm, Jan Kula nie został przyjęty do dywizjonów lotniczych, tylko do II Dywizji Strzelców Pieszych gen. płk Prugara-Ketlinga, do czwartego pułku warszawskiego, który walczył we Francji. Formacja ta odznaczyła się pod Belfort, Montbeliard, Pont de Raide, Maiche, Damprichard, Trevillers i za męstwo na polu bitwy starszy strzelec Jan Kula został odznaczony rozkazem dowódcy 45 Korpusu Francuskiego orderem Croix de Guerre z Gwiazdą. Później, a rozkazem Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego został udekorowany Krzyżem Walecznych. W czasie bitwy pod Montbeliard ostrzeliwał się do końca z działka przeciwpancernego i został ranny. Odłamek z pocisku wbił się do prawej kości udowej. Koledzy wynieśli rannego Jana Kulę z pola bitwy i przekroczyli granicę francusko-szwajcarską. Zostali internowani w Szwajcarii. Warto dodać, że jego brat, Stanisław Kula w czasie wojny także ruszył na kurierskie szlaki. Trafił do Armii Polskiej na Dalekim Wschodzie, do Brygady Strzelców Karpackich, a potem Dywizji Strzelców Karpackich). Wziął udział w kampanii włoskiej i w bitwie o Monte Cassino. Odznaczony: Krzyżem Walecznych, Gwiazdą za Wojnę, Gwiazdą Italii, Gwiazdą Afryki, War Medal 1939 - 45, Krzyżem Monte Cassino, Medalem Wojska Polskiego, Krzyżem Zasługi z Mieczami. Tacy byli bracia Kulowie, odwagi starczyło im nie tylko na narciarskie szusy.

Po kampanii francuskiej znalazł się w Szwajcarii. Tam rana nogi okazała się na tyle groźna, że groziła mu amputacja. Operacja, dwa lata w szpitalach i ostatecznie nogę uratowano. Potem wrócił do skoków narciarskich i startował w Zimowych Igrzyskach w St. Moritz (1948) i wielu prestiżowych zawodach w kraju i za granicą. Jego żona, Teresa wspominała: "Jasiek był fanatykiem sportu, który był dla niego wszystkim". Te słowa najlepiej oddają Jego stosunek do tego, co robił na skoczni. Warto przypomnieć jeden fakt dotyczący internowania Jana Kuli w Szwajcarii, w okresie wojny, który wiąże się z...

Rekordem...

Oświetlona światłem jupiterów Krokiew - FIS 1939W zimie 1941 r. Jan Kula dostał przepustkę i pojechał oczywiście na konkurs skoków do Arosa, gdzie miała startować czołówka skoczków szwajcarskich i niemieckich. W konkursie prowadził Josef Bradl, który sfotografował się z Kulą w czasie FIS-u 1939 r. w Zakopanem. Po zawodach obaj zrobili sobie fotografię pod Krokwią. Teraz spotkali się w zupełnie innych okolicznościach. Bradl prowadził w konkursie skokami w granicach rekordu skoczni. Jan Kula ma z sobą skokówki: wspaniałe "Attenhofery", pokryte świeżym, nowiutkim lakierem, trochę za długie i za ciężkie dla niego, ale on lubi takie narty - i jest gotów do skoku, chociaż wie, że raczej go nie dopuszczą. Nawet kraj, z którego pochodzi nie istnieje na mapie, zmieciony przez straszliwą wojnę. Z numerem 34 skacze jeszcze raz Bradl. Rekordzista świata i mistrz świata z Zakopanego wylatuje w powietrze, ląduje daleko, a ryk widowni potwierdza jego zwycięstwo w konkursie. Konkurs się skończył, ale Kula idzie do organizatorów i prosi o jeszcze jeden skok. Spiker zapowiedział, że Jan Kula z Polski chce pobić rekord skoczni, który wynosił 64 metry. Polak staje na rozbiegu skoczni. Chce przeskoczyć Bradla Skok i lądowanie na 67 metrze skoczni, co jest jej nowym rekordem. Szybko spod skoczni wyjeżdża do obozu dla internowanych, bo Niemcy są wściekli na Szwajcarów za dopuszczenie Polaka do skoków. Były nawet oficjalne protesty niemieckiej ambasady.
[strona=4]

Jak hartowała się stal...

Po skokach w Arosa pogorszył się gwałtownie stan prawej nogi. Niestety rana się nie goiła, założono gips, wdało się zapalenie szpiku kostnego, a wobec faktu ze nie znano wtedy antybiotyków, pojawiła się złowroga wizja amputacji nogi. Jan Kula spędził w szwajcarskich Odznaki i trofea sportowe Jana Kuliszpitalach prawie 2,5 roku. Operował go znakomity szwajcarski chirurg prof. Baumann, jeden z najlepszych chirurgów europejskich w tym okresie. Pani Teresa Kulowa twierdzi, że gdyby zachorował w Polsce to groziła mu amputacja nogi. Przechodził kolejne operacje, kość dłutowano i wycięto aż 22 cm mięśnia udowego! Tutaj trzeba schylić czoła przed ogromnym hartem ducha i siłą woli zakopiańczyka. Mimo tak ciężkiej kontuzji Jan Kula decyduje się wrócić do skoków, zdając sobie sprawę, że prawa noga jest zdecydowanie słabsza od zdrowej lewej i skoki mogą skoczyć się dla niego fatalnie. Profesor Baumann nie wierzył własnym oczom, widząc swego pacjenta skaczącego na nartach. Kula zwyciężył w konkursach skoków w Arosie i Davos, a w słynnych zawodach Parsenn Derby zajmuje 11. miejsce. Człowiek, który całkiem niedawno uczył się chodzić po raz drugi w życiu, w powietrzu znowu fruwał tak dynamicznie jak za dawnych lat. Tylko lądując musiał bardziej uważać na prawą, chorą nogę. Ale o tym wiedział tylko on sam, najważniejszy był powrót, szczęśliwy powrót do nart - treści jego życia i to powrót w naprawdę w wielkim stylu. W 1945 r. Jan Kula dowiedział się, że w Megeve we Francji odbędzie się międzynarodowy konkurs skoków i pojechał do Chamonix, a stamtąd do Megeve. W zawodach startowali Szwedzi, Finowie, Norwegowie i Czechosłowacy. Jan Kula zwyciężył w Megeve skokiem na 77 metrów i ustanowił nowy rekord skoczni. Ponieważ wojna się kończyła Kula postanowił po roku wrócić do kraju (granicę przekroczył w Dziedzicach 21 lipca 1946 r. zaświadczenie nr. 862924, paszport nr. 6442/46). Wraca do Zakopanego, do nart startując po danemu w barwach ukochanego klubu SN PTT, do roku 1950. Potem przechodzi do klubu CWKS. Co prawda wojna zabrała mu najlepsze być może lata kariery i być może nawet medale na mistrzostwach świata i starty olimpijskie, ale znowu staje na rozbiegu Krokwi. Miał wtedy 24 lata. Znowu "skrzydlaty Rafał", jak go nazywano, latał jak ptak nad zeskokiem Krokwi. Znowu zaczynają się skoki na Krokwi i zagraniczne wyjazdy. Noga nadal mu dokuczała, ale nie żalił się. Po co? Pozostał cichym bohaterem. Skakał za to w butach z prawie 2 cm wkładką korkową, bo prawa noga po zabiegach była 2 cm krótsza od zdrowej.

Międzynarodowy tydzień narciarstwa w Chamonix (1947)...

Dyplom olimpijski (1948-St. Moritz) Jana KuliPrzed pierwszymi po wojnie narciarskimi mistrzostwami świata FIS najważniejszymi zawodami był "tydzień narciarstwa" zorganizowany przez Francuski Związek Narciarski w Chamonix w dniach od 11 - 17 lutego 1947 r. Symbolem powrotu dawnych mistrzów na narciarskie trasy miał być Polak, Stanisław Marusarz, o którego kurierskich szlakach i skoku z więzienia na Montelupich wiedziało już wielu a także start Jana Kuli - bohatera kurierskich szlaków i Józefa Daniela Krzeptowskiego. W skład polskiej ekipy weszli: Stanisław Marusarz, Stanisław Skupień, Józef Matuszny, Mieczysław Kozdruń, Józef Marusarz, Andrzej Curuś -Bachleda, Jan Radkiewicz, Jan Płonka, Tadeusz Kwapień, Marian Woyna-Orlewicz, Stefan Dziedzic, Józef Krzeptowski-Daniel, Jan Kula i Tadeusz Wowkonowicz. Nasi zawodnicy do końca nie byli pewni wyjazdu, brakowało dewiz, sprzętu.. i właściciel wytwórni nart z ulicy Szkolnej w Zakopanem, Stanisław Zubek ofiarował naszym narciarzom 20 par nart by sprzedali je we Francji i "załatali" w ten sposób swój jakże nikły budżet! Pociągiem przez Katowice-Zebrzydowice-Pragę-Pilzno-Norymbergę-Kolonię-Strassburg-Besancon-Ailes Bains dotarli do Chamonix pod najwyższą górę Europy - Mont Blanc. Ciekawe, że każdy z narciarzy miał sobie sam zdobyć sprzęt, i to jak najlepszy. Najgorzej było z obuwiem i na przykład Stanisław Marusarz miał wielkie kłopoty z podeszwą od swoich butów skokowych i zbijał je gwoździami powyciąganymi z obrazków wiszących w jego hotelowym pokoju. Za to nasi narciarze posiadali piękne swetry z białym orłem, które były przedmiotem ich dumy. Każdy z nich mocno przeżywał start w reprezentacji Polski z białym orłem na piersi. Sztandarowym polskiej ekipy narciarzy był Stanisław Marusarz. W Chamonix Jan Kula wywalczył wtedy jako reprezentant Polski szóste miejsce w skokach.
[strona=5]

Olimpijczyk 1948...

Jedyną Olimpiadą Zimową Jana Kuli był start w Igrzyskach Olimpijskich w St. Moritz w Szwajcarii. Było to w roku 1948.Ten olimpijski wyjazd wspomina Jan Kula następująco: Na konkursie skoków MŚ FIS Zakopane 1939Niestety, nie powiodło mi się podczas Olimpiady w St. Moritz (1948). W pierwszej serii skoków, gdy jechałem na rozbiegu, nadciągnęła zadymka śnieżna. Zupełnie nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, czy zjeżdżam, czy skaczę, czy skaczę. Skok był fatalny i to przesądziło, że zdobyłem zaledwie 33 miejsce. Ciekawe, ale na Zimowych Igrzyskach w St. Moritz wystąpił jako Jerzy Kula, ponieważ pomylono jego imię w legitymacji olimpijczyka.

Równocześnie trwały przygotowania do Olimpiady w St. Moritz. W trudnych warunkach rodziła się reprezentacja polskich narciarzy. Mimo, że kluby nie miały funduszy, a dotacje były jeszcze były bardzo skąpe, działacze i zawodnicy nie szczędzili wysiłków. Obóz treningowy zorganizowano w Międzyborzu Żywieckim. Nie było niczego. Ani sienników, ani bielizny pościelowej, garnków, opału, nie mówiąc już o żywności. Na domiar młodsi zawodnicy nie byli przekonani o konieczności suchej zaprawy, nie doceniali gimnastyki i innych ćwiczeń. Co mniej zdyscyplinowani chcieli uciekać do domu. Ostatecznie organizatorzy przemieścili przedolimpijski letni obóz treningowy na lotnisko szybowcowe w Goleszowie. Koszty były mniejsze, warunki lepsze, ale w zamian trzeba było latać. Nawet nasi skoczkowie, którzy śmiało puszczali się na lot bez skrzydeł na 70 - 80 metrów - ze strachem siadali na szybowce, by uczyć się pilotażu2.

Pierwsze Zimowe Igrzyska olimpijskie po zakończeniu II wojny światowej rozegrano w St. Moritz w Szwajcarii. Było to w lutym roku 1948. Łopocąca na wietrze biało-czerwona, niesiona przez Stanisława Marusarza, idącego na czele skromnej polskiej ekipy olimpijskiej, była symbolem powrotu polskich narciarzy do światowego narciarstwa. Skandynawowie zdominowali Zimowe Igrzyska w St. Moritz. Konkurs skoków odbywał się w śnieżnej zawieji. Startowało w nim czterech polskich skoczków: Stanisław Marusarz, Jan Kula, Józef Krzeptowski-Daniel i Jan Kula był wielkim stylistą skokówGąsienica-Ciaptak - wszyscy zakopiańczycy. Zawieja nie sprzyjała równym warunkom dla wszystkich skoczków, gdyż byli i tacy, którzy w czasie skoku nic na progu nie widzieli. Należał do nich nasz uzdolniony skoczek Jan Kula, który zajął ostatecznie 33 lokatę. Honor Skandynawów uratowali tym razem Norwegowie. Na skoczni olimpijskiej sensację wzbudziło pojawienie się przedwojennego dwukrotnego mistrza olimpijskiego w skokach - Norwega Birgera Ruuda, wówczas 37-letniego trenera kadry Norwegii. Został on zaproszony do Szwajcarii na kontrolę skoczni i... wystartował w otwartym konkursie skoków. I to, w jakim stylu! Po zakończeniu pierwszej serii był liderem, a w drugiej niewiele ustąpił swojemu rodakowi - Hugstedowi. Polacy skakali dużo krócej od swoich rywali i dlatego nie odegrali oni żadnej roli w tym konkursie. Zajęli odległe: 27, 30, 33 i 36 miejsce. Liczył się jednak fakt, że pokazaliśmy światu, iż po ciężkich przejściach wojennych polscy narciarze wracają do rodziny olimpijskiej.

Wyniki konkursu skoków - ZIO w St. Moritz (1948)
LpZawodnikKrajOdl1Odl2Nota
1Petter HugstedNorwegia6570228,1
2Birger RuudNorwegia6467226,6
3Thorleif SchjeldrupNorwegia6467225,1
4Matti PiettikainenFinlandia69,569224,6
5Gordon WrenUSA6868,5222,8
6Leo LaaksoFinlandia6669,5221,7
27Stanisław MarusarzPolska5959192,8
30Józef Krzeptowski-DanielPolska54,555188,9
33Jan KulaPolska4959184,5
36Jan Ciaptak-GąsienicaPolska5361180,8

Nazywano go uczniem Stanisław Marusarza, byli, bowiem bliskimi przyjaciółmi. Łączyły ich też wspólne zainteresowania sportowe. Stanisław Marusarz kochał motocykle i zimą ciągnął na nartach Jana Kulę właśnie za swoim motocyklem. Na skoczni walczyli ramię w ramię, czasami potrafił pokonać "Dziadka", Kula zwłaszcza w sezonie 1949/50 był w znakomitej formie i zwyciężył aż w 17 z 19 konkursów w związku, z czym pisano w gazetach, że "Marusarzowi grozi Kula!". To piękne strony sportu narciarskiego tamtych lat. Zresztą, patrząc na to, co dzieje się teraz, gdy na Mistrzostwach Polski na Krokwi startuje kilkunastu skoczków, warto przypomnieć sobie czasy, kiedy skakało 60. a nawet i więcej, w tym 10 świetnych skoczków jak: Marusarz, Wieczorek, Węgrzynkiewicz, bracia Tajnerowie, Kula, Andrzej Gąsienica-Daniel, Roman Gąsienica-Sieczka i wielu innych.


2Kronika snieżnych tras, s. 18.
[strona=6]

Do Oslo (1952) nie pojechał...

Były także i strony sportu w tamtych czasach. Jego starty powojenne przypadły na W skoku Jan Kula (zdjęcie powojenne)apogeum okresu stalinowskiego w Polsce. Jana Kulę włączono do polskiej ekipy olimpijskiej do Oslo (1952). Czekał z kolegami w pociągu na odjazd do Norwegii, gdy 4 cywilów weszło do przedziału i wycofało z wyjazdu 4 zawodników: Jana Kulę, Stanisława Wawrytkę i 2 hokeistów ( jeden z nich pochodził z Łodzi i nazywał się Masełko). Tak, więc względy polityczne, a nie sportowe spowodowały, że Jan Kula nie startował w Oslo (relacja pani Teresy Kulowej). 1952 r. był okresem największych represji stalinowskich w Polsce i ta fala nie ominęła także polskiego sportu, czego Jan Kula doświadczył na własnej skórze. A był przecież w znakomitej formie. Niedługo później zwyciężył w konkursie skoków z międzynarodową obsadą na Wzgórzach Leninowskich w Moskwie. W 1950 r. był zmuszony zmienić barwy klubowe, bowiem jego klub - SN PTT został rozwiązany. Przeszedł wtedy jak wielu dawnych zawodników z SN PTT do CWKS-u. Szczyt formy Jana Kuli przypadł także na początek lat 50-tych: zwycięstwa w większości konkursów, w Memoriałach Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny (pięciokrotnie). A nie było łatwo wtedy wygrywać skoro w zawodach często startowało nawet 100 skoczków, a wśród nich przynajmniej 20 sobie równorzędnych. W 1962 r. jako pierwszy skoczył na Wielkiej Krokwi po jej kolejnej przebudowie, a za skok otrzymał od siostry Heleny Warszawskiej piękny bukiet kwiatów. W 1962 r. gdy Zakopane przygotowywało się co MŚ FIS, pod Giewont trafiły delegacje państw-uczestników zawodów. Wśród nich nie zabrakło delegacji Austrii, w której przedstawicielem tego kraju był trener Sepp Bradl. Podczas bankietu doszło do ostrej wymiany zdań między Kulą a Bradlem a propo okresu wojny... i Polak austriackiemu trenerowi dał po twarzy. Taki krewki był Jan Kula, skoczek z Zakopanego.

Po zakończeniu kariery, do roku 1981, Jan Kula pełnił funkcję sędziego narciarskiego. Za swoje wybitne zasługi dla narciarstwa polskiego został odznaczony następującymi Sepp Bradl - zwycięzca konkursu skoków FIS na Krokwi w dniu 19 lutego 1939odznaczeniami: Zasłużonego Mistrza Sportu, Zasłużonego dla Ruchu Olimpijskiego, ponadto odznaczono Go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Czynu Bojowego Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (9 maja 1990 roku) i innymi odznaczeniami. Interesował się nie tylko narciarstwem, jego pasjami były motocykle, chętnie w towarzystwie "Dziadka" Marusarza łowił pstrągi i budował modele latające.

Skakał czynnie do 19603. Po zakończeniu kariery sportowej znalazł inne zainteresowania: modelarstwo, wędkarstwo, wędrówki górskie. Prowadził też warsztat narciarski. Zmarł 6 kwietnia 1995 r. i został pochowany na Nowym Cmentarzu w Zakopanem. Na koniec pragnę napisać, że Wam, bracia Kulowie za patriotyzm, walkę o Ojczyznę na skoczniach całej niemal Europy, a zwłaszcza za postawę w czasie wojny, kłaniam się ja Wojciech Szatkowski, aż do samej ziemi. Niech Wam śniegi lekkie będą...

WOJCIECH SZATKOWSKI
Muzeum Tatrzańskie



3Najważniejsze sukcesy sportowe Jana Kuli
1. Mistrzostwa Akademickie, Brzuchowice, k. Lwowa, 27 luty 1938 r., 1 w konkursie skoków
2. Narciarskie Mistrzostwa świata FIS Zakopane 11 - 19 lutego 1939 r. 11 miejsce w otwartym konkursie skoków na Wielkiej Krokwi w dniu 19. II. 1939 r.
3. Feldberg, 1939, międzynarodowy konkurs skoków, 2 miejsce w otwartym konkursie skoków, 6 miejsce w biegu zjazdowym
4. Arosa, 1941 r., konkurs skoków, 1 miejsce w otwartym konkursie skoków (startował poza konkursem jako Polak internowany w Szwajcarii}
5. Megeve, 1945, Międzynarodowy konkurs skoków, 6 miejsce
6. Chamonix, Tydzień sportów zimowych, międzynarodowy konkurs skoków, 6 miejsce
7. St. Moritz (Olimpiada Zimowa, 1948), 33 miejsce w skokach
8. Mistrzostwa Polski, 1947, 1 w skokach w klasie seniorów
9. Wice mistrz Polski na rok 1947 w kombinacji norweskiej
10. Puchar Tatr, międzynarodowy konkurs skoków 2 miejsce, kombinacja norweska - 2 miejsce
11. Mistrzostwa Polski w skokach (1950 r.), 1 w skokach
12. Konkurs skoków w Bańskiej Bystrzycy, skoki-1 miejsce
13. Pięć zwycięstw w skokach na Memoriałach im. Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny
14. 6 tytułów mistrza Polski, w tym 4 przed wybuchem II wojny światowej jako junior i 2 po wojnie jako senior (1947 i 1950)
15. Dwukrotny wicemistrz Polski: 1948, 1954 w skokach
16. Wicemistrz Polski w kombinacji klasycznej (1951).

Wojciech Szatkowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (23050) komentarze: (5)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • kaśka początkujący
    PODZIĘKOWANIE

    cieszę si niezmiernie, że znalazłam tak ciepły i miły artykuł o moim dziadku.Bardzo Panu dziękuję.pozdrawiam
    katarzyna kula

  • anonim
    -

    Smutno że wojna odebrała mu kariere która mogłaby być jescze lepsza ale nie gdybie bo to bez sensu tak miało być i tyle

  • Du Du doświadczony

    Aż miło przeczytać.Z takim życiorysem Jan Kula powinien spoczywać na starym cmentarzu.
    Pozdrawiam Autora.

  • Malyszomaniak profesor
    WS

    Aż się łza w oku kręci. Tym bardziej,że mój ojciec tez był ranny w udo 40 km od Berlina i też z tego powodu miał mieć amputowana nogę, ale udało mu się wymusić by mu jej nie amputowano. Potem mimo odłamka w nodze przemierzył całe polskie góry i zdobył wiele z tego powodu odznaczeń. Zdjęcia mam do tej pory z jego wypraw jak i czasów wojennych. Ten artykuł wraca do istoty tego, co nam w duszy gra. Miłości do gór do naszej ojczyzny do wspólnoty, jaką reprezentujemy. Dzięki takim ludziom jestem dumny z bycia Polakiem i dzięki nim wiem, że nawet w trudnych chwilach i w czasie, kiedy wielu nie mieni się być nawet podnóżkiem tych posągów są nadzieje i szanse na lepsze jutro. Już niedługo będziemy mieć święto Polskości, na które się cieszę, bo wiem, że 50 czy 100 lat ktoś taki jak WS opisze jak to na skoczni w Zakopcu bywało jak to świetna była atmosfera jednego z najlepszych konkursów PŚ na świecie gdzie występował Adam Małysz a kibice jeździli po to, aby naszemu Adamowi dodać otuchy. "Tutaj lata nasz mistrz świata" "Adam Adam Małysz"

  • Gall stały bywalec

    No to jeden z artykułów na które czekam zaliczony. Dziękuję autorowi! :) Ciekawe artykuły będą (?) też o innych wszechstronnych i utytułowanych polskich skoczkach - o Bronisławie Czechu, Antonim Wieczorku, Erwinie Fiedorze, ale najbardziej czekam na artykuł o Janie Kowalu. Czy taki powstanie?

    I pytanko ;): Czy można znaleźć gdzieś listę wszystkich miast/skoczni, które oragnizowały Mistrzostwa Polski? Nie mam dat: 1932, 1935, 1938, 1939, 1947-49, 1951-53, 1957, 1960, 1962-66, 1974, 1976-92, 1998.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl