Odszedł Stefan Dziedzic

  • 2006-08-02 22:15
30 lipca br. zmarł w wieku 78 lat Stefan Dziedzic - narciarz, olimpijczyk, zasłużony mistrz sportu, trener narciarski, a także ceniony działacz sportowy i społeczny. 2 sierpnia o godzinie 13.00 odbyła się w kaplicy cmentarnej przy ul. Nowotarskiej msza święta, następnie bliscy i znajomi towarzyszyli Stefanowi Dziedzicowi w Jego ostatniej drodze...

Życiorys sportowy Stefana Dziedzica był tak bogaty, że starczyłoby go z naddatkiem na biografie nawet kilku zawodników. Startował na dwóch olimpiadach (1948 - St. Moritz), 1952 (Oslo). Jako szkoleniowiec polskich alpejek poprowadził je na ZIO w 1956 i 1964 r. Po raz ostatni w karierze oglądał olimpiadę w Sarajewie (1984). Miał na swoim koncie 6. tytułów mistrza Polski i kilkanaście medali z akademickich mistrzostw świata. Należał do najwszechstronniejszych narciarzy w historii Polskiego Związku Narciarskiego. Pierwszy start olimpijski to było St. Moritz, Szwajcaria i rok 1948. Startował w biegach i kombinacji norweskiej - Na olimpiadzie w 1948 r. pamiętam jak biegłem przed Cardalem, to był świetny biegacz czechosłowacki. I ten bieg będę pamiętał zawsze. Po kilku kilometrach słyszałem za sobą oddech Cardala. Postanowiłem, że nie będę się oglądał, uciekałem co sił w nogach i zgubiłem go. Do mety dobiegłem wygrywając z Cardalem po raz pierwszy w życiu. To jest jedno z moich najciekawszych i najmocniejszych zarazem wspomnień olimpijskich, bo bardzo przeżywałem ten bieg. Atmosfera w St. Moritz była w naszej ekipie wspaniała. Było to połączenie zawodników starszych jak Marusarz, Kula, „Wujek Orlewicz i nas, młodych, takich jak Ciaptak, ja, Pawlica, Józef Marusarz i Kwapień. Grupa zawodników, którzy przeżyli okupację. Uczestnictwo w olimpiadzie, z orzełkiem na ramieniu, było dla nas wielkim wyróżnieniem. Pan Stefan startował też w zawodach w skokach narciarskich i kombinacji norweskiej.

Cztery lata później, w Oslo, Stefan Dziedzic startował już jako alpejczyk. Dlaczego? W 1949 r. trenując w Krakowie, przeforsował mięsień sercowy i lekarze zakazali mu uprawiania sportu. Zamienił wtedy dyscypliny narciarstwa klasycznego na alpejskie. Wspominał: - I wtedy pomyślałem: przecież ja urodziłem się w Kuźnicach i pierwsze moje wyczyny były w zjazdach. Skoro nie mogę biegać na nartach, postanowiłem powrócić do narciarstwa zjazdowego. W 1950 r. wygrywam bieg zjazdowy z Kasprowego Wierchu, wchodzę do czołówki polskich zjazdowców i dochodzę do kadry, która przygotowywała się do wyjazdu do Oslo. Startowałem w Norefjell w biegu zjazdowym, slalomie gigancie i slalomie specjalnym. Przeżycia ogromne. Dobrze pamiętam treningi biegu zjazdowego w Norefjell spotkaliśmy ekipy z wszystkich krajów. Dostaliśmy na wyjazd nowiutkie "Attenhofery". Zjeżdżamy na metę zjazdu, stoimy przed wyciągiem i patrzę a obok nas stoją alpejczycy ze Szwajcarii. Oni też mieli "Attenhofery", ale zupełnie inne od naszych. Ponieważ znałem niemiecki pytam: Jak to jest, że wy też macie "Attenhofery", ale inne niż nasze?. Oni zaczęli się śmiać i okazało się, że myśmy mieli narty firmy "Attenhofer", ale turystyczne, a oni zawodnicze. Głupio nam się zrobiło, ale mimo wszystko Andrzej Gąsienica-Roj zdobył na tych nartach 22. miejsce, a ja 29. Tak, że mimo słabszych nart, nasze umiejętności były nienajgorsze. Jeśli chodzi o przeżycia z Oslo to wzbudziliśmy sensację tańcząc krakowiaka. Ja tańczyłem z Basią Grochowską - mówił z uśmiechem.

Na Igrzyska do Cortiny d’ Ampezzo w 1956 Dziedzic jechał już nie jako zawodnik, lecz trener i to z silną grupą alpejek. Przed olimpiadą, w styczniu 1956 r., sukcesy sypały się jak z rękawa. Wspominał: - Miałem trzy dziewczęta w tej grupie: Marię Kowalską, Barbarę Grocholską i Marię Gąsienicę-Daniel. Przed olimpiadą Kowalska zwyciężyła w slalomie specjalnym w Grindelwaldzie, a Grocholska była szósta. W Kitzbühel, na bardzo trudnym biegu zjazdowym, miesiąc przed olimpiadą, Polki pokazały klasę: Grocholska była 8., Kowalska 10., a Gąsienica-Daniel 12. Do Dziedzica podszedł wtedy jeden z trenerów czechosłowackich i powiedział: - "Tak se do Cortiny idesz Stefane po medal." We Włoszech zabrakło jednak szczęścia. W dniu rozgrywania slalomu giganta Stefan Dziedzic rozchorował się i miał prawie 40 stopni gorączki. Nie mógł iść z zawodniczkami na stok. Był to dotkliwy cios dla niego, ale także i zawodniczek, które zostały bez swojego trenera. Tak wspominał tamte trudne chwile: - Barbara Grocholska była losowana w czołowej grupie, przejechała trudną i zalodzona trasę w doskonałym stylu. Jeszcze na około 200 metrów przed metą miała znakomity czas i nagle przewróciła się. Na prostej nagle upadła. Nie mieści się w czołówce. Wykręca sobie nadgarstek i musiałem jej rękę przywiązać do kijka narciarskiego gumami od wek. Niepowodzeniem zakończył się też start Marysi Kowalskiej i moich pozostałych dziewcząt na trasie slalomu specjalnego. Pamiętam jak dziś: bardzo stromy stok, zalodzony. Slalom dobrze ułożony, ale bardzo trudny. Robimy rozgrzewkę. Miejsca było mało. Marysia Gąsienica-Daniel miała numer w 2 grupie. Przejechała kilkanaście bramek, upadła na skręcie. Musiała się wycofać. Pozostała już tylko Kowalska. Po pierwszym przejeździe była szósta i miała szanse na znakomity wynik. Było tam jedno trudne miejsce, taki „łokieć. Marysia mnie spytała: - jak jechać trenerze?. Mówię jej: „Jedź ile możesz, na całego, tylko uważaj na „łokciu. Ruszyła na całego, ale nagle, na „łokciu, widzę wylatujące w górę tyczki. Upadek. I tak się skończyły olimpiada w Cortinie - wielka szkoda , bo wszystkie trzy miały duże szansę, ale zabrakło szczęścia.

Reprezentowanie barw Polski uważał za wielkie wyróżnienie: - Noszenie orzełka było dla mnie i dla każdego zawodnika olbrzymim wyróżnieniem. Mimo, że te orzełki były bez korony to czułem się bardzo wyróżniony i zaszczycony, tym, że mogłem reprezentować nasz kraj. Po zakończeniu kariery zajął się pracą trenerską, prowadził przez kilka lat kadrę kobiet, potem był trenerem w AZS Zakopane (do 1966 r.). Potrafił za sobą porwać młodzież i być dla niej autorytetem. Następnie nie zerwał z nartami i był kierownikiem produkcji w wytwórni nart w Szaflarach (1967-72), dyrektorem Hotelu Juventur w Zakopanem (1974-86), piastował jednocześnie funkcję posła na sejm (1980-85), był też przedstawicielem Orbisu i dyrektorem ośrodka informacji w Wiedniu. Został uhonorowany wieloma odznaczeniami państwowymi i był kawalerem orderu Kalos Kagathos (1985). Pozostawił żonę Wandę i dwójkę dzieci: syna i córkę. Był legendą polskich nart. Zawsze był tam, gdzie działo się coś ważnego dla polskiego narciarstwa, tym większą pustkę, więc odczuwamy po Jego śmierci.

Był inicjatorem jubileuszu 50-lecia klubu AZS Zakopane i współautorem publikacji o historii tego klubu. Dla niego narciarstwo to było coś znacznie więcej niż wyniki, to był styl życia, kontakty z ludźmi i sposób na to, by mimo upływającego czasu, w głębi serca być ciągle młodym. Dlatego w ostatnim czasie podjął trud spisania swoich sportowych, ale i nie tylko, wspomnień. Zbierał zdjęcia, dokumentację, niestety nie doczekał się wydania tej pracy. Pozostawił w smutku całe Zakopane, społeczność lokalną i narciarzy, zwłaszcza azetesiaków, którzy tak chętnie jechali za Nim, jak wspomina Magdalena Marusarz-Gądek, długimi skrętami w Goryczkową...

Tekst i fot. WOJCIECH SZATKOWSKI

Wojciech Szatkowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (17227) komentarze: (33)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    Stefan Dziedzic

    Zal, że odchodzą ludzie tacy jak Pan Stefan a następców albo nie widać albo nikomu się zwyczajnie "nie chce". Będziemy wspominać Jego dokonania i starać się naśladować Go w drodze do sukcesu. Wspomnienia zaś są tym piękniejsze im trudniejsza była droga do ich realizacji.
    Pozdrawiam wszystkich, którzy boleśnie przeżyli odejście Pana Stefana Dziedzica.
    P.S.
    Zdecydowałem, że zamieszczę ten komentarz gdyż wiele wpisów, które tutaj zamieszczono - chyba przez jakieś nieporozumienie - nie powinno w ogóle tutaj się pojawić. Żadna Śmierć nie może być pretekstem do wylewania własnych frustracji. Brak kultury i taktu to najlżejsze z zarzutów pod adresem tych, którzy zatracili poczucie elementarnej przyzwoitości wdając się w zbyteczne dywagacje i komentarze.

  • anonim

    Pragnę tą drogą podziękować wszystkim którzy wzięli udział w pogrzebie i okazali wiele ciepła w tym trudnym i bolesnym dla naszej rodziny czasie.
    Dziękuję za piękne wspomnienia...

    był najukochańszym Dziadkiem...brakuje mi Jego rad, tego jak mi tłumaczył co w życiu jest ważne....

  • anonim

    Uważam , że niektóre tematy pod tym artykułem nie powinny być wogóle tutaj poruszane , wstyd i tyle ,
    nalezy się skupic tylko i wyłącznie na tym jakim , P.Stefan Dziedzic był sportowcem i jakie miał zasługi w tej kwestii dla naszego kraju.

    Dyskusja na tematy PRL-u i tamtych czasach jest absolutnie tutaj nie na miejscu , dodam tylko jedno zdanie , na ten temat ,
    kto nieżył w tamtych czasach i nie dorastał , może lepiej niech się nie wypowiada , bo żyć i przeżyć coś a dowiadywać się z ksiażek , to dwie różne sprawy .

    Owszem można wyrazić swoje zdanie i opinie na ten temat ja nie twierdze , że nie, tylko nie tutaj na portalu sportowym , bo mowa jest o sportowcu i jego zasłuchach a przede wszystkim o tym , że jego już wśród nas nie ma.

  • anonim
    Pożegnanie

    Kończąc wspomnienie o Przyjacielu, jakim był dla mnie Stefan Dziedzic, i nie wdając się już dalej w niemające większego sensu dysputy z tymi co wiedzą lepiej..., żegnam Cię Panie Stefanie w imieniu zakopiańczyków, środowiska sportowego AZS - byłeś świetnym narciarzem, reprezentantem Polski, a przede wszystkim CZŁOWIEKIEM.

    Dla nas (nie tylko) zawsze pozostaniesz WIELKI.

    Wojtek, Marysia Danielka (Twoja wychowanka), Jasiek, Małgosia i mała Marysia:)))

  • anonim
    bez emocji

    @ Wojtek
    Jako autor nekrologu(wspomnienia o zasłużonym działaczu )miałeś prawo się "zagotować".)Jako historyk miałeś prawo ustalić i podać te mniej chlubne strony życiorysu, ale wg mnie w nekrologu zamieszczona właśnie ta informacja wydaje mi się niesmaczna(kontrowersyjna) i aby o zmarłym źle (wg mnie) nie pisać nie było potrzeby w tym miejscu tego szczegółu zamieszczać.
    @MMM-K
    Szanuję Twoje uwagi n/t skoków ale z historii PRL to widzę niewiele pamiętasz a Twoje informacje są właściwie dezinformacją!
    SD,ZSL poza nazwą , brakiem samostanowienia i prawa mówienia własnym głosem niczym od PZPR się nie różniły,ale to wymagałoby dłuższego wykładu i niekoniecznie na tym forum.

  • Julka weteran

    Sportowiec- patriota, kochający sport i własny kraj. Przy tym dobry człowiek. Szkoda że tacy ludzie muszą odchodzić.

  • Karolina doświadczony

    To smutne, ze opuszczaja nas te wybitne postacie... Mam nadzieje, ze znajda sie osoby, ktore je zastapia @Mado.

    A mam nadzieje, ze nowe zycie bedzie tym lepszym dla s.p. S. Dziedzica...

  • anonim
    luźnych uwag kilka

    1. pod nekrologiem nie porusza się takich tematów, @ciekawy
    2. dlaczego pozwala się pisać tutaj komukolwiek anonimowo i jak to jest mozliwe, zeby (nie pierwszy raz) chować swój adres e-mailowy; jestem za pełnym dostępem forumowiczów do adresów innych; jak ktos ma odwagę cos napisać to niech ma również nie byc anonimowym
    3. każdy, nawet jezeli nie ma 50-tki ma prawo do wyrażania opinii na każdy temat @Madziu, szczególnie w tej kwestii, bo jest bardzo ważna; pytanie tylko czy akurat w tym momencie i pod takim artykułem
    4. zupełna zgoda z @Wojtkiem, że nie ma powodu, aby pewne rzeczy z zyciorysu chować pod pazuchę, a pewne artykułować; skoro komus nie przeszkadzało to za zycia nie będzie równiez po smierci
    5.@Wojtek akurat najmniej się tutaj w tej dyskusji wydaje zagotowany, widzę zagotowanych bardziej; to tak tytułem uwagi @ciekawego anonima

  • anonim

    Idąc tokiem rozumowania @ciekawego, dojdziemy do wniosku, że każda sprzątaczka, jeżdżąca na miotle po biurach SB w czasach staliznizmu, obowązkowo musiała być TW :P
    Tak to jest jak sie za każdym rogiem węszy spisek...

  • anonim
    Koniec

    @Ciekawy

    W PRZECIWIEŃSTWIE DO CIEBIE NIE JESTEM ZWOLENNIKIEM TZW. "SELEKTYWNYCH" ŻYCIoRYSÓW, czyli wybierania z nich tego co się np. mi podoba a przemilczania czegoś tam. A więc jeśli S. Dziedzic był posłem na Sejm w tym okresie to nie ma sensu (zupełnie), by o tym milczeć. Historyk, a za takiego się uważam, bo to mój fach, szuka prawdy i ją podaje, bez względu na to, czy się komuś podoba czy nie, i nie jest to żadna gafa, jak piszesz, tylko chęć poszukiwania PRAWDY, która w historiografii jest rzeczą nadrzędną. Mógłbym ten fakt przemilczeć - tylko po co?

    No, i chyba przesadziłeś z tym, że ja niby zagotowałem:)) bo tak naprawdę to chodzi mi tylko o to,że nie zgadzam się z Twoim stwierdzeniem, czy tokiem myslowym i tyle. Stad moje odpowiedzi. A do zagotowania dużo mi jeszcze brakowało:)))I Twoje stwierdzenia mnie "nie zagotują", tego możesz być pewny.

    Jedyna, która "wrzała" dzisiaj na tej stronie, to "Mada":)), ahh, te gorące Polki:))...

  • anonim

    Oprócz PZPR były jeszcze SD i ZSL :P
    Jeśli już "poseł", to obstawiałabym, że z ZSL, a nie PZPR :P

  • Malyszomaniak profesor
    Dyskutanci

    A ja chciałem nadmienić jedną sprawę . Czemu wszystko przekreślać ? były dobre i złe żeczy w tamtych czasach a nie każdy myślał wtedy iż w momęcie wstąpienia do parti będzie to utożsamianie się z jej złą stroną . Może po to tam wszedł by prubować coś zmienić.

    Dziś z jednego zamieniamy na drugi kijek.

    Kiedyć ci z AK byli najgorsi dzisiaj zdają się być ci z Polskiej armi walczącej przy rosyjskiej najgorszymi .

    Jest to paranoja braku wiedzy i wywarzenia tejże wiedzy.

    Ludzie są źli i dobrzy to nie systemy tworzą ludzi a ludzie tworzą systemy. To jaki kto jest zależy od człowieka nie od parti czy żądzących.

    Wspomne tu znaną z kina "Listę S" ale i też "Pianistę" . Niemieccy oficerowie nie wszyscy byli na wskroś źli ale też trzeba powiedzieć że niekiedy mieli w tym swój cel.

    Pomijając już całą dyskusję na temat który jest nie na to forum ale jednak jest ogromnym wyzwaniem i polem do dyskusji powiem tylko tyle iż to że ktoś był posłem z ramienia nie znaczyło iż był złym człowiekiem a my jak to już ktoś powiedział nie możemy osądzać ludzi tamtych czasów podług swoich zasad i czasów bo nie jesteśmy w stanie zrozumieć tych czasów w tak jednostkowych i szczególnych przypadkach.

  • anonim
    ostatni raz

    @USHIAIA
    Podzielam całkowicie Twój pogląd.
    A Wojtek wg mnie niepotrzebnie się zagotował ?
    Chodziło mi wyłacznie oto, że w tak pięknym życiorysie S.Dziedzica nie warto chyba pisać o posłowaniu w stanie wojennym?
    Podobnie zresztą,jak to 1/2 roku wcześniej w życiorysie K.Górskiego podawano, że w latach 39-41 kopał piłkę w okupowanym Lwowie(w klubie Dynamo-sic!), dla młodych w tym i USHUAIA jest jasne ,że polacy w tym czasie jeśli nie przeżywali deportacji na wschód to ciężko przeżywali okupację hitlerowską(gdzie w piłkę grać nie pozwalano).

  • anonim
    @ciekawy

    Ja nie miałam tam nikogo z rodziny, ale to może tylko dlatego,że rodzice nie byli nikim ważnym a ja byłam za młoda na ten szantaż. Jednak duzo słyszałam o tych czasach, i to duzo prawdy, dlatego nie gardze nikim kto był (lub miał kogoś z rodziny) w PZPR . Gardzę tylko tymi, co należeli do ORMO czy byli donosicielami (których tak ostatnio pół Polski stara sie chronic przed demaskacją- tak, tak, to często członkowie rodzin naszych wielce szacownych polityków, i dlatego demaskatorzy maja tyle problemów z "władzami").

  • anonim
    Wyjasnienie 2 I OSTATECZNE

    @Ciekawy

    Pewne jest jedno, że Był porządnym człowiekiem i tyle, jesli Ci to nie wystarcza, stwierdzenie moje, czyli kogoś, kto znał Go od wielu lat, to Twój problem. PODOBNIE SĄDZĄ ZRESZTĄ I INNNI.

    Więcej nie będę już pisał w tej kwestii, gdyż zgadzam się z USią, że dyskusja na ten temat, w tym momencie, jest NIESMACZNA.

  • anonim
    Sprawdzałem własną rodzinę

    @USHUAIA
    Masz rację, że w mojej najbliższej rodzinie(mama)dla chleba zapisano się PZPR.
    I pół żartem pół serio często wypominałem mamie, że należała do organizacji która zamordowała nie tylko x. Jerzego Popiełuszkę.

  • anonim
    @ Wojtka

    Ja naprawdę Ci wierzę i również szanuję dorobek S.Dziedzica tylko wg mnie wspominanie o małochwalebnym okresie w życiorysie ( poseł w stanie wojennym-mam nadzieję ,że nie ze zbrodniczej organizacji jaką była PZPR) w tym miejscu nie jest jeśli faux fas to na pewno mała gafa.
    Myślę, że łatwiej jest napisać w życiorysie papieża,że był wcielony do Hitler Jugend niż o Ś.p. ,że przynależał nawet dla chleba do PZPR?
    Pozdrawiam

  • anonim
    Do Mady

    @Mada

    Madziu:))Słonko Ty moje, najjaśniejsze, najpiekniejsze i najmilsze, nie denerwuj się niepotrzebnie:). Osiągnięcia Stefana Dziedzica, jego sukcesy sportowe, MP, AMŚ, działalność w klubie AZS, w kadrze kobiet, praca społeczna z młodzieżą - to wszystko broni się samo i wystawia Mu u Pana Boga co najmniej Piątkę z Plusem, jak nie lepiej.

    Ściskam Cię mocno, wyczuwając w twojej zadziorności BRAVEHEART - "WALECZNE SERCE".Jak ja to lubię:)

    Ale miło, że ktoś zareagował, oporócz mnie. W

  • anonim
    @REDAKCJA

    Uważam,że dyskusje polityczne pod tym atrtykułem i w obecnej chwili są nie na miejscu.
    Redakcja powinna jak najszybciej wykasowac głupi wpis i nasze reakcje.
    A "ciekawemu" radze sprawdzic przeszłośc polityczna własnej rodziny. Na pewno niemile go ona zaskoczy !

  • anonim
    Osąd...

    A propo oceny innych...

    Każdy z nas kiedyś odpowie za to co zrobił w życiu. Wtedy na szalę rzucone zostaną nasze dobre uczynki, całe to dobro, które wyszło od Nas, z naszego serca dla innych, dla naszego kraju, dla społeczeństwa, a z drugiej strony to co zawaliliśmy w życiu, nasze grzeszki. I mam pełne przekonanie, że gdy ten moment przyjdzie to ś.p Stefan Dziedzic dalej będzie mógł z honorem nosić wysoko podniesioną głowę,jak orzeł.
    Obyśmy, cieakwy mieli takie same wyniki... czego Tobie i sobie gorąco życzę.

    Oczywiście są tacy, którzy przekreślają tych, którzy żyli w tamtych czasach, mówię np. o latach PRL-u, skreślają ich, wrzucając pod wspólny mianownik "komuny", katów i ofiary, ludzi porządnych (a tacy tez wtedy żyli) i tych, nazwijmy ich, z drugiej strony. Takie uogólnienia i wspólne mianowniki mnie osobiście śmieszą. Bo albo jesteś porządnym człowiekiem albo nie - innych kryteriów nie ma.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl