Upadki w skokach narciarskich - część 2: Lata trzydzieste...upadki w Lake Placid, Ga-Pa i Zakopanem

  • 2008-01-07 11:41

[strona=1]
Lata 30. to okres kiedy skoki narciarskie przeżywały kolejny etap rozwoju. Plakat olimpijski w 1932 r. z Lake Placid przedstawiał skoczka w locie nad mapą Stanów Zjednoczonych. Kolejne Zimowe Igrzyska 1932 i 1936 były zupełnie innymi pod względem poziomu organizacji. W amerykańskim Lake Placid organizacja stała na dość niskim poziomie (przynajmniej jeśli chodzi o konkurs skoków narciarskich), zaś w Niemczech odwrotnie - wszystko było zapięte na ostatni guzik i konkurs na skoczni w Ga-Pa stał na bardzo wysokim poziomie sportowym. Podobnie na MŚ. Upadki nadal się zdarzały; pokazujemy poniżej dwa upadki naszego "króla Krokwi" - zakopiańczyka Stanisława Marusarza, upadek japońskiego skoczka, Shinji Tatsuty w Ga-Pa oraz niemieckiego zawodnika Franza Aschenwalda w Zakopanem na "fisie" w 1939 r.

Upadki Stanisława Marusarza - Lake Placid w 1932...

Trzecie Igrzyska Olimpijskie w 1932, odbyły się w Lake Placid. 1932 Lake Placid w skoku MKOL l 14Pogrążone w kryzysie amerykańskie miasteczko, liczące mniej niż 4 tysiące mieszkańców stanęło w obliczu nadchodzącego wraz z Igrzyskami wzrostu gospodarczego i "białego szaleństwa". Skoki narciarskie odbyły się na skoczni K 61 12 lutego 1932 r. Oto co pisał o olimpijskim konkursie nasz 19-ltni wówczas skoczek narciarski - Stanisław Marusarz.

Trzeciego dnia odbywał się konkurs skoków. Najgroźniejszymi przeciwnikami byli jak zwykle Skandynawowie, wśród nich słynny już w świecie Birger Ruud i nie mniej znakomici skoczkowie norwescy Beck i Wahlberg. Interesująco zapowiadali się Amerykanie i Japończycy. Na treningu ci ostatni skakali z nadmierną dynamiką. Co powodowało, że spadali niemal pionowo w dół, fikając w powietrzu efektowne koziołki. Wokół rozbiegu zgromadziło się 15 tysięcy widzów, wśród nich i tacy, którzy przyjechali specjalnie na skoki z odległych stanów. W pierwszej dziesiątce startował Birger Ruud. Gdy speaker wywołał jego nazwisko, przez trybuny przeszedł szmer podniecenia. Oczekiwałem i ja z niecierpliwością startu Norwega, gdyż nigdy nie widziałem go skaczącego. Wystartował pewnie z rozbiegu. Osiągnął próg. Wybił się mocno i poszybował w nieskazitelnym stylu w powietrze. Lekko załamany w biodrach, po wyjściu z progu dwa ruchu rąk do punktu kulminacyjnego, potem ręce zgięte w łokciach nieruchomo niczym skrzydła szybującego ptaka. Idealne prowadzenie nart. Skok Norwega cechował ogromny spokój i pewność... Wreszcie stanąłem i ja na rozbiegu. Miałem ogromną tremę. Był to mój debiut olimpijski1.

Stanisław Marusarz porusza dosyć dokładnie także w książce "Na skoczniach Polski i świata" kwestie przygotowania skoczni w Lake gal 1932 w l 10Placid. Według Marusarza, była fatalnie przygotowana do skoków. Stało się to przyczyną kilku dość ciężkich upadków. Ponieważ odczucia Marusarza są bardzo ciekawe (moim zdaniem) pokazujemy jak kiedyś przygotowywano skocznie do zawodów najwyższej rangi:

Warunki śniegowe i atmosferyczne - fatalne. Padał deszcz. Rozbieg był rozmoknięty. Miejscami spod śniegu pokazywał się lód. Stąd nierówny i niebezpieczny w skutkach poślizg. Ale najgorsze czekało skoczka na wybiegu, który tonął w roztopach. Na domiar złego w nocy wylała przepływająca obok rzeka, zalewając znaczną część wybiegu. Wprawdzie wykopano kanały dla odprowadzenia wody. Lecz niewiele to pomogło. Cały niemal wybieg zalegała mieszanina wody, śniegu i lodu. Stan roztopów dochodził do 30 cm. Prawie każdy zawodnik po wylądowaniu przechodził burzliwą kąpiel. Lecz nie na tym kończyły się perypetie skoczka. Oto na wprost zjazdu przed trybunami dolnymi, które zamykały pole wybiegu usypano wał słomy dla zatrzymania rozpędzonych zawodników (długość skoku bowiem, dla której obliczona była skocznia, została przekroczona). Na treningu oddawano skoki w granicach 72 m. Skoczek, który dostał się w wodę, wskutek gwałtownego zmniejszenia szybkości przelatywał zwykle saltem nad wybiegiem, ryjąc głową w stertę słomy. Kiedy się stamtąd wygramolił - wyglądał jak siódme nieszczęście. Publiczność kwitowała nieprzewidziane ewolucje rykami zachwytu. Niemniej, fatalne warunki atmosferyczne i śniegowe, a nawet kąpiel nie ostudziły zapału zawodników, nikt się nie wycofał z konkursu. Mimo ciężkich warunków liczyłem na dobry wynik, gdyż na treningu uzyskiwałem skoki w pobliżu rekordu skoczni wynoszącego 67 m2.

 


 


1Stanisław Marusarz, Na skoczniach Polski i świata, Warszawa 1957, s. 44-45.
2j.w.
[strona=2]
Wreszcie zakopiańczyk ruszył z rozbiegu w dół skoczni. Jego pierwszy olimpijski skok zakończył się groźnie wyglądającym upadkiem.
(...)Sygnał startera i ruszam ostro w dół. Na mokrym śniegu narty bardzo słabo niosły. Chcąc osiągnąć jak największą szybkość przysiadłem możliwie najniżej. Jakieś 8-10 m przed progiem poczułem, że deski gwałtownie ponoszą mnie do przodu. Na skutek ciągłego WS Stanisław Marusarz MP 1937 ze skokówkamiusuwania z rozbiegu rozmokłego śniegu, pokazał się lód, który raptownie zwiększał szybkość. W takim wypadku ciężar ciała winien być przeniesiony bardziej do przodu. Tymczasem zjeżdżając skulony obciążałem tyły nart. Największym wysiłkiem mięśni starałem się przyjąć prawidłową pozycję.Za późno. Oto już próg! Nawet nie zdołałem podnieść się do wybitki, skutkiem czego zostałem wyrzucony jak z katapulty w powietrze w pozycji kucznej, przy czym "leżałem" na plecach, prowadząc deski prostopadle do zeskoku. W tym momencie widziałem tylko niebo. Zachowując przytomność umysłu starałem się za wszelką cenę doprowadzić narty do poziomu. W miarę jednak oddalania się od progu opór powietrza wzrastał i moja nierówna z nim walka okazała się bezskuteczna. Oto leżałem już z głową zwieszoną w dół, mając za sobą pół salta. Zamiast upragnionego zeskoku zobaczyłem nieszczęsny rozbieg do "góry nogami", zupełnie jak na matówce aparatu fotograficznego. Po chwili, która mi się wydawała wiekiem, poczułem mocne uderzenie plecami o grunt. Znowu ujrzałem niebo, tym razem z "gwiazdami", które pozwoliły mi się zorientować, że wylądowałem na zeskoku. Na szczęście nic mi się nie stało. Teraz należało tylko uniknąć kąpieli. U stóp zeskoku rozciągnęła się bowiem wielka kałuża wody. Hamowałem jak mogłem, żeby nie wpaść w bajoro. Udało się. Podniosłem się ogromnie zawstydzony. Mój debiut olimpijski nie mógł wypaść gorzej. Dostałem barwa. Być może za to, że wyszedłem cało z opresji, a może dlatego, ze uniknąłem szczęśliwie kąpieli. „Skoczyłem 60 metrów (w źródłach podawane jest 55 m - przyp. W.S). Drugi skok miałem już prawidłowy i ustany, za to z małą kąpielą i finałem w słomie. Uzyskałem odległość 62 m (w źródłach podawane jest 53 m w drugim skoku - przyp. W.S), FIS 1939 w locieplasując się w ogólnej punktacji mimo fatalnego upadku w pierwszej serii na 17 miejscu przy 35 startujących. Bronek Czech był 12, osiągając odległości 56 i 60 m. W konkursie zwyciężył Birger Ruud skokami 66,5 i 69 m i wysoką notą za styl. Dalsze dwa miejsca zajęli również Skandynawowie: Beck (skoki 71,5, 63,5 m) i Wahlberg (62,5 i 64 m)3.

Upadki Shinji Tatsuty na skoczni olimpijskiej (1936)...

Niektórzy zawodnicy mieli upadki mając realne szanse na wysokie miejsce. Jednym z nich, moim skromnym zdaniem, jest z pewnością japoński skoczek Shinji Tatsuta, który wystartował na ZIO w Garmisch-Partenkirchen. Zarówno jego styl, co widać na fotografii, jak i długość skoków pokazują, że zawodnik ten i jego trenerzy potrafili wyciągnąć wnioski i ulepszyć nieco styl aerodynamiczny: narty Tatsuty bardziej zadarte są ku górze niż u "klasycznych" Norwegów i bardziej "biorą" powietrze, przez co powierzchnia nośna jest większa. Sylwetka wygięta jak sprężyna na dzioby skokówek (odważnie) i daleStanisław Marusarz w skoku ZIO 1936ko wyciągnięte ręce do przodu. Styl inny niż u Norwegów, Szweda Ericssona, Marusarza i Bradla i pozostałych zawodników niemieckich. Tak więc Tatsuta był w pewnym sensie prekursorem NOWEGO stylu. Dzisiaj jego nazwisko jest zapomniane, ale uważna analiza zdjęć z konkursu olimpijskiego 1936 r. pokazuje wyraźnie iż zawodnik z numerem 15. w powietrzu zachowywał się inaczej niż jego rywale. To był nowy styl skakania. Skuteczny, gdyż Tatsuta miał skoki o długości 73,5 i 77 m (ten drugi najdłuższy w całym konkursie - przyp. W.S). Być może środki techniczne tj. narty i wiązania były jeszcze zbyt niedoskonałe, by Tatsuta mógł ustać swoje tak długie skoki. Być może skok był też wykonany ze zbyt dużą brawurą. W każdym razie w obu próbach Tatsuta upadł, otrzymał notę łączną 101,2 pkt. i zajął w Ga-Pa 46., przedostatnie miejsce, przed Finem Pälli Sauli i kilkoma zawodnikami. Przykład ten jasno pokazuje, że w latach 30. poziom skoków narciarskich był już bardzo wysoki, a poszczególne nacje, trenerzy i zawodnicy szukały już dróg do osiągnięcia sukcesu w sprzęcie, głównie wiązaniach, nartach i stylu skoku. Nie zawsze się udawało, jak pokazuje przykład Tatsuty, ale próby były. Drugi z zawodników japońskich, Masaji Iguro (skakał z numerem 39.), też leci wyłożony mocno na skokówki, a ręce trzyma z tyłu, kręcąc nimi młynkowo w czasie lotu. Ciekawe, że w relacjach z Ga-Pa skoki Tatsuty przeszły niemal niezauważone, tylko autorzy albumu z IV. ZIO 1936 stwierdzili, że odważny skoczek z Japonii zasłużył sobie, by zostać uwiecznionym na wieki, i tak się stało.



3j.w.
[strona=3]
Ucieczka Franza Aschenwalda spod Wielkiej Krokwi (FIS 1939)...

19 lutego 1939 r. odbył się otwarty konkurs skoków na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Brali w nim udział znakomici zawodnicy o światowej sławie, Stanisław Marusarz był chorążym polskiej reprezentacji. W biegu do kombinacji Marusarz zajął dopiero 89 miejsce, co było wielkim rozczarowaniem dla działaczy i publiczności, ale za to zwyciężył w skokach i w kombinacji norweskiej zajął 7 miejsce. Andrzej MarusarzWS repr Stanisław Marusarz MP 1937 w Wiśle-Głębcach rekord był czwarty. Najważniejszy dla Marusarza był otwarty konkurs skoków na Wielkiej Krokwi. Wszyscy liczyli na zwycięstwo Polaka, na rewanż na Norwegach za Lahti. Stanisław Marusarz był dlatego pod wielką presją działaczy i publiczności. Mimo kontuzjowanej ręki postanowił dać z siebie wszystko. Stanisław Marusarz wspomina:

Stanąłem wreszcie na rozbiegu. Podniecenie wywołane nieustannym dopingiem i napięcie przy pracy na Krokwi, z którego jeszcze nie zdążyłem ochłonąć, kazały zapomnieć o kontuzjowanej ręce. Ból dotarł do mojej świadomości dopiero po wyjściu z progu, odbiłem się dawnym sposobem, przy czym prawą ręką wykonałem pełniejsze ruchy, lewa zaś zdobyła się tylko na jakieś anemiczne gesty. Po prostu brakowało mi w niej siły. Zszedłem z linii lotu na prawą stronę i miałem trudności z lądowaniem, automatycznie skróciłem skok o pięć, sześć metrów....Niefortunny skok w pierwszej serii dał mi tylko siedemdziesiąt cztery metry. Moje szanse na zwycięstwo, podobnie jak Birgera Ruuda zostały bez wątpienia przekreślone. Rozczarowana publiczność przyjęła skok niezwykle chłodno. W drugiej serii Bradl miał tylko siedemdziesiąt sześć metrów. Natomiast pięknym skokiem popisał się Birger Ruud osiągając osiemdziesiąt jeden i pół metra, co było nowym rekordem Krokwi. I oto moja kolejka w drugiej serii. Czułem się bardziej rozluźniony, napięcie nerwowe zmalało, przypomniała mi się kontuzjowana ręka. Toteż 1932 W poster bwychodząc z progu - trochę podświadomie, a trochę z rzeczywistej obawy przed bólem - zastosowałem styl z rękami trzymanymi przy ciele. Uzyskałem siedemdziesiąt osiem i pół metra, drugą długość w tej serii i dzięki temu wywalczyłem w niej drugą lokatę. Dało mi to ostatecznie piąte miejsce, w pierwszej serii byłem czternasty. W konkursie zwyciężył Bradl przed Birgerem Ruudem. Dało to Marusarzowi piąte miejsce. Warto dodać, że uwagę publiczności skupiał nie tylko on. Jan Kula, siedemnastoletni skoczek z Zakopanego był kolejną sensacją skoków na Wielkiej Krokwi.

Skocznia miała po sobotnich przymrozkach twardy zeskok, który posypano solą (zwłaszcza na progu by zmiękczyć lód - przyp. autorów). Kierownik konkurencji i skoczni, płk. Franciszek Wagner podjął słuszną decyzję o poprawieniu zeskoku Krokwi. Dlatego "deptacze" szatkowali zmarzły zeskok. Mimo to zdarzały się upadki kilku zawodników, zwłaszcza że skoki były długie - nawet powyżej 70 i 80 metrów. Zdarzały się także podczas konkursu sytuacje naprawdę komiczne. I tak Niemiec Franz Aschenwald (olimpijczyk z 1936 r.) upadł w czasie skoku na 71 m. Do leżącego na zeskoku narciarza podbiegli natychmiast członkowie Pogotowia Górskiego TOPR, odpowiedzialni za bezpieczeństwo podczas zawodów. Zawsze stali i stoją na zeskoku skoczni, aby ratować zawodników znajdujących się w potrzebie. Prawie nieprzytomnego 1932 W medal bzawodnika wsadzono do toboganu, ale nagle lekko oszołomiony Niemiec zerwał się i biegiem uciekł z zeskoku skoczni, co wywołało uciechę i salwy śmiechu wśród widowni. Być może przestraszył się mocno, gdy zobaczył pochylone nad sobą twarze ratowników TOPR; ich sumiaste wąsy, zarośnięte twarze - pomyślał pewnikiem, że to sami Wszyscy Święci pochylają się nad nim. Innego ratunku nie było - dał przysłowiowego dyla, uciekając z zeskoku przez stanowiska publiczności. Był to fakt na tyle zabawny, że został dość dokładnie opisany w polskiej prasie sportowej tamtego okresu, w "Raz dwa trzy" i relacjach z zakopiańskiego "Fisu". Skakała czołówka światowych skoczków z braćmi Birgerem i Asbjornem Ruudami, którzy byli zdecydowanymi faworytami konkursu, Norweg Kongsgaard, doskonały Josef "Sepp" Bradl, Austriak z Bischofshofen, startujący wtedy w barwach Niemiec, rekordzista świata z Planicy (1936 r.) i wiele sław światowego narciarstwa. Konkurs skoków zgromadził tysiące ludzi: - od wczesnego ranka pociągami, samochodami i autobusami poczęły do Zakopanego zjeżdżać nie notowane dotychczas tłumy publiczności, która długimi korowodami spieszyła w stronę stadionu narciarskiego. Zawody wygrał niemiecki skoczek Sepp Bradl. Oprócz wyżej wymienionych w latach 30. zdarzały się oczywiście inne upadki skoczków narciarskich np. na "mamuciej" skoczni w Planicy, w Ponte di Legno i na innych dużych obiektach.

Niedługo zapraszamy na trzeci odcinek opowieści o upadkach w skokach narciarskich.

Zdjęcia ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego, MKOL i klubu sportowego SN PTT 1907 Zakopane

Natalia Konarzewska&Wojciech Szatkowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (31552) komentarze: (70)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim

    Czekam juz 2 miechy a czesci jak nie ma task nie ma.... to wiekie chujostwo jest... jozin rzadzi i zdzisław tez

  • pies początkujący

    czy 2 część bedzie wogule

  • Artur stały bywalec

    Kiedy nastepna częśc już 3 tygodnie minęły

  • pies początkujący

    kiedy bedzie koleina czesc

  • anonim
    upadki

    dobry ciekawy tekst -dzieki

  • anonim

    hwast

  • anonim

    koreańćzyk

  • Artur stały bywalec

    Fajne. Czekam na następną część i mam nadzieję, że pojawi się szybciej niż druga :)

  • anonim
    Dziękuję Pani Doroto

    Dziękuję za bardzo miły wpis. Jestem pod wrażeniem, że umieściła Pani moje skromne nazwisko obk p. Hessa. No cóż czy zasłużyłem? Wg Pani tak, tym bardziej mi miło.

    Pozdrawiam. Wojtek

  • Dorota Stachura początkujący

    @Wojciech Szatkowski
    Dziękuję za miłe słowa skierowane pod moim adresem. Jest mi szczególnie miło, bo zostały napisane przez człowieka, któremu sporo zawdzięczam. Na moją miłośc do skoków miały wpływ dwie osoby: Reinhard Hess, który zaszczepił we mnie zaintersowanie tą dyscypliną sportu i Wojciech Szatkowski, który swoimi wspaniałymi tekstami odkrył całą istotę skoków. Kultura wypowiedzi i wiedza merytoryczna jaka znajduję w Pana tekstach sprawiają, że każdy artykuł Pana autorstwa czytam z prawdziwą fascynacją.
    Zdziwienie @Taproflara, że podpisałam się nazwiskiem chwaląc tekst zamieszczony w "konkurencyjnym" portalu zaliczam do dziecinady. Ja nie traktuję i nigdy nie traktowałam obu portali jako stron jakiegoś konfliktu, czy niezdrowej konkurencji. Każdy, kto kocha skoki jest ponad takie myślenie :) Niestety, często zdarza się , że dyskutanci mają na bakier z kulturą... Ale to już tylko ich wina....
    Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
    Dorota

  • anonim
    Umiejętnośc dyskusji

    Umiejętnośc dyskusji

    Od kilku lat pisuje na tę stronę. Tocze walkę o poznanie dyscypliny, a zwłaszcza o jej historię, po drugie zwłaszcza o historię naszych zawodników. Staram się, jak mogę, przybliżyć ją w sposób ciekawy. Ostatnio superfajnym doświadczeniem była i jest wspólpaca z Nanu, osobą, która umie sporządząc super filmy, zna się:) naprawdę super. Wspólpraca z Tadkiem, Anią, Basią też jest OK. I teraz to co najważniejsze.

    Cieszy mnie fakt, że można się tu wypowiadać. Tocze też bój o to, zwłaszcza o to, byśmy wszyscy uczyli się dyskutowac, spierać się, wymnieniać poglądy. To decyduje jakimi jesteśmy ludźmi, jakiej kultury, jakiego poziomu. W większosci przypadków jest OK. Są tu ludzie o umysle ostrym jak ostrze zbójnickiego noża:) Coraz częściej widząc jednak takie posty jak Taproflara ręce mi opadają.

    Pani Doroto! Dziękuję za miły wpis i przepraszam za zachowanie tego gościa, który kryje się "bohatersko" pod ksywą Taproflar, obraża kobiety, nas, mnie i zachowuje się zdecydowanie poniżej tzw. poziomu, zwłaszcza w ostatnim poście.

    Znamy się z Pani strony, która jest konkurencyjna, ale jest zdrową konkurencją:) czyli taką z którą warto rywalizować:) a Pani teksty bardzo sobie cenię i w miarę wolnego czasu wszystkie czytam.

    Pozostaję więc z atencją wobec Zdrowej Konkurencji:)
    Pozdrawiam. Wojtek

  • anonim
    Dośc tego taproflar

    Słuchaj Taproflar, moja cierpliwość wobec Twojej osoby, a raczej wobec sposobu wypowiedzi i chamstwa właśnie się skończyła. Jeżeli chłopie chcesz odreagowywać swoje nieudane życie i porażki zmień adres i przestań obrażać innych.

    Takle posty trzeba usuwać. To do Redakcji, zaraz stąd znikniesz:) no i dobrze. Jeżeli nie stać Cię na kulturę wobec kobiety (p. Doroty), obrażasz ją i nas, mnie i posługujesz się takim a nie innym słownictwem po prostu znikaj stąd i to migiem!

  • anonim

    Na youtube jest trochę filmów z upadkami, ale czy ktoś zna jakiegoś linka do filmów z MŚ w lotach w Kulm w 1986. Z tego co wiem było tam kilka groźnych upadków.

  • Dorota Stachura początkujący

    @Boca... a jednak ja to ja :) Konkurencję czytam regularnie, cenię bardzo niektórych autorów (i forumowiczów). Pozdrawiam :)

  • Boca Buenos Aires stały bywalec

    @ Dorota Stachura

    Ale ściema Ty nie jesteś prawdziwą Dorotą Stachurą.

  • Dorota Stachura początkujący

    Bardzo, bardzo ciekawy artykuł. Jakże inny od "newsów". Zresztą nie ukrywam, że jeśli widzę jakiś artykuł autorstwa p. Wojciecha Szatkowskiego, to wiem, że warto czytać i nigdy się nie zawiodłam. Można tylko sobie życzyć, aby częściej były prezentowane tutaj podobne teksty. Pozdrawiam autora i proszę o więcej :)

  • kolesio weteran

    Bardzo fajny tekst - w końcu dałem radę go przeczytać (choć z doskoków bo dużo pracy i mało czasu na skijumping.pl;).
    Takie teksty sa potrzebne- bo są po prostu prawdziwe. Upadki to część tego sportu. Tak jak takie materiały to jakaś część publikacji na temat skoków narciarskich.
    Jeśli ktoś nie chce czytać to po prostu nie nie czyta.

  • Puciaa12 początkujący

    Cytat Wojtek z Hól czyli W.Szatkowski

    Pamięć o skoczkach.
    Szanuję Twoje zdanie, ale pamięć i historia jest bardzo ważna, zwłaszcza o takim zawodniku i wybitnym Polaku jakim był Stanisław Marusarz. Wiedza o skokach niektórych na tym Forum, o ile można to nazwać wiedzą, a może lepiej "interesowaniem się" (bo sa to 2 różne rzeczy i sprawy, tak jak Fiat i Ferrari:)), zaczyna się i kończy w czasach nazwijmy je "Adama Małysza". To są, nazwijmy wprost przejawy wiedzy tzw. powierzchownej.

    A z kąd Ty wiesz jaką ja mam wiedzę na temat skoków ?

    Jeśli tak to się grubo mylisz jestem właścicielem najlepszego w Polsce forum o Skokach Narciarskich i jeśli tak jest to wiedzę muszę mieć a napisałem pierwszy post żeby rozpocząć dyskusje ;D.
    Pozdro !

  • Boca Buenos Aires stały bywalec
    @ nieznany

    Boca Buenos Aires
    ,,A czy widziałeś upadek R. Kranjca lub W. Kobelewa w Planicy? Bo, według twoich kryteriów, chyba były jeszcze "lepsze"? Ja ich nie widziałam i mam nadzieję, że nie będę ani ich, ani np. powtórki ze skoku Jana Mazocha już nigdy oglądać. Zwłaszcza w Zakopanem - bo tam też w tym roku się wybieram.
    @ MarcinBB
    A czy pomyślałeś, czym mógłby się zakończyć zjazd W. Loitzla, gdyby nie zatrzymał się 2 metry przed progiem skoczni?,,
    ***
    Od Boca Buenos Aires:
    Owszem widxiałem te upadki w Planicy, Roglica też.
    Ale nie da się ich porównać do fenomenalnego salta Morgiego.

  • anonim
    Mateja i Marusarz

    Podobieństwo

    W końcu obaj są Podhalanami:) a więc pewnie stąd podobieństwo, orle nosy itd., itd.:)

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl