„Nie wykorzystujemy potencjału drużyny” – Forfang o przełomie w karierze i konflikcie w reprezentacji

  • 2024-05-09 17:30

– Wiele razy traciłem wiarę – mówi o pięcioletnim oczekiwaniu na powrót na podium Johann Andre Forfang. 28-letni Norweg, w rozmowie z naszym portalem, opowiada o trudnym powrocie do czołówki, problemach norweskich skoków, a także rekordowym locie Ryoyu Kobayashiego.

Johann Andre ForfangJohann Andre Forfang
fot. Tadeusz Mieczyński
Johann Andre ForfangJohann Andre Forfang
fot. Tadeusz Mieczyński

Kinga Marchela: Co słychać w trakcie wiosennej przerwy od skoków?

Johann Andre Forfang: Wspólnie z moim bratem i Andreasem Stjernenem sporo gramy w golfa. Uczą mnie tego sportu i czuję, że staję się coraz lepszy. Stjernen został teraz profesjonalnym golfistą, trenuje bardzo regularnie. Ja dopiero się uczę. Gram właściwie od czterech czy pięciu lat, chociaż pierwszy raz spróbowałem tego sportu w wieku 15 lat. Gram też teraz trochę w tenisa i próbuję różnych nowych sportów.

A co z Twoim kanałem YouTube? Przez pewien czas byłeś tam bardzo aktywny, a potem przestałeś publikować filmy. Nie chcesz do tego wrócić, gdy masz teraz więcej wolnego czasu?

Dużo o tym myślę, ale mam problemy z prokrastynacją. Chciałbym prowadzić ten kanał naprawdę porządnie, a to wymaga dużego zaangażowania i kreatywności. Czekam na to, by moje nastawienie znów sprzyjało kreatywności. Bardzo chciałbym wrócić do tego projektu w niedalekiej przyszłości.

Niektórzy nawet po zakończeniu sezonu nie mogli rozstać się ze skokami. Wszyscy widzieliśmy, czego w Islandii dokonał Ryoyu Kobayashi. Jak odebrałeś jego wyczyn?

Uwielbiam go! Cieszę się, że Ryoyu i Red Bull coś takiego zrobili. Czuję, że to pcha nasz sport we właściwym kierunku. Oczywiście, jakaś część mnie zazdrości mu, że mógł czegoś takiego dokonać. Uważam, że zapisał się na kartach historii. To naprawdę ważne wydarzenie na osi czasu skoków narciarskich. Myślę, że już na zawsze będziemy mówić o czasach „sprzed skoku Ryoyu” i „po skoku Ryoyu”.

Gdybyś dostał taką propozycję, zgodziłbyś się bez żadnego zawahania?

Łatwo jest teraz siedzieć i mówić, że poszedłbym w to na całego. Oczywiście, moja dusza skoczka narciarskiego naprawdę chciałaby to zrobić. Gdybym dostał teraz taką możliwość, skorzystałbym z niej. Myślę, że proces myślowy u Ryoyu mógł wyglądać tak, że na początku trudno było mu powiedzieć „tak”, bo myślał o kwestiach bezpieczeństwa. Ale z pewnością miał za sobą naprawdę dobry zespół. Cały projekt wyglądał na bezpiecznie zrealizowany. Został wykonany we właściwy sposób, z właściwymi ludźmi. Myślę, że gdybym miał możliwość zrobienia tego z Red Bullem i świetnymi ludźmi, którzy z nim pracują, bez wahania bym się na to zgodził.

Czy FIS powinna się angażować w takie akcje?

Nie uważam, że FIS musi być częścią takich inicjatyw. To może być zupełnie odrębne wydarzenie. FIS ma Puchar Świata i różne imprezy, jak Turniej Czterech Skoczni czy Raw Air. Zastanawiam się, czy Red Bull zorganizuje kolejne takie akcje, ale mam taką nadzieję. Jest prawdopodobieństwo, że już nigdy czegoś takiego nie zrobią, ale coś mi mówi, że chcą przekroczyć barierę 300 metrów. I z pewnością chcą, żeby to zawodnik sponsorowany przez Red Bulla jako pierwszy tyle poleciał. Chciałbym, żeby FIS zorganizowała takie wydarzenie, ale nie sądzę, że jest to realistyczne. Mogę jedynie liczyć na to, że Red Bull mnie zaprosi.

Skoro już jesteśmy w temacie rekordów, to wróćmy do Pucharu Świata w Willingen. Ustanowiłeś wtedy nowy rekord skoczni i stanąłeś na podium po raz pierwszy od pięciu lat. Powiedziałbyś, że to jeden z najważniejszych momentów tamtego sezonu? A może nawet całej Twojej kariery?

To punkt zwrotny w mojej karierze i mówię to bez cienia przesady. Ciężko pracowałem na to podium i czekałem na nie wiele lat. Wiele razy traciłem wiarę. To było pięć długich lat, ze wzlotami i upadkami, nie tylko na skoczni, ale także poza nią. Ostatni rok był już lepszy – czułem, że znów stać mnie na dobre skoki i byłem naładowany pozytywną energią. Ale były też cztery wcześniejsze lata, gdzie naprawdę brakowało mi pewności siebie i myślałem, że już nie wrócę na wysoki poziom. Tej zimy czułem, że to jest ten moment, że moje skoki są lepsze niż kiedykolwiek. I wiedziałem, że jak tylko pojawi się odpowiednia okazja, jestem w takiej formie, że ją wykorzystam. W Willingen czułem się doskonale. To było tuż po zawodach na Kulm, gdzie przegrałem medal mistrzostw świata w lotach. Byłem bardzo zdeterminowany, by udowodnić sobie, że stać mnie na kolejne dalekie skoki. A Willingen zawsze było jednym z moich ulubionych miejsc, już wcześniej wygrywałem na tej skoczni, więc naprawdę wiele dla mnie znaczył ten dzień. Mogę powiedzieć, że to był najważniejszy moment w mojej karierze. Mam w swoim dorobku medale, ale umieściłbym te wydarzenia na równym poziomie, bo to zwycięstwo w Willingen było dla mnie specjalne.

Analizowałeś, skąd brała się ta niestabilność w skokach? Zdarzały Ci przecież przez te 5 lat dobre skoki w treningach czy kwalifikacjach, ale trudno było przełożyć to na konkursy. Czy dużą rolę odegrała tu głowa?

Tak, to był w stu procentach problem mentalny. Moja sprawność fizyczna była dobra przez wszystkie lata, podczas których zmagałem się z brakiem wyników. Bariera była w głowie i jest wiele powodów, przez które się tam pojawiła. Od sytuacji z życia osobistego do wielu lat bez wyników, gdy czułem, że na te wyniki zasługuję. Pracowałem ciężko, a nic nie osiągnąłem. To trudne do zniesienia psychicznie. Przez wszystkie te lata w mojej głowie toczyła się walka i wiele rzeczy się do tego przyczyniło.

Pojawiły się wtedy myśli o zakończeniu kariery? Miałeś już ułożony plan B, w razie gdybyś pewnego dnia stwierdził, że nie chcesz już dalej tego robić?

Tak i nie. Nigdy chyba tak w pełni poważnie o tym nie myślałem. Nie przeszła mi przez głowę myśl w stylu: „To ten moment, by się pożegnać, zacząć robić coś innego”. Oczywiście, czasem pojawiają się takie myśli, że może łatwiej byłoby odpuścić i zająć się innymi sprawami. Ale nigdy nie uważałem, że to najrozsądniejsza droga – rzucić skoki narciarskie. Więc, choć miałem momenty zwątpienia, nigdy nie myślałem o tym, co robiłbym, gdybym tak szybko zakończył karierę. Zawsze byłem wierny mojemu planowi A. Ale nie jest to łatwe, szczególnie gdy wyniki są złe, a pieniądze małe. Musisz wtedy myśleć, co zrobić, by opłacić rachunki. Skoki narciarskie to w tym aspekcie trudny sport, szczególnie dla Norwega. Nie mam osobistego sponsora, który by mi płacił, więc jedyne, na czym zarabiam to wyniki w Pucharze Świata. Kiedy nie ma wyników, nie ma też pieniędzy. I wtedy zadajesz sobie pytania: co teraz? Co mogę zrobić?  Miałem na tyle szczęścia, że udało mi się mimo wszystko kontynuować karierę i teraz łatwiej mi patrzeć w przyszłość.

Co pomogło Ci w radzeniu sobie z trudnymi momentami? Wsparcie bliskich, miłość do skoków czy może coś innego?

Miłość do skoków nigdy nie osłabła. Zawsze byłem zmotywowany, by wrócić do czołówki, ale poziom tej motywacji się zmieniał. Raz było lepiej, raz gorzej, lecz nigdy nie przestałem walczyć o ten powrót. Na pewno nie poradziłbym sobie z tym sam. Wróciłem do czołówki dzięki ludziom, którzy byli wokół mnie. Nie byłoby mnie tu, gdyby nie moi najbliżsi – rodzina, przyjaciele i moja dziewczyna. Mam od niej największe wsparcie. Wspiera mnie w dążeniu do moich celów, co też ułatwia radzenie sobie z trybem życia skoczka narciarskiego. Całe to podróżowanie nie jest dla każdego. Nie wystarczy, że ja będę tego chciał. Muszę mieć wsparcie w domu i wiedzieć, że moja dziewczyna to akceptuje.

Gdy nie pojechałeś na igrzyska do Pekinu, mówiłeś, że jesteś już w takim wieku, gdzie trudno jest wybiegać daleko w przyszłość i stawiać sobie długoterminowe cele. Zeszłej zimy Pius Paschke, Daniel Huber, a przede wszystkim Noriaki Kasai pokazywali nam, że granica wieku w skokach narciarskich się przesuwa. Zmieniło to Twoje podejście?

Zdecydowanie. Ale czuję to też sam, po swoim ciele. Byłem już wyżej klasyfikowany w generalce Pucharu Świata, ale to był mój najlepszy sezon, moje najlepsze skoki. Nigdy nie byłem lepszym skoczkiem narciarskim. Mój poziom jest o wiele wyższy niż poprzednie, gdy myślałem, że jestem w najlepszej formie. To sprawia, że czuję, że czeka mnie jeszcze wiele lat ze skokami. Oczywiście, czuję czasem obciążenie w kolanach czy plecach, bo skaczę już od wielu lat. Ale dopóki mam te rzeczy pod kontrolą, nie widzę powodu, by szybko rozstawać się ze skokami.

Właśnie, skaczesz już od wielu lat i masz duże doświadczenie. Podczas konkursu w Willingen warunki były dość ekstremalne – silny wiatr i rozpływające się tory. Łatwiej jest wtedy, z takim wieloletnim doświadczeniem, usiąść na belce i oddać skok czy pojawia się czasem myśl: „Chyba lepiej odpuścić i nie ryzykować”?

Jedno i drugie. Doświadczenie odgrywa w tym sporcie olbrzymią rolę. To, czy skakałeś już na tej skoczni, czy doświadczyłeś już niejednokrotnie trudnych warunków, ma wpływ na to, jak mentalnie podejdziesz do danego konkursu. Ja mam to szczęście, że startuję regularnie w Pucharze Świata od 2014 roku. Zdobyłem już wiele doświadczenia i skakanie w takich warunkach, jakie chociażby były w Willingen, jest łatwiejsze. Czasem jednak są takie konkursy, gdzie zastanawiasz się, czy uda się rozegrać chociaż jedną serię i po cichu liczysz, że może jednak wrócisz wcześniej do domu. To też wymaga pewnego doświadczenia, by być mentalnie przygotowanym na takie oczekiwanie i nie wytracić skupienia.

Inny ważny moment tego sezonu to z pewnością triumf w Oslo. Wygrałeś na Holmenkollen podczas Raw Air i było to Twoje pierwsze pucharowe zwycięstwo w Norwegii. Jak wiele to dla Ciebie znaczyło?

Niedzielny konkurs na Holmenkollbakken to chyba jedne z najbardziej tradycyjnych zawodów w skokach. Czułem olbrzymią dumę, że udało mi się tam wygrać. I na dodatek odnieść dwa zwycięstwa w jednym sezonie, co było dla mnie czymś nowym. Naprawdę cieszyłem się, że jestem na tak wysokim poziomie w tym ostatnim okresie sezonu. Zwycięstwo w Holmenkollen było prawdopodobnie najważniejszym, po Willingen, wydarzeniem tego sezonu.

My zapamiętamy go także z Waszego wystąpienia przeciwko trenerowi Alexandrowi Stoecklowi. Jakie macie dzisiaj relacje?

Nie rozmawiałem z nim od konkursów w Planicy. Sytuacja jest trudna, bo nie wiemy, co przyniesie przyszłość. Mam nadzieję, że uda się podjąć taką decyzję, z której będą zadowolone wszystkie strony.

Myślisz, że już niedługo zaczniecie pracę z nowym trenerem? Czy Norweski Związek Narciarski bierze pod uwagę Wasze zdanie przy ustalaniu składu sztabu szkoleniowego na kolejny sezon?

Nie wiemy, z kim będziemy trenować. Nie mamy w tym aspekcie zbyt dużo do powiedzenia. Nikt jeszcze nie rozmawiał z nami w celu pełnego podsumowania sezonu. Teraz omawia to między sobą cały sztab, a później przyjdzie kolej na zawodników, byśmy też mogli wyrazić swoją opinię. Oczywiście związkowi zależy na tym, by słuchać zawodników i myślę, że jeśli będziemy mieli jakieś życzenia czy uwagi co do trenera, to raczej nas wysłuchają.

Ostatnie lata nie były dla Ciebie łatwe, więc może pojawiły się u Ciebie jakieś myśli, że zmiana szkoleniowca może być dobrym rozwiązaniem?

Od wielu sezonów nie wykorzystujemy potencjału drużyny. Oczywiście, mieliśmy Halvora Egnera Graneruda, ale spójrz na zeszłoroczną klasyfikację generalną. Po Granerudzie kolejnym Norwegiem byłem ja, na szesnastym miejscu. Nie radzimy sobie najlepiej. I to właśnie, wraz z chłopakami z kadry, chcieliśmy w tym sezonie przekazać – pewne rzeczy nie działają tak, jak powinny. Kariera skoczka narciarskiego jest dość krótka, więc trzeba czasem podejmować działania, które pozwolą osiągnąć jak najlepsze wyniki i dadzą zawodnikom szansę. To była nasza motywacja w tych wszystkich chaotycznych sytuacjach, które pojawiły się tej zimy. Ale to nie zaczęło się tej zimy. Trwa już od wielu lat.

Wiemy też, że norweskie skoki mają również problemy z finansami. Czy ma to wpływ na Twoje podejście do przygotowań do kolejnego sezonu?

Teraz korzystam jeszcze z wiosennej przerwy i staram się o tym zbyt dużo nie myśleć. Jest w tej sytuacji wiele pytań bez odpowiedzi. W Oslo zebrał się zespół, który ma o tym wszystkim dyskutować. Uważam, że jako sportowiec nie powinienem się w to tak bardzo angażować, bo to nie moja działka. Ja zamierzam się skupić na przygotowaniach do kolejnego sezonu i dać z siebie wszystko w tym procesie. Trzeba pozwolić się tym zająć osobom, które najlepiej się na tym znają.

Nie da się jednak ukryć, że generalnie skoki narciarskie są w trudnym momencie. Próba Ryoyu to jedno, jednak w minionym sezonie wyraźnie obserwowalny był spadek zainteresowania kibiców. Czy to problem, z którym świat skoków musi się teraz zmierzyć?

Tak, z pewnością. Dawniej skoki narciarskie były interesujące dla ludzi, bo przesuwaliśmy granice. To był najbardziej ekstremalny sport spośród tych, które można było oglądać w telewizji. Teraz te granice przesuwają inni, np. BASE jumping czy inne sporty ekstremalne. Rynek jest przesiąknięty takimi zjawiskami, a konkurencja jest duża. Skoki narciarskie muszą się dzielić blaskiem reflektorów z innymi. I tu znów możemy wspomnieć o skoku Ryoyu, który sprawił, że zatoczyliśmy koło. Wracamy do korzeni. Ryoyu i Red Bull z powrotem doprowadzili ten sport do tego, co uczyniło go wyjątkowym. Myślę, że ten dzień, w którym Ryoyu ustanowił nowy rekord, był bardzo ważny dla dotarcia do młodszej, i szerszej, publiczności. Musimy nauczyć się mówić ich językiem i pokazywać, że skoki dalej są sportem ekstremalnym. Formaty, które mamy dzisiaj w FIS, jak Puchar Świata czy Turniej Czterech Skoczni, są bardzo tradycyjne. Ludzie oglądają je ze względu na tradycję, a żeby przyciągnąć nowych odbiorców, nie można być tak przywiązanym do tradycji. Piękno naszego sportu polega na tym, że możemy być jednocześnie innowacyjni i tradycyjni. Trzeba to zbalansować. Myślę, że musimy się skłaniać ku temu, co robi Red Bull, bo Puchar Świata FIS to nie jedyna droga. Myślę, że wyczyn Ryoyu doskonale to pokazał.

Także Wy, jako reprezentacja Norwegii, robicie sporo dla popularyzacji skoków. Wpuściliście kamery FIS na swojego Sylwestra, rozmawiacie z dziennikarzami pomiędzy pierwszym a drugim skokiem, czego przykładowo nie robią polscy zawodnicy. Czy takie działania są pomocne w kreowaniu wizerunku skoków i przyciąganiu nowych odbiorców?

Nie chcę krytykować polskich zawodników, bo myślę, że mają powody do takiego zachowania. Są u siebie w kraju znacznie większymi gwiazdami niż my u siebie. To zrozumiałe, że bycie dostępnym przez cały czas może być czymś przytłaczającym. Dla nich presja z zewnątrz jest znacznie większa niż ta, której doświadczam ja czy moi koledzy. Ale jednocześnie, musimy pamiętać, że funkcjonujemy dzięki tej popularności, którą zdobywamy na zewnątrz. Musimy w pewnym stopniu spełniać oczekiwania ludzi, którzy oglądają skoki, bo inaczej ten sport umrze. Myślę, że musimy być odpowiedzialni i dostępni dla mediów i fanów tak bardzo, jak tylko się da. Bo jesteśmy trochę jak cyrk. Nie jesteśmy takim sportem jak narciarstwo alpejskie, które ma na zapleczu sektor przemysłowy. Oni sprzedają swój sprzęt i na tym zarabiają. My musimy zarabiać na naszej popularności, głównie w telewizji i mediach społecznościowych. Musimy być odpowiedzialni i być otwartymi oraz dostępnymi dla ludzi.

Szczególnie, że przed Wami mistrzostwa świata na własnej ziemi. W Trondheim. Ekscytuje Cię perspektywa domowego startu w tak ważnej imprezie?

Oczywiście. Mieszkam w Trondheim od 2011 roku, więc przez całe dorosłe życie był to mój dom. Dużo trenowałem na Granaasen, zanim zaczęli jej przebudowę. To skocznia bliska mojemu sercu. Wystartować na niej podczas mistrzostw świata to prawdopodobnie największy cel w mojej karierze. Na tym skupiam teraz całą swoją uwagę i, jeśli zakończę te mistrzostwa sukcesem, to będzie to kluczowy moment mojego życia. Już nie mogę się tego doczekać.

A co dalej?

Chciałbym być skoczkiem narciarskim jeszcze przez wiele lat. Wiele osób pyta mnie, czy przede mną kolejny sezon, ale ja nigdy nie byłem bliski rezygnacji, nawet w tych trudnych momentach. Myślę, że przede mną jeszcze wiele lat. Tak jak wspomniałem przed chwilą, dużym celem są dla mnie mistrzostwa w Trondheim. Oczywiście myślę też o igrzyskach, ale na razie skupiam się na tym pierwszym wydarzeniu. To mój priorytet. Potem chciałbym po prostu konsekwentnie utrzymywać się na najwyższym poziomie, walczyć o podium co weekend, aż do końca kariery. I być jednym z najbardziej utytułowanych skoczków w ostatnich latach. To mój cel.


Kinga Marchela, źródło: informacja własna
oglądalność: (7107) komentarze: (45)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor

    No i proszę - wywiad cytowany tu i ówdzie. I słusznie.

  • Arturion profesor
    @Kolos

    U nas też można krytykować trenera z z AUT. Ja np. chętnie krytykuję Horna. :-)

    @Lataj - może się i wypalił, ale i tak odlot zawodników był za daleki...
    A trenerem pewnie będzie Breivig, bo na nikogo innego nie będzie ich stać.

  • Lataj profesor

    W sumie Stoeckl po tylu latach trenowania Norwegii mógł się po prostu wypalić. Ciekaw jestem, co będzie jednak z nowym szkoleniowcem.

  • Kolos profesor
    @Arturion

    Nie przykładaj polskiej miary do Norwegów. Tam nie przechodzi myślenie typu "skoro trener ma austriacki paszport to jest cudotwórcą wszechczasów którego absolutnie nikt nie może krytykować".

  • Arturion profesor
    @Tomek88

    NOR to przypadek kliniczny. Cała moja sympatia - w sprawie skoków w NOR - za Stoeklem.

  • Tomek88 profesor

    Nie jestem w stanie mieć do niego sympatii po całej akcji ze Stoecklem. Razem z Granerudem napędził to i doprowadził do tej sytuacji, którą mamy obecnie. Jeden średni sezon i od razu zwalnianie trenera. A zamiast konkretnych powodów puste frazesy typu "chcemy nowego trenera bo ten nam się już nie podoba". To może być dla nich strzał w kolano.

  • Fan_ekipy_pod_narty weteran
    @Arturion

    Masz rację ziomek ma inne zdanie którego nikt nie popiera ale ma prawo do swego zdania ;)

  • Lataj profesor

    Problemy norweskiej kadry? Z wypowiedzi Forfanga wynika, że tam jest większy pieprznik niż u nas. Skoro nie ma u nich jeszcze nowego trenera, a do tego są ciągłe problemy ze sponsoringiem, to można taką sytuację określić nawet jeszcze bardziej dosadnie. Nikt nie będzie chciał inwestować w sport, który umiera, a w którym zainteresowanie też umiera. Jak na razie w Norwegii jest jako takie, ale ludzie biznesu są tam bardziej pragmatyczni.

    Jeśli chodzi o mental, Johann nie powinien mieć tak wielkiego problemu jak przez lata Zniszczoł, a ostatnio nasza trójka. Jak słusznie zauważył, zainteresowanie tym coraz mniej widowiskowym sportem jest u nas dużo większe, co wiąże się z większą presją widzów. Jeszcze ta sytuacja finansowa (brak kasy od sponsorów) zmuszająca do pracy nad czystymi wynikami to zupełna odwrotność do polskich realiów. Kto wie, co jeszcze Norweg by osiągnął, gdyby miał wszystko poukładane? Niech dobrej myśli również w kolejnym sezonie się trzyma. Tym bardziej, że w domu ma mistrzostwa.

  • blasphemer93 stały bywalec
    @Luk

    Ty tak serio? Teraz każde słówko, którego znaczenia nie rozumiesz jest dla Ciebie "postępową nowomową"? Cieszymy się w takim razie, ze nie zatrzymałeś się na uga buga.

  • Arturion profesor
    @Fan_ekipy_pod_narty

    Nie zgrywa, niestety jest śmiertelnie poważny, czego - skądinąd - mu serdecznie współczuję. ;-)

  • Fan_ekipy_pod_narty weteran
    @Arturion

    Chciałem żeby chociaż się obronił a on zgrywa leszcza xd

  • Arturion profesor
    @Fan_ekipy_pod_narty

    Jego opcja jest nie do obrony. No, wśród działaczy FIS może mieć sporo zwolenników. ;-)

  • Fan_ekipy_pod_narty weteran
    @dervish

    Dervish nie graj Pavla i chociaż się obroń xD
    Znowu pewnie to oleje xD

  • Arturion profesor
    @Lataj

    Nie. To zjawisko znane od początku świata. Ale słowo? Chyba tak, :-)

  • Lataj profesor
    @Luk

    Naprawdę? Prokrastynacja to wynalazek współczesnego pokolenia?

    @Luk
    Pewnie z krzaków. Gdyby wyszedł z buszu, już by wiedział.

  • Arturion profesor
    @Ottesen

    Chyba Breivika... Niestety, tego z "g" na końcu. ;-)

  • Arturion profesor
    @Kuba_23

    Tak, brak przeprosin i uporczywe trwanie w błędzie, to najsłabsza strona jego wypowiedzi. :-)

  • Kolos profesor
    @Mluki

    Te decyzje (o powiększaniu mamutów) i tak zapadną. Co prawda po skokach Kobayashiego chęci FIS w tym zakresie się zwiększyły ale i bez tego pozwoliliby na powiększanie obiektów.

  • kubilaj2 weteran
    @Ottesen

    Jakiegoś klubowego, których u nich dostatek(w przeciwieństwie do nas :( )

  • Mluki bywalec
    @Kolos

    Nie chodzi o to, żeby FIS budował wielkie skocznie, albo wyrzucał swoje regulaminy do kosza. Wręcz przeciwnie - wystarczy że będzie dostosowywał regulaminy do realiów i oczekiwań, uaktualniał, szedł z duchem czasu. Nie trzeba od razu robić śniegowego mamuta HS300, ale na początek niech te regulaminy pozwolą na budowanie większych skoczni, a chętni na realizację się znajdą - choćby w Planicy, gdzie już przy okazji dyskusji o zmianie limitu wysokości ze 135 na 140m organizatorzy twierdzili, że w 2 lata są w stanie przygotować Letalnicę na loty ponad 260m.
    Tak naprawdę to wystarczy, że FIS nie będzie przeszkadzał.

  • Ottesen bywalec
    @Luk

    Nie wiem skąd wy się urwaliście. Prokrastynacja i nowomoda? No nie...

  • Ottesen bywalec

    Dobrze gada, ale z tym trenerem to mogą się przejechać. Kogo oni w ogóle wezmą?

  • Kolos profesor
    @Luk

    Aż musiałem sprawdzić w wikipedii to za za dziwo ta "prokrastynacja" :)
    Pytanie czy Forfang tak faktycznie powiedział czy ktoś z redakcji chciał zabłysnąć :)

    A propos prokrastynacja to nic innego jak... tendencja do odkładania obowiązków na później :)

  • Kuba_23 weteran

    Forfang przeproś lepiej Aleksandra Stoekla za Twoje bezczelne zachowanie

  • Luk profesor

    "mam problemy z prokrastynacją"

    Może w skokach Norwegowie nie odnoszą już takich sukcesów jak kiedyś, ale przynajmniej w postępowej nowomowie należą do światowej czołówki...

  • Kolos profesor
    @Arturion

    Fajnie jakby ktoś zrobił ankietę, wśród skoczków co myślą o skokach na klepance na Islandii. Bo chętnie się rzuca opiniami kilku entuzjastów, a ogólna opinia środowiska wcale nie musi być aż tak huraoptymistyczna.

    No i jeszcze raz - FIS ma nagle wyrzucić regulaminy i zasady i skupić się na konkursach na klepankach?

    Rzeczywistość jest taka, że mamy cztery czynne mamucie skocznie, i nikt po za FIS nie robi na nich zawodów.

    I nawet gdyby w FIS-e umierali z zachwytów nad lotami na Islandii i pisali oświadczenia pełne peanów to nie zmieni to rzeczywistości. A jest ona taka, że FIS skoczni nie buduje, a zrobienie takiej imprezy jak Red Bull to kosztuje. I niewiele sponsorów wyłożyłoby na coś takiego pieniądze, a i sam Red Bull chyba nie będzie skory do zbyt szybkiej powtórki. Bo takie coś raczej trudno się będzie finansowo bilansować.

  • Kolos profesor
    @Arturion

    Stoeckl był mniej trenerem sensu strikte a bardziej takim koordynatorem. Ponoć większośc roboty robili trenerzy klubowi.

    U nas klękaliby na kolanach przed takim trenerem i takim system pracy. Zresztą i tak Stoeckl w Polsce uchodzi za cudotwórcę... W przeciwieństwie do Norwegii...

    No i cała afera raczej musiałaieć szersze podłoże niż tylko system pracy. O tym jednak nic nie wiemy i się nie dowiemy.

    Najdziwniejsze, że 10 lat nic się nie działo, a afera eksplodowała nagle z niczego (wydaje się)...

  • Adam90 profesor
    @Arturion

    10 lat był trenerem...

  • Arturion profesor
    @Mluki

    No i przecież nawet ten "wkurzający" Forfang mówi dokładnie to samo. A Joju skacze pod 300 m.
    Nad czym się jeszcze zastanawiamy? Albo FIS "dogoni rzeczywistość", albo niech się sam rozwiąże...
    Wiem, marzenie ściętej głowy, znajdą smród wszędzie, tylko nie w swoim gnoju.

  • Mluki bywalec
    @dervish

    Twoja wizja skoków narciarskich sprowadzi je do tego, że będzie ją oglądać mała, zamknięta grupka wzajemnej adoracji - ta wąska część dla której tradycja jest rzeczą świętą.

    Niestety nie wszystkie dyscypliny sportu mają ten komfort, że przez dekady mogą pozostawać na fali popularności praktycznie bez zmian, jak choćby przywołana przez Ciebie piłka nożna. Skoki narciarskie to dyscyplina niszowa, w ujęciu globalnym znana niewielkiej grupce osób. Przecież nawet w Polsce przed sukcesami Małysza kibiców skoków było jak na lekarstwo. Więc albo FIS zamknie się na zmiany i będzie się kisił we własnym sosie wraz z garstką wiernych kibiców, albo wymyśli coś, co przyciągnie nowych widzów, a co za tym idzie sponsorów i pieniądze. A jak wiadomo bez funduszy nie ma mowy o byciu poważną dyscypliną sportową.

  • Arturion profesor

    Aż się chce powiedzieć, że NOR nie zasłużyli na takiego trenera, jakim był Stoeckl. Żeby chociaż im położył ostatni sezon, ale nie położył. Nie dziwie się, że chce ich "zrujnować".

  • Arturion profesor
    @Kolos

    Powiedział, że przez lata był "marnowany". ;-)
    Bo ciężko pracował, a wyników nie było. A jak przyszły, to wiadomo, zasługa skoczków.
    A kto trenował ich "przez lata"? ;-)
    No i "świat" ocenia, że z sukcesami.

    Sensownie mówi tylko o istocie skakania. A nawet bardzo sensownie.

  • Kolos profesor
    @Arturion

    W sumie o tym konflikcie i o samym Stoecklu to Forfang nic konkretnego nie powiedział, tylko takie ogólne frazesy.

  • Kolos profesor
    @Raptor202

    Ale Forfang z jednej strony mówi, że bieda, że zarabia tylko gdy punktuje w PŚ. A z drugiej strony snuje plany na wiele lat skakania, to chyba z tymi fina sami tak źle jednak nie jest...

  • Arturion profesor
    @dervish

    "Kibice sportowi nie oczekują przesuwania granic".
    Jestem kibicem sportowym i oczekuję "przesuwania granic".

    A skoki w cyrku już były (USA - przełom XIX i XX wieku).

  • Kaczka Dziwaczka Kwak Kwak weteran
    @dervish DerFish oczywiście masz rację.

    Działania FIS? Perspektywy rozwoju dyscypliny? "No jest wszystko w porządku, jest dobrze, dobrze robią. Dobrze wszystko jest w porządku. Jest git. Pozdrawiam całą społeczność skokową, dobrych chłopaków, niech się to trzyma. Dobry przekaz leci.

  • Arturion profesor
    @dervish

    Nadprofesoru... Po prostu przemyśl.
    Skoczkowie i kibice chcą z grubsza tego samego.
    FIS... Jest szansa że zaproponują ci stanowisko rzecznika prasowego, czego ci życzę, bo nadajesz się. :-)
    A Forfang?
    " Nie wiadomo czego on szuka w dyscyplinie skoki narciarskie. "
    Może jest zwolennikiem nowej dyscypliny Skoki Narciarskie w Dal?
    Pech, że ja - i większość kibiców też.

  • dervish profesor

    Forfang najwyraźniej dokonał złego wyboru drogi życiowej. Powinien zagazować się w jakiejś rewii, cyrku albo w ekipie kaskaderskiej. Pomylił dyscypliny. Nie wiadomo czego on szuka w dyscyplinie skoki narciarskie. Jeszcze nie jest za późno. Niech zmieni dyscyplinę. Jest bliski rezygnacji? To dobrze dla skoków, niech jak najszybciej zmieni profesję.
    Ten facet nie ma pojęcia czym jest sport, nie potrafi uszanować wybitnego trenera i tak samo nie potrafi szanować dyscypliny sportu którą uprawia, nie ma szacunku dla skoków narciarskich, dla reguł i tradycji tej dyscypliny i dla sportu w ogóle.

    Gdyby był piłkarzem to pewnie tez by wybrzydzał. Na przykład ze bramki są zbyt małe.

    Jest w błędzie uważając, że skoki były atrakcyjne dlatego że skoczkowie przesuwali granice. Bzdura kompletna. Kibice sportowi nie oczekują przesuwania granic tylko poważnego traktowania dyscypliny i sportowej rywalizacji na najwyzszym poziomie. Madrze rozumiana tradycja jest siłą każdej dyscypliny sportu. Dlaczego Raw Air nie cieszy sie poważaniem? Ano ze względu na brak tradycji i częste zmiany reguł gry. Dlaczego TCS jest atrakcyjny? Ano dlatego, że stoi za nim bogata tradycja i dobrze dopracowany regulamin który podlega tylko kosmetycznym zmianom. Mozna porównywać dokonania skoczków na przestrzeni wielu lat. Nikt tam nie narzeka na rozmiar skoczni i nikt nie oczekuje, że zamiast dotychczasowych obiektów pojawią się mamuty. Liczy się rywalizacja a nie cyrkowe sztuczki czy dalekie skoki albo nowe rekordy obiektów. Dla kibica i skoczka najważniejsze to zdobyć Złotego Orła.

    A Forfang niech idzie do cyrku albo do rewii kaskaderskiej i tam zdobywa serca młodzieży która nie jest w stanie polubić ani zrozumieć skoki narciarskie bo woli cyrkowe gale freakowe i wyścigi crash car.

  • Wojciechowski profesor

    Trzeba przyznać, że gość ma coś do powiedzenia i przekazania. A i pytania całkiem trafnie dobrane!

  • Arturion profesor
    @Kaczka Dziwaczka Kwak Kwak

    On najwyraźniej uważa, że to Stoekl marnował jego talent i nawet Graneruda przez lata. Na to nie mam słów odpowiednich do komentarza.
    Cieszę się, że i o to pytanie w wywiadzie padło.

  • Arturion profesor
    @Raptor202

    Zależy, na ile jest dobry w te klocki. Że jest lepszy od Forfanga, nie znaczy, że sezam stoi przed nim otworem. ;-)
    Ale na pewno większa kasa czeka w golfie niż w skokach.

  • Raptor202 profesor

    Nie zdziwiłbym się, gdyby Stjernen jako profesjonalny uderzacz piłeczki do dołka zarobił więcej, niż przez całą karierę skoczka.

  • Arturion profesor

    "Myślę, że musimy się skłaniać ku temu, co robi Red Bull, bo Puchar Świata FIS to nie jedyna droga."
    Też zaczynam tak myśleć... Jak Forfanga nie lubię, tak z paroma jego wypowiedziami nie mogę się nie zgodzić. Tymi o przyszłości skoków narciarskich.
    No i jeszcze dla @dervisha: "Bo jesteśmy trochę jak cyrk."

    Pani Kingo, gratuluję świetnego wywiadu! :-)

  • Arturion profesor

    "mam problemy z prokrastynacją".
    Cały NOR. I wszystko w temacie.
    Ale za to plus:
    "Cieszę się, że Ryoyu i Red Bull coś takiego zrobili. Czuję, że to pcha nasz sport we właściwym kierunku."
    We właściwym! @dervish :-)

  • Kaczka Dziwaczka Kwak Kwak weteran

    Forfang wąsaty chamie kiedy wydukasz z swoich parszywych ust magiczne słowo DZIĘKUJE w kierunku swojego wieloletniego trenera?

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl